Posty

Wyświetlam posty z etykietą free jazz

[Recenzja] Amirtha Kidambi's Elder Ones - "New Monuments" (2024)

Obraz
Płyta tygodnia 11.03-17.03 Karnatacka wokalistka i fisharmonistka Amirtha Kidambi może być wam znana ze współpracy z Mary Halvorson w ramach projektu Code Girl, albo z występu na "Brass" Moor Mother i Billy'ego Woodsa. Może być też znana z własnego zespołu Elder Ones, zwłaszcza że opisywałem tu już jego poprzednią płytę "From Untruth", wydaną niemal dokładnie pięć lat temu. Od tamtego czasu dość mocno zmienił się skład. U boku Kidambi pozostał jedynie saksofonista Matt Nelson. Na "New Monuments" towarzyszy im nowa sekcja rytmiczna, z kontrabasistką Evą Lawitts i perkusistą Jasonem Nazary, a dodatkowo skład wzmocnił wiolonczelista Lester St. Louis. Istotną rolę w brzmieniu grupy odgrywają też syntezatory i elektroniczne efekty, za które odpowiada cały kwintet. Czytaj też:  [Recenzja] Amirtha Kidambi's Elder Ones - "From Untruth" (2019) Muzyka Elder Ones to współczesny jazz z mocno zaangażowanymi tekstami Kidambi. Pod tytułem płyty kryje si

[Recenzja] Fire! - "Testament" (2024)

Obraz
Płyta tygodnia 23.02-29.02 Jeśli można być czegoś pewnym w fonograficznym roku kalendarzowym, to nowego albumu - a przynajmniej koncertówki czy EPki - tria Fire! lub jego rozbudowanego wcielenia Fire! Orchestra. W zeszłym roku pod tym drugim szyldem ukazał się monumentalny "Echoes", w którego nagraniu uczestniczyło ponad czterdziestu muzyków. Tym razem skład został ograniczony do absolutnego minimum. Na płycie słychać wyłącznie barytonowy saks - i sporadyczne pokrzykiwania - Matsa Gustafssona, bas Johana Berthlinga oraz bębny Andreasa Werlina. Żadnej elektroniki, fletów czy grających na dodatkowych instrumentach gości, co dotąd było na płytach Fire! normą. Cały materiał zarejestrowano w trakcie dwóch dni, prosto na analogową taśmę, bez żadnych dogrywek i żmudnych miksów. Wszystko to zgodnie ze szkołą Steve'a Albiniego, w którego studiu i z którego pomocą album powstawał. Czytaj też:  [Recenzja] Fire! Orchestra - "Echoes" (2023) W takiej surowej wersji trio wypad

[Recenzja] Mary Halvorson - "Cloudward" (2024)

Obraz
Płyta tygodnia 19.01-25.01 Mary Halvorson znów dowozi. Amerykańska gitarzystka ma już na koncie kilka bardzo udanych płyt, które stawiają ją w gronie najciekawszych współczesnych twórców jazzowych. Mowa choćby o takich tytułach, jak "Code Girl", "Artlessly Falling" (z gościnnym występem samego Roberta Wyatta) czy duet "Amaryllis" / "Belladonna" sprzed niespełna dwóch lat. Na najnowszej "Cloudward" powraca zresztą sekstet z tej przedostatniej, co samo w sobie było już pewną przesłanką co do jakości. Tym razem Halvorson, wibrafonistka Patricia Brennan, trębacz Adam O'Farrill, puzonista Jacob Garchik, basista Nick Dunston i perkusista Tomas Fujiwara sprawiają wrażenie jeszcze lepiej zgranego zespołu, w którym - pomimo jasno określonej liderki - panuje pełne równouprawnienie. Czytaj też:  [Recenzja] Mary Halvorson - "Amaryllis & Belladonna" (2022) Doskonale obrazuje to już melodyjny otwieracz albumu, "The Gate",

[Recenzja] Tomasz Stańko Quintet - "Wooden Music II" (2023)

