Posty

Wyświetlam posty z etykietą canterbury

[Recenzja] Soft Machine - "The Dutch Lesson" (2023)

Obraz
Archiwalia Soft Machine wydają się niewyczerpywalne. Niedawno w końcu zakończyłem opisywanie wyselekcjonowanych pozycji z przeszłości, jednak wytwórnia Cuineform wciąż wypuszcza nowe tytuły. Ledwo rok temu ukazał się obszerny "Facelift France & Holland", zawierający nagrania z dobrze już reprezentowanego okresu "Third". Tym razem przyszedł czas na coś nieco nowszego, pochodzącego z nie aż tak wyeksploatowanego fonograficznie etapu działalności zespołu. "The Dutch Lesson" to zapis występu z 26 października 1973 roku w rotterdamskim klubie De Lantaren. W tym samym miesiącu ukazał się album "Seven", na którym zespół zaczął wyraźnie skręcać w stronę bardziej mainstreamowego jazz-rocka. Jednak na żywo Mike Ratledge, John Marshall, Karl Jenkins i Roy Babbington wciąż prezentowali muzykę bardziej wymagającą, opartą na improwizacji. "Seven" nie był zresztą mocno reprezentowany w setliście występu. W repertuarze znalazł się jedynie grany już

[Recenzja] Soft Machine - "NDR Jazz Workshop - Hamburg, Germany, May 17, 1973" (2010)

Obraz
Odkąd do składu Soft Machine dołączył Karl Jenkins, zajmując miejsce Eltona Deana, jego rola w zespole stałe rosła, aż do pozycji niekwestionowanego lidera. Ponieważ nie był to muzyk, którego interesowałoby granie awangardy czy eksperymenty, muzyka grupy pod jego kierunkiem zaczęła stopniowo zbliżać się coraz bardziej do konwencjonalnego, skomercjalizowanego jazz-rocka. Nie było to jeszcze szczególnie mocno odczuwalne na "Six", pierwszym albumie z Jenkinsem. Może dlatego, że wówczas wciąż istotną rolę odgrywał Hugh Hopper. Basiście nie odpowiadała jednak wizja najmłodszego stażem muzyka i… sam odszedł z zespołu. "Seven", nagrany już z Royem Babbingtonem, idzie natomiast w zdecydowanie przystępniejszym, a mniej ambitnym kierunku. Choć to już akurat swego rodzaju tradycja w przypadku tego zespołu, że dwie wydane bezpośrednio po sobie płyty tak bardzo się różnią. Bliższe prześledzenie wcześniejszych ewolucji Soft Machine umożliwiły liczne wydawnictwa archiwalne, regula

[Recenzja] Soft Machine - "Drop" (2008)

Obraz
Wśród licznych archiwaliów Soft Machine "Drop" jest albumem niepowtarzalnym. To jedyne koncertowe nagrania grupy z okresu tuż po rozstaniu z oryginalnym bębniarzem (i wokalistą) Robertem Wyattem, a jeszcze przed dołączeniem Johna Marshalla, który pozostał na stanowisku do rozpadu zespołu (i bierze udział w jego niepotrzebnych reaktywacjach). W międzyczasie Mike Ratledge, Hugh Hopper i Elton Dean, za namową tego ostatniego, zaangażowali do składu Phila Howarda. Kwartet zarejestrował razem kilka utworów w studiu - nagrania z tej sesji wypełniły pierwszą stronę winylowego wydania albumu "Fifth" - oraz kilka kolejnych dla BBC, jednak koncerty uświadomiły muzykom, że taki układ personalny nie działa. Howard próbował pociągnąć Soft Machine w zdecydowanie bardziej freejazzowym kierunku, znajdując sojusznika w osobie Deana, co nie powinno dziwić, gdyż obaj współtworzyli także grupę Just Us. Pozostała dwójka nie czuła się dobrze grając z perkusistą, który pozwalał sobie na z

[Recenzja] Soft Machine - "Grides" (2006)

