Posty

Wyświetlam posty z etykietą john coltrane

[Recenzja] John Coltrane with Eric Dolphy - "Evenings at the Village Gate" (2023)

Obraz
Niesamowite, jak wiele jazzowych nagrań przez dekady tkwiło w ukryciu, by zostać przypadkiem odkryte. Taśmy z zapisem występów, jakie kwartet Johna Coltrane'a i wspomagający go Eric Dolphy dali gdzieś w połowie 1961 roku, podczas rezydencji w nowojorskim klubie Village Gate, przez sześćdziesiąt lat znajdowały się w posiadaniu New York Public Library, zapomniane przez wszystkich. Rejestracji nie dokonano bowiem w celu przyszłej publikacji, a przetestowania nowego systemu nagłośnieniowego, jaki właśnie zainstalowano w klubie. Na szczęście taśmy w końcu trafiły tam, gdzie ich miejsce - do siedziby Impulse! Records, wytwórni fonograficznej, z którą Trane związał się w maju 1961 roku. W ostatnich latach Impulse! opublikowała wiele interesujących archiwaliów wybitnego saksofonisty, a  "Evenings at the Village Gate" należy do najciekawszych z nich. Album wydano z wielkim pietyzmem, z piękną okładką nawiązującą do płyt z epoki oraz kilkoma esejami, w tym napisanymi przez ówczesne

[Recenzja] John Coltrane - "A Love Supreme: Live In Seattle" (2021)

Obraz
W grudniu 1964 roku John Coltrane - wsparty przez swój klasyczny kwartet z Elvinem Jonesem, McCoyem Tynerem oraz Jimmym Garrisonem - zarejestrował jeden z najsłynniejszych albumów jazzowych. Niemal pięćdziesiąt siedem lat później "A Love Supreme" wciąż brzmi niesamowicie świeżo i cieszy się niesłabnącą popularnością wśród słuchaczy oraz krytyków. Na longplay składają się cztery kompozycje, tworzące swego rodzaju suitę, na wskroś przepełnioną uduchownionym nastrojem. Co ciekawe, Trane nieczęsto wykonywał swoje arcydzieło podczas koncertów, a tym samym nie zachowało się wiele rejestracji. Do tej pory można było w zasadzie zapoznać się jedynie z wykonaniem, do którego doszło 26 lipca 1965 roku na Festival Mondial du Jazz Antibes. Zapis opublikowano w 2015 roku na specjalnej, rozszerzonej edycji "A Love Supreme" z okazji 50-lecia wydania albumu. Teraz, sześć lat później, w sprzedaży pojawiło się wydawnictwo o wiele mówiącym tytule "A Love Supreme: Live in Seattle&q

[Recenzja] John Coltrane - "Another Side of John Coltrane" (2021)

Obraz
Chociaż od śmierci Johna Coltrane'a minęło już ponad pół wieku, wciąż ukazują się kolejne płyty sygnowane jego nazwiskiem. Nierzadko trafia na nie zupełnie premierowy materiał, jak było w przypadku "Both Directions at Once: The Lost Album" sprzed trzech lat, czy późniejszego o rok "Blue World". Szczególnie interesująco wypadł ten pierwszy, wzbogacający wiedzę na temat tego, jak rozwijała się twórczość Trane'a tuż przed nagraniem arcydzieła "A Love Supreme". Tegoroczny "Another Side of John Coltrane" swoim tytułem zdaje się obiecywać kolejne odkrycia. Niestety, to tylko kompilacja z wydanym już wcześniej materiałem. O co więc chodzi z tą inną stroną ? Otóż są to nagrania, w których wybitny saksofonista wziął udział jako sideman, wspierając innych, nierzadko równie wielkich muzyków, by wymienić tylko Milesa Davisa, Theoloniousa Monka czy Sonny'ego Rollinsa. Zdecydowana większość materiału została zarejestrowana w latach 1956-57, a więc