Obraz
Pierwsza, zeszłoroczna odsłona "Wooden Music" kwintetu Tomasza Stańki uzupełniła pewną lukę w dyskografii trębacza. Dzięki "Wooden Music II" wiedza o tym okresie jego twórczości staje się jeszcze pełniejsza. Na początek małe przypomnienie. W pierwszej połowie lat 70. muzykom kwintetu - oprócz lidera byli to Janusz Muniak, Zbigniew Seifert, Bronisław Suchanek oraz Janusz Stefański - udało się otrzymać wizy, dzięki którym mogli przez kilkanaście miesięcy koncertować i nagrywać w wolnej części Europy. W tym okresie Seifert zdecydował się porzucić saksofon na rzecz skrzypiec, co skłoniło Stańkę do wymyślenia koncepcji tzw. wooden music. Pokrótce - chodziło nie tylko o brzmienie oparte głównie na  instrumentach drewnianych, lecz całą filozofię, zgodnie z którą występy zespołu miały się opierać nie na przygotowanym wcześniej materiale, lecz kompletnych improwizacjach. Czytaj też:  [Recenzja] Tomasz Stańko Quintet - "Wooden Music I" (2022) Z inicjatywy rozgłośni

[Recenzja] Carla Bley and Paul Haines - "Escalator Over the Hill" (1971)

Obraz
Zmarła Carla Bley - pianistka, ale przede wszystkim kompozytorka, związana ze środowiskiem jazzowej awangardy, choć mająca na koncie także współprace z rockowymi twórcami. Karierę zaczynała, jeszcze jako Carla Borg, w późnych latach 50., pisząc utwory dla George’a Russella, Jimmy'ego Giuffre, Dona Ellisa czy swojego pierwszego męża, Paula Bleya. W połowie lat 60. związała się jednak prywatnie i zawodowo z Michaelem Mantlerem - jej drugim mężem - m.in. stając się jednym z filarów freejazzowej supergrupy  The Jazz Composer's Orchestra. W tym też okresie zrealizowała swoje najbardziej imponujące dzieło, trzypłytowy album "Escalator Over the Hill", nagrywany na przestrzeni czterech lat, z udziałem ponad pięćdziesięciu muzyków. Zalążkiem całego projektu był tekst groteskowej opery, napisany przez Paula Hainesa, autora kojarzonego raczej z esejów na okładkach jazzowych płyt. Jego praca zainteresowała jednak Carlę Bley na tyle, że postanowiła poświecić kilka lat życia na jej

[Recenzja] Matana Roberts - "Coin Coin Chapter Five: In the Garden" (2023)

Obraz
To już piąta z zaplanowanych dwunastu części cyklu "Coin Coin". Rozpoczynający tę serię "Gens de Couleur Libres" z 2011 roku uczynił z Matany Roberts jedną z najważniejszych postaci współczesnego jazzu. Nagrany w dużym składzie album sięga po freejazzową wściekłość, ale też uduchowiony nastrój spiritual jazzu i uzupełnia to zaangażowanym śpiewem, melodeklamacjami, a nawet krzykiem liderki. Matana przetarła szlak dla twórców w rodzaju Irreversible Entanglements, choć już na długo przed nią ważne dla afroamerykańskiej społeczności tematy poruszał chociażby Max Roach na przełomowym "We Insist!". Kolejna część cyklu, "Mississippi Moonchile" z 2013 roku, została zarejestrowana w mniejszym składzie i przyniosła nieco bardziej wyciszony materiał. "River Run Thee" (2015) Roberts przygotowała już samodzielnie, a płyta ma dość eksperymentalny charakter za sprawą wykorzystania syntezatorów czy nagrań terenowych. Wydany po nieco dłuższej przerwie &

[Recenzja] Irreversible Entanglements - "Protect Your Light" (2023)

