[Recenzja] Autechre - "Tri Repetae" (1995)
Ze wszystkich brakujących tu recenzji tej zapewne brakowało najbardziej. Przynajmniej jeśli za kryterium mam brać własne oceny. "Tri Repetae" to nie tylko najwyżej oceniany przeze mnie album Autechre, ale tez ścisła czołówka wydawnictw swojej dekady. Trudno o lepszy początek nowego, nieregularnego cyklu recenzji, w którym zamierzam skupić się na ambitniejszej elektronice lat 90. i kolejnych. Szczególnie tej z nurtu IDM, inteligentnej muzyki tanecznej, co jest nazwą o tyle kuriozalną, że to raczej takie techno do słuchania w domu niż do robienia za tło na klubową imprezę. Przed "Tri Repetae" duet Seana Bootha i Roba Browna dorobił się kilku EPek oraz dwóch albumów, "Incunabula" i "Amber" - naprawdę udanych, niewątpliwie lepszych na początek ze względu na wiekszą przystępność, ale to na swoim trzecim longplayu Brytyjczycy zaprezentowali niezwykle oryginalne, całkowicie własne podejście do muzyki. Czytaj też: [Recenzja] Autechre - "SIGN"