[Recenzja] John Coltrane - "Blue World" (2019)

Obraz
Kariera Johna Coltrane'a trwała krótko, zaledwie dwie dekady, ale artysta maksymalnie wykorzystał ten czas. Przez pierwsza połowę tego okresu występował u boku wielkich jazzmanów, jak Dizzy Gillespie, Miles Davis i Thelonious Monk. Pod koniec lat 50. rozpoczął działalność pod własnym nazwiskiem. Przed niespodziewaną śmiercią w 1967 roku zdążył wydać ponad dwadzieścia albumów, z których wiele okazało się dziełami wybitnymi. Zapewniły one Trane'owi status jednego z najwybitniejszych jazzmanów i największych saksofonistów w dziejach. Mogłoby się wydawać, że działalność tak prominentnej postaci została już doskonale udokumentowana i nie kryje żadnych tajemnic. Tymczasem pięć dekad po jego śmierci wciąż odkrywane są nieznane dotąd nagrania. Zaledwie rok temu ukazał się album "Both Directions at Once", zawierający zapis zapomnianej sesji z 1963 roku. W tym roku wytwórnia Impulse! zaskoczyła wydaniem materiału z jeszcze jednej sesji, o której nikt nie pamiętał. Rezultat

[Recenzja] John Coltrane - "Both Directions at Once: The Lost Album" (2018)

Obraz
Chyba nikt się nie spodziewał, że w 2018 roku światło dzienne ujrzy nowy studyjny album Johna Coltrane'a. Jakiś czas temu rodzina Naimy Coltrane - pierwszej żony saksofonisty - odnalazła taśmę z niepublikowanym wcześniej materiałem. Przekazano ją wytwórni Impulse!, gdzie pod okiem Raviego Coltrane'a (syna Johna i jego drugiej żony, Alice) i Kena Drukera przygotowano jej zawartość do wydania. "Both Directions at Once: The Lost Album" ukazał się 29 czerwca w dwóch wersjach (każda jest dostępna w wersji winylowej i kompaktowej). Podstawowa zawiera siedem utworów, a rozszerzona czternaście (bonusy to alternatywne podejścia do części nagrań z podstawowego wydania). Na zagubionej - i cudowanie odnalezionej po 55 latach - taśmie znalazł się zapis sesji z 6 marca 1963 roku w Van Gelder Studio. Saksofoniście towarzyszył już wówczas jego klasyczny kwartet, z pianistą McCoyem Tynerem, basistą Jimmym Garrisonem i perkusistą Elvinem Jonesem. Muzycy byli jeszcze przed nagran

[Recenzja] John Coltrane - "Stellar Regions" (1994)

Obraz
Po premierze "Interstellar Space" nastąpiła długa przerwa w wydawaniu pośmiertnych płyt Johna Coltrane'a z premierowym materiałem studyjnym. Dopiero dwadzieścia lat później okazało się, że jego archiwa przez cały ten czas wciąż skrywały niepublikowane nagrania. Odnaleziono wówczas taśmę z zapisem sesji z 15 lutego 1967 roku, podczas której saksofoniście towarzyszyli Alice Coltrane, Jimmy Garrison i Rashied Ali. Była to jedna z dwóch sesji, których efekty złożyły się na album "Expression" (druga odbyła się 7 marca). Materiał postanowiono wydać pod tytułem "Stellar Regions", zarówno w wersji winylowej, jak i wzbogaconej o trzy alternatywne podejścia wersji kompaktowej. Nie jest to całkiem premierowy materiał. Tutejsze wykonanie "Offering" to dokładnie to samo podejście, które trafiło na "Expression". Natomiast temat z "Stellar Regions" został ponownie wykorzystany w nagraniu "Venus", zarejestrowanym równo ty

[Recenzja] John Coltrane - "Live in Japan" (1991)