Obraz
Choć Irreversible Entanglements debiutuje tą płytą w pomarańczowo-białych barwach Impulse Records! - jednej z największych i najbardziej renomowanych wytwórni jazzowych - to założenia projektu się nie zmieniają. "Protect Your Light" pozostaje wyrazem buntu w stopniu nie mniejszym niż w czasach, gdy piątka muzyków zebrała się po raz pierwszy, aby wspólnie wziąć udział w jednym z licznych protestów przeciwko brutalności amerykańskiej policji. Od tamtej pory minęło już osiem lat, a współuczestnictwo w manifestacji przerodziło się we wspólne muzykowanie, którego efektem jest już czwarty album pod tym mało przyjaznym, ale jak się okazuje całkiem trafnym szyldem. Nie tylko skład pozostaje niezmienny, ale też stylistyka - to wciąż granie zakorzenione w jazzowej awangardzie sprzed ponad półwiecza, z naciskiem na twórczość Art Ensemble of Chicago czy Sun Ra, uzupełnione poezją stojącej na czele kwintetu Camae Ayewy, czyli Moor Mother. Czytaj też:  [Recenzja] Irreversible Entanglements

[Recenzja] Peter Brötzmann, Majid Bekkas & Hamid Drake - "Catching Ghosts" (2023)

Obraz
  "Catching Ghosts" to zapis występu, jaki w listopadzie zeszłego roku, podczas berlińskiego Jazzfestu, dało trio złożone z żywej legendy saksofonu Petera Brötzmanna, cenionego perkusisty Hamida Drake'a oraz marokańskiego muzyka Majida Bekkasa. Tytuł, a także zawarta tu muzyka, bezpośrednio nawiązują do "The Catch of a Ghost", projektu Brötzmanna, Drake'a i Maâllema Mokhtara Ganii z 2020 roku. Czterdziestominutowy set przypomina mi także niedawny album "Since Time Is Gravity" Natural Information Society, w którego powstanie zaangażowany był Drake. Oba wydawnictwa startują z podobnego punktu wyjścia, czyli koncepcji połączenia wyswobodzonego jazzu z muzyką północnoafrykańskiego ludu Gnawa. Inny jest natomiast efekt: na "Catching Ghost" mniejszy jest aparat wykonawczy, a album okazuje się bardziej zwarty i homogeniczny, będąc przez całą długość jednocześnie jazzem free i muzyką Gnawa, zamiast przeplatać obie estetyki w różnych proporcjach.

[Recenzja] Fire! Orchestra - "Echoes" (2023)

Obraz
W tym roku mija równo dziesięć lat od wydania "Exit!", pierwszego wydanictwa pod szyldem Fire! Orchestra. Album, składający się z jednego, choć trwającego trzy kwadranse utworu na blisko trzydziestoosobowy skład, odświeżył formułę jazzowego big bandu dla współczesnych słuchaczy. Stylistycznie umieszczony gdzieś pomiędzy nurtem third stream, jazzem free i fusion, z dużą ilością partii wokalnych, wyznaczył drogę dla kolejnych wydawnictw, zrealizowanych z jeszcze większym rozmachem. Tegoroczny "Echoes" przebija pod tym względem wszystkie dotychczasowe wydawnictwa. Tym razem Mats Gustafssson, Johan Berthling i Andreas Werlin - występujący też jako trio pod krótszym szyldem Fire! - zebrali skład liczący ponad czterdziestu muzyków, a wśród nich wiele znaczących nazwisk współczesnej sceny improwizowanej, ale też gość specjalny w osobie amerykańskiego saksofonisty Joego McPhee. Wrażenie robi jednak nie tylko ilość muzyków biorących udział w nagraniach, ale też rozmiar mater

[Recenzja] The Canyon Observer - "Figura" (2023)

Obraz
Im bardziej ekstremalny metal, tym większa szansa na znalezienie płyt wykraczających poza gatunkowe schematy i ramy. Nie brakuje twórców, którzy po pewnym czasie całkowicie odchodzili od swoich korzeni, ale zdarzają się też tacy, którzy decydują się poszerzyć stylistykę o nowe wpływy. Właśnie do tej drugiej grupy należy słoweński The Canyon Observer. Jeszcze do niedawna był to kwintet złożony z wokalisty, dwóch gitarzystów, basisty i perkusisty, który w poprzedniej dekadzie wydał dwa albumy w konwencji tzw. atmosferycznego sludge metalu. Na najnowszym w dyskografii "Figura" skład liczy już dziesięciu muzyków - doszedł drugi bębniarz, dwóch saksofonistów oraz dwoje wiolonczelistów - a prezentowana tu muzyka jest mieszanką ekstremalnego metalu z free jazzem. Skojarzenia z Johnem Zornem i Naked City nasuwają się same, choć efekt jest zupełnie inny. Przede wszystkim dominują tu mocno rozbudowane nagrania, zamiast ledwie zalążków kompozycji. I jak przystało na zespół z metalowego