Obraz
Latem 1966 roku John Coltrane udał się na swoją jedyną trasę koncertową po Japonii. Towarzyszył mu jego ostatni zespół, w skład którego wchodzili Pharoah Sanders, Alice Coltrane, Jimmy Garrison i Rashied Ali. Co najmniej dwa z tych występów - z 11 i 22 lipca w Tokio - zostały profesjonalnie zarejestrowane i na przestrzeni lat ukazały się liczne wydawnictwa zawierające ich fragmenty lub całość. Najpełniejszy obraz przynosi wydany w 1991 roku boks "Live in Japan", który na czterech płytach CD zawiera prawdopodobnie kompletne zapisy obu występów. Wcześniej ukazały się m.in.: Okładka "Concert in Japan". " Concert in Japan " (1973) - 2 LP z fragmentami występu z 22 lipca (bez "My Favorite Things"). " Coltrane in Japan " (1973) - 3 LP,  zapis z 22 lipca. Wydany tylko w Japonii. " Second Night in Tokyo " (1977) - 3 LP, zapis z 11 lipca plus wywiad z liderem. Wydany tylko w Japonii. " Live in Japan Vol. 1 " i &

[Recenzja] John Coltrane - "Interstellar Space" (1974)

Obraz
"Interstellar Space", zarejestrowany podczas jednodniowej sesji w lutym 1967 roku (pomiędzy nagraniami, które trafiły na "Expression"), to nietypowy album w dorobku Johna Coltrane'a. Nie tylko ze względu na niesztampową okładkę (w końcu coś nowego i to w całkiem dobrym guście), ale przede wszystkim na fakt, że saksofoniście towarzyszy tu jedynie perkusista Rashied Ali. Sama koncepcja saksofonowo-perkusyjnego duetu nie była, oczywiście, niczym nowym w twórczości Trane'a - już przecież na "Kulu Sé Mama" znalazł się utwór "Vigil", będący jego duetem z Elvinem Jonesem. Jednak nagranie całego albumu w tym stylu to już pomysł dość szalony i zarazem odważny. I być może właśnie dlatego muzyk odłożył ten materiał na półkę, a po jego śmierci dość długo zwlekano z publikacją. Co nie znaczy, że nie są to udane nagrania. Wręcz przeciwnie. Muzycy musieli wykazać się sporą inwencją, by przy tak ograniczonym instrumentarium nagrać album ciekawy i

[Recenzja] John Coltrane - "Sun Ship" (1971)

Obraz
Materiał zawarty na albumie "Sun Ship" powstał podczas jednodniowej sesji, która odbyła się 26 sierpnia 1965 roku. Wraz z zarejestrowanym tydzień później "First Meditations", są to prawdopodobnie ostatnie nagrania tak zwanego klasycznego kwartetu Johna Coltrane'a. Podczas kolejnych sesji (i na koncertach) saksofoniście towarzyszył już bardziej rozbudowany skład (m.in. o Pharoaha Sandersa), a na przełomie lat 1965/66 współpracę z nim zakończyli perkusista Elvin Jones i pianista McCoy Tyner, którym nie odpowiadał kierunek, w jakim zmierzała muzyka Trane'a. Choć "Sun Ship" został zarejestrowany dwa miesiące po "Ascension" i ledwie miesiąc przed nagraniem "Om", zawarta na nim muzyka ma zdecydowanie mniej freejazzowy charakter. Owszem, zdarzają się saksofonowe odloty w kierunku agresywnej, swobodnej improwizacji - przede wszystkim w utworze tytułowym i "Amen" - jednak nawet wtedy Tyner i Jones trzymają wszystko w r

[Recenzja] John Coltrane - "Live in Seattle" (1971)

Obraz
Kolejne pośmiertne wydawnictwo John Coltrane'a zawiera materiał zarejestrowany na żywo, 30 września 1965 roku w Seattle. Saksofonista wystąpił wówczas w składzie rozbudowanym do sekstetu, w którym oprócz stałych współpracowników - McCoya Tynera, Jimmy'ego Garrisona i Elvina Jonesa - znaleźli się Pharoah Sanders, oraz klarnecista i zarazem drugi basista Donald Garrett. Ci sami muzycy, wsparci przez flecistę Joego Brazila, następnego dnia zarejestrowali w studiu półgodzinną improwizację "Om", która trzy lata później wypełniła tak samo zatytułowany album. Trane był wówczas na absolutnym szczycie swojej kreatywności. W ciągu roku poprzedzającego ten koncert, zarejestrował swoje największe arcydzieła - "A Love Supreme" i "Ascension". Wkrótce miał też nagrać kolejne wielkie dzieła - "Kulu Se Mama", "Meditations", "Expression"... Jednak nie tylko w studiu osiągał takie wyżyny - podobnie było na koncertach, czego jedn

[Recenzja] John Coltrane - "Transition" (1970)

Obraz
Albumy pośmiertne wywołują wiele kontrowersji. Popularna opinia głosi, że wydaje się je jedynie z chęci zysku, aby zarobić na różnych odpadkach, których ich twórcy nie mieli zamiaru wydawać. W przypadku muzyki rockowej czy szeroko pojętego popu, jakość takich albumów zwykle potwierdza taką teorię. Inaczej wygląda jednak w przypadku jazzu, gdzie pośmiertne albumy często prezentują równie wysoki poziom, co dzieła muzyków wydane za życia. W znacznej mierze wynika to z samego podejścia muzyków jazzowych, którzy rzadko myśleli w kategorii albumów. O ile w muzyce rockowej proces nagrywania wygląda tak, że najpierw pojawia się pomysł stworzenia nowego albumu, a dopiero potem powstają na niego utwory, tak jazzmani po prostu co jakiś czas organizowali sesje, w trakcie których dawali ujście swojej twórczej energii. W ten sposób rejestrowane było znacznie więcej muzyki, niż było potrzebne do wypełnienia kontraktu. I dlatego właśnie cześć materiału była odkładana na później, a nie z powodu go

[Recenzja] John Coltrane - "Om" (1968)

Obraz
Pierwsze pośmiertne wydawnictwo Johna Coltrane'a to zapis niespełna półgodzinnej improwizacji, jaka odbyła się 1 października 1965 roku. Było to zatem niemal równo miesiąc po pierwszym podejściu do nagrania suity "Meditations" (opublikowanym po latach jako "First Meditations (for Quartet)"), a niecałe dwa tygodnie przed zarejestrowaniem utworu "Kulu Sé Mama". Z kolei dzień wcześniej, 30 września, Coltrane zagrał koncert w Seattle (wydany w 1971 roku jako "Live in Seattle"). Podczas występu towarzyszył mu skład złożony z Pharoaha Sandersa, McCoya Tynera, Jimmy'ego Garrisona, Elvina Jonesa, oraz grającego na klarnecie i kontrabasie Donalda Garretta. Dzień później w studiu pojawili się ci sami muzycy plus flecista Joe Brazil. O sesji nagraniowej "Om" krąży legenda, według której Coltrane lub cały skład grali pod wpływem LSD. Inna plotka mówi natomiast, że saksofonista nie chciał ujawniać tego nagrania, lecz po jego śmierci B

[Recenzja] John Coltrane - "Expression" (1967)

Obraz
John Coltrane zmarł niespodziewanie, 17 lipca 1967 roku. Wcześniej jednak zdążył przygotować materiał na swój kolejny album i zaakceptować jego ostateczny kształt. Na trzy dni przed swoją śmiercią, po trwającym od dawna rozważaniu, zdecydował się nadać longplayowi tytuł "Expression". Jest to jego pierwsze studyjne wydawnictwo nagrane w składzie, który towarzyszył mu przez ostatnie półtora roku kariery. Nie było już w nim McCoya Tynera i Elvina Jonesa, którzy rozstali się z Johnem na przełomie lat 1965/66, z powodu pogłębiających się różnic artystycznych. Ich miejsca w zespole zajęli odpowiednio Alice Coltrane i Rashied Ali. Na albumie zagrał także Jimmy Garrison, a podczas pierwszej sesji w studiu obecny był też  Pharoah Sanders. "Expression" zawiera bowiem utwory zarejestrowane w lutym ("To Be") i marcu (pozostałe) 1967 roku, podczas ostatnich studyjnych sesji saksofonisty. Tytułowy utwór był podobno zupełnie ostatnią kompozycją nagraną przez saksofo