[Recenzja] Wayne Shorter - "Moto Grosso Feio" (1974)

Obraz
Zmarł wczoraj Wayne Shorter, jeden z najwybitniejszych saksofonistów i kompozytorów jazzowych. Rozpoznawalność zyskał w The Jazz Messengers Arta Blakeya, ale prawdziwą sławę przyniosło mu dołączenie do zespołu Milesa Davisa, który szybko okrzyknięto Drugim Wielkim Kwintetem. Shorter znalazł się w tym składzie jako ostatni, ale za to najdłużej pozostał u boku trębacza, biorąc jeszcze udział w nagraniu tak istotnych dla nurtu fusion albumów, jak "In a Silent Way", "Bitches Brew" i "A Tribute to Jack Johnson". Jeszcze w czasach Drugiego Wielkiego Kwintetu zacząl nagrywać autorskie płyty, początkowo zdradzające silny wpływ jego mentora - Johna Coltrane'a, z czasem zmierzając w bardziej awangardowe rejony, by na albumie "Super Nova" rozwijać elektryczne koncepcje Davisa. W tym też kierunku poszedł zespół Weather Report, założony przez saksofonistę wspólnie z Josephem Zawinulem. Pierwsze dzieła tego składu to przykład bardzo ambitnego fusion, jedna

[Recenzja] Supersilent - "6" (2003)

Obraz
Trudno w XXI wieku o prawdziwie oryginalny jazz, nienaśladujący któregoś z klasycznych nurtów, a zarazem nieudający się zbyt daleko na terytorium innego gatunku. Czwarty album norweskiego kwartetu Supersilent - następca płyt "1-3", "4" i "5", stąd szóstka w tytule - może być tu wyjątkiem, choć z pewnym zastrzeżeniem. Zawarta na nim muzyka wpisuje się w zasadzie w stylistykę free improvisation, którą w uproszczeniu można nazwać jazzem free bez jazzu. Tyle tylko, że bezpośrednio z tego free jazzu się wywodzi, a na "6" jazzowy idiom jest akurat dość wyraźnie obecny. Czy to poprzez brzmienie kojarzące się z wczesnym fusion, czy trochę spirytualistyczny nastrój, czy też mocno abstrakcyjny charakter, nie tak wcale odległy od rzeczonego jazzu free. Jednocześnie jest to muzyka kompletnie odmienna od wszystkich tych nurtów, a jeszcze dalsza od wcześniejszych, opartych na swingu form bopu. Nazwa kwartetu może nieco, ale tylko nieco wprowadzać w błąd. Super

[Recenzja] Association P.C. - "Sun Rotation" (1972)

Obraz
Stylistyka fusion początkowo rozwijała się głównie w Stanach, skupiona wokół Milesa Davisa oraz jego współpracowników. Jednak także w Europie takie granie nieźle się przyjęło. Najważniejszym przedstawicielem po tej stronie Atlantyku jest niewątpliwie Soft Machine, ale ciekawie grających w tym stylu grup nie brakowało, czego przykładem holendersko-niemiecki projekt Association P.C., dowodzony przez perkusistę Pierre'a Courboisa. Fusion w jego wykonaniu jest dość specyficzne, bo choć wykazuje liczne podobieństwa do twórczości Davisa, The Tony Williams' Lifetime czy Mahavishnu Orchestra, to kwartet chętnie zapuszcza się także w rejony jazzu free, a pewne uzasadnienie będzie również miało doszukiwanie się pewnych wpływów krautrocka. Zespół pozostawił po sobie kilka wydawnictw, z których najciekawszy jest chyba drugi album studyjny, "Sun Rotation", zarejestrowany na przestrzeni kilku listopadowych dni 1971 roku w Hamburgu, pod producenckim okiem Joachima Ernsta Berendta -