[Recenzja] John Coltrane - "Kulu Sé Mama" (1967)

Obraz
Album "Kulu Sé Mama" został skompilowany z trzech wcześniej niewydanych utworów, zarejestrowanych w 1965 roku. Nagrania pochodzą z dwóch różnych sesji. Wcześniejsza odbyła się w połowie czerwca - niedługo przed sesją nagraniową "Ascension". Zarejestrowane zostały wówczas  kompozycje "Vigil" i "Welcome", wypełniające stronę B albumu. Tytułowa kompozycja, zajmująca stronę A, została natomiast nagrana w połowie października - nieco ponad miesiąc przed nagraniem "Meditations". "Kulu Sé Mama" to jedna z najbardziej niesamowitych kompozycji w dorobku Johna Coltrane'a. Saksofonista w tamtym okresie lubił eksperymentować ze składem i nie inaczej jest w przypadku tego utworu. W nagraniu towarzyszyli mu McCoy Tyner, Jimmy Garrison, Pharoah Sanders, basista i klarnecista Donald Garrett, perkusista Frank Butler, oraz niejaki Juno Lewis, będący główną postacią tego utworu - to on go skomponował, zagrał w nim na przeróżnych perku

[Recenzja] John Coltrane - "Meditations" (1966)

Obraz
Pięcioczęściowa suita "Meditations" po raz pierwszy została zarejestrowana 2 września 1965 roku, przez najsłynniejszy kwartet Johna Coltrane'a, z McCoyem Tynerem, Jimmym Garrisonem i Elvinem Jonesem. Lider nie był jednak zadowolony z nagrania i 23 listopada zorganizował kolejną sesję. Tym razem w większym składzie, obejmującym dodatkowo Pharoaha Sandersa (który w międzyczasie, ściślej mówiąc pod koniec września, dołączył do koncertowego składu) i drugiego perkusistę, Rashieda Aliego (który wkrótce potem na stałe zajął miejsce Jonesa). Nagranie z drugiej, listopadowej sesji trafiło na wydany we wrześniu 1966 roku album "Meditations". Wrześniowa sesja została natomiast opublikowana dopiero jedenaście lat później, pod tytułem "First Meditations (for Quartet)". Różnice pomiędzy obiema wersjami widać już gołym okiem, na liście utworów: lekko zmieniona została kolejność utworów, a kompozycja "Joy" została zastąpiona przez "The Father an

[Recenzja] John Coltrane - "Ascension" (1966)

Obraz
Tytuł "Ascension", czyli "Wniebowstąpienie", wiele mówi o zawartości tego albumu. To kolejne uduchowione dzieło Johna Coltrane'a, który postanowił poświęcić swoje życie i twórczość Bogu. Album rozwija koncepcje słynnego "A Love Supreme", przenosząc je w zupełnie nowy muzyczny wymiar, całkiem zrywający z przyziemnością wcześniejszych dokonań saksofonisty. W celu osiągnięcia takiego efektu, Coltrane postanowił rozbudować zespół o dodatkowych muzyków. W nagraniach, prócz jego stałego kwartetu złożonego z McCoya Tynera, Elvina Jonesa i Jimmy'ego Garrisona, wzięli udział także trębacze Freddie Hubbard i Dewey Johnson, saksofoniści Pharoah Sanders, John Tchicai, Archie Shepp i Marion Brown, oraz kontrabasista Art Davis. Sesja nagraniowa odbyła się 28 czerwca 1965 roku. Muzycy zarejestrowali dwa podejścia do tytułowej kompozycji. Na oryginalne wydanie albumu trafiło drugie podejście, ku niezadowoleniu Coltrane'a, który preferował pierwsze. Dzię

[Recenzja] John Coltrane Quartet - "The John Coltrane Quartet Plays" (1965)

Obraz
"The John Coltrane Quartet Plays", wydany pół roku po słynnym "A Love Supreme", nie był tak wielkim sukcesem komercyjnym, jak jego poprzednik. Dlatego i dziś nie wymienia się go jednym tchem z innymi ważnymi dziełami saksofonisty. Niewątpliwie jest to jednak ważny album w jego karierze, stanowiący swego rodzaju pomost pomiędzy wcześniejszymi, melodyjnymi dokonaniami Trane'a, a jego późniejszymi eksperymentami na gruncie free jazzu. Gra Johna stała się tutaj bardziej agresywna i atonalna, momentami lekko drażniąca. Na pewno nie jest to tak przystępna muzyka, jak ta zaproponowana na "A Love Supreme". Nie zostało tu też nic z uduchowionego charakteru poprzedniego albumu - zastąpił go pewien niepokój, mroczniejszy nastrój. McCoy Tyner i Jimmy Garrison dbają jednak o utrzymanie melodii, niejako poskramiając freejazzowe zapędy lidera. Materiał zawarty na albumie nie jest w pełni premierowy. Kompozycja "Brazilia" była wykonywano na żywo już n

[Recenzja] John Coltrane - "A Love Supreme" (1965)

Obraz
"A Love Supreme". Najważniejszy i najsłynniejszy album Johna Coltrane'a. Słusznie doceniony przez krytyków i słuchaczy (którzy już w roku wydania kupili blisko pół miliona egzemplarzy - był to naprawdę niesamowity wynik, jak na muzykę jazzową i to tą trudniejszą w odbiorze). Trudno się pisze o takich wydawnictwach. Po części dlatego, że już wiele o nich powiedziano, ale także dlatego, że ciężko oddać słowami ich geniusz. Skąd ten cały fenomen "A Love Supreme"? Jest to na pewno album wyróżniający się na tle ówczesnego jazzu. Nie jest to zwyczajny zbiór kilku częściowo improwizowanych utworów zbudowanych na schemacie: temat - solowe popisy muzyków - powrót do tematu. Zawarta tutaj muzyka tworzy przemyślaną całość, swego rodzaju półgodzinną suitę, podzieloną na cztery części (utwory). Jest to muzyka niezwykle uduchowiona, będąca świadectwem duchowej przemiany Trane'a, który kilka lat wcześniej, po zwalczeniu nałogów, zwrócił się ku Bogu. Dlatego też &quo

[Recenzja] John Coltrane Quartet - "Crescent" (1964)

Obraz
"Crescent" ukazał się blisko dwa lata po poprzednim albumie kwartetu Johna Coltrane'a zawierającym w pełni premierowy autorski materiał. W międzyczasie muzycy nie próżnowali - nie tylko intensywnie koncertowali, ale także kilkakrotnie weszli do studia. Najpierw nagrali komercyjny album "Ballads", złożony z popowych standardów, a następnie kolaboranckie "Duke Ellington & John Coltrane" i "John Coltrane and Johnny Hartman". Najważniejsza sesja odbyła się jednak 18 listopada 1963 roku. Zespół zarejestrował wówczas dwa utwory, które uzupełniły koncertowe wydawnictwo "Live at Birdland", w tym kompozycję "Alabama", zainspirowaną niedawnym zamachem Ku Klux Klan, w którym zginęło czworo dzieci. Ponury klimat tego utworu okazał się drogowskazem podczas kolejnej sesji, której efektem jest "Crescent". De facto, album został nagrany podczas dwóch sesji nagraniowych. 27 kwietnia 1964 roku muzycy zarejestrowali c