[Recenzja] Tomasz Stańko Quintet - "Wooden Music I" (2022)

Obraz
Tomasz Stańko skończyłby w tym roku 80 lat. Wytwórnia Astigmatic Records postanowiła uczcić tę okazję specjalnym wydawnictwem. "Wooden Music I" zawiera nieznane wcześniej nagrania, które przez pół wieku przeleżały w archiwach Radia Bremen. To aż niewiarygodne, że tak porywający materiał musiał tyle czasu czekać na wydanie. Mamy tu do czynienia z klasycznym kwintetem Stańki ze Zbigniewem Seifertem, Januszem Muniakiem, Bronisławem Suchankiem oraz Januszem Stefańskim. Muzycy byli wówczas już po wydaniu swojego pierwszego albumu, "Music for K", opublikowanego w kultowej serii Polish Jazz. Niedługo później zespołowi udało się otrzymać roczne wizy na Zachód. Większość czasu spędzili w RFN, pomieszkując w hipisowskich komunach oraz intensywnie koncertując na jazzowych festiwalach i w kameralnych klubach. W maju 1972 roku kwintet wystąpił na Iserlohn Festival, co zostało udokumentowane albumem "Jazzmessage From Poland". W marcu następnego roku, w monachijskiej Mus

[Recenzja] Trevor Dunn's Trio-Convulsant avec Folie à Quatre - "Séances" (2022)

Obraz
Trevor Dunn zaczynał karierę basisty u boku Mike'a Pattona w początkowo metalowym, później eklektycznym Mr. Bungle. W kolejnych latach miewał epizody zarówno bardziej rockowe - przewinął się przez inne projekty Pattona (Fantômas, Tomahawk) czy skład Melvins - jak i zdecydowanie jazzowe. Szczególnie często wspomaga Johna Zorna, chociażby w jego najciekawszym chyba projekcie Electric Masada. Prowadzi też własne Trio-Convulsant, w którego oryginalnym wcieleniu znaleźli się mało znani gitarzysta Adam Levy i perkusista Kenny Wollesen. Album "Debutantes & Centipedes" z 1999 roku wydawał się efemerycznej projektem, ale Dunn powrócił do tej nazwy pięć lat później, przy okazji "Sister Phantom Owl Fish", nagranego już z Mary Halvorson na gitarze oraz Chesem Smithem na bębnach. Ten sam skład wraca na trzeciej, tegorocznej płycie "Séances", chociaż wzbogacony o dodatkowy kwartet - w połowie smyczkowy (Carla Kihlstedt na skrzypcach i altówce, Mariel Roberts na

[Recenzja] James Blood Ulmer - "Free Lancing" (1981)

Obraz
James Blood Ulmer jako gitarzysta i wokalista musiał być pod wielkim wpływem Jimiego Hendrixa, natomiast jako kompozytora ukształtowały go harmolodyczne idee Ornette'a Colemana. Najwyraźniej lubił też pobujać się przy muzyce Funkadelic. Takie wpływy wydają się oczywiste na jego trzecim autorskim albumie, "Free Lancing". Muzyk miał już wówczas spore doświadczenie. Od połowy lat 60. grywał w kapelach rhythm'n'bluesowych w rodzimym Detroit, a po przeprowadzce do Nowego Jorku na początku kolejnej dekady otrzymał angaż do Jazz Messengers Arta Blakeya. Wówczas mocno związał się ze sceną jazzową, grając też u boku chociażby Rashieda Aliego, Larry'ego Younga, Joego Hendersona czy Arthura Blythe'a. Niezwykle istotna była też znajomość ze wspomnianym Colemanem, który nawet wziął udział w nagraniu debiutanckiego albumu Ulmera, "Tales of Captain Black" z 1979 roku, rozwijającego koncepcję takich dzieł saksofonisty, jak "Dancing in Your Head" czy &q