Obraz
Koncertowa część dyskografii Soft Machine jest naprawdę obszerna, co wielu słuchaczy może zniechęcać do jej zgłębiania. Na pewno warto podejść do tego tematu w zorganizowany sposób. Sięganie po losowe pozycje w przypadkowej kolejności nie ma wiele sensu. Istnieje ryzyko trafienia na nagranie kiepskiej jakości, co zniechęci do dalszych eksploracji. Niekoniecznie dobrym pomysłem jest także słuchanie według dat wydania, co zamiast pogłębić wiedzę o rozwoju zespołu, wprowadzi tylko więcej chaosu. Teoretycznie dobrym rozwiązaniem wydaje się poznawanie tych archiwaliów zgodnie z datami rejestracji, najlepiej pomiędzy płytami studyjnymi, bo wtedy wspaniale słychać, jak stopniowo zmieniał się styl Soft Machine. To jednak raczej propozycja dla tych, którzy już są zaangażowanymi miłośnikami grupy. Tym mniej przekonanym proponowałbym zacząć od którejś z najbardziej cenionych pozycji. Najlepiej od "Grides" - możliwe, że najlepszej pozycji w tym nieprzebranym stosie archiwalnych wydawnict

[Recenzja] Hugh Hopper - "1984" (1973)

Obraz
Debiutancki album Hugh Hoppera, basisty i kompozytora najbardziej znanego z Soft Machine, to w zamyśle twórcy dźwiękowa ilustracja do słuchania podczas czytania słynnej powieści George'a Orwella. Sama książka to lektura obowiązkowa. "Rok 1984" okazał się nie tylko celnym opisem totalitarnego państwa, inspirowanym głównie komunistycznymi reżimami, ale też przestrogą, która niestety ma coraz więcej wspólnego z otaczającą nas rzeczywistością. Proroctwo Orwella sprawdza się dziś przede wszystkim w postaci permanentnej inwigilacji - i to za sprawą urządzeń, które dobrowolnie cały trzymamy obok siebie, dzięki czemu są znacznie skuteczniejsze od opisanych przez autora teleekranów. Co prawda w orwellowskiej dystopii dane nie były gromadzone w celu wyświetlania spersonalizowanych reklam, lecz wzmożonej kontroli obywateli przez władzę. Jednak i takie zastosowanie współczesnej technologii jest praktykowane, o czym świadczy niedawna afera z Pegasusem. Media w "Roku 1984" b

[Recenzja] Egg - "The Civil Surface" (1974)

Obraz
Po wydaniu dwóch albumów trio Egg, nie mogąc znaleźć nowego wydawcy, zostało zmuszone do zawieszenia działalności. Muzycy podjęli się innych zajęć. Dave Stewart odnowił współpracę ze swoim kolegą z Uriel / Arzachel, Steve'em Hillage'em, dołączając do jego nowej, efemerycznej grupy Khan. Po nagraniu jedynego albumu, "Space Shanty", ich drogi ponownie się rozeszły. Hillage znalazł się w Gong, a Stewart trafił do nowej kanterberyjskiej supergrupy, Hatfield and the North. Tymczasem Clive Brooks zasilił skład blues-rockowego Groundhogs. Mont Campbell z kolei działał jako muzyk sesyjny - wystąpił na wspólnym albumie avant-progowego Henry Cow i art-popowego Slap Happy, "Desperate Straights". Na pomysł nagrania albumu Egg, z niewykorzystanymi dotąd utworami, wpadł Stewart. Po wydaniu eponimicznego debiutu Hatfield and the North klawiszowiec stał się nieco bardziej rozpoznawalnym muzykiem, dzięki czemu udało mu się zdobyć kontrakt na album, który już w samym zamyśle

[Recenzja] Soft Machine - "Backwards" (2002)

Obraz
Kolejna płyta z archiwaliami Soft Machine - które na przełomie wieków regularnie publikowało Cuneiform Records - nie zawiera zapisu jednego koncertu lub materiału z jednej sesji. "Backwards" to kompilacja nagrań koncertowych z dwóch różnych występów, wzbogaconych dodatkowo jedną wersją demo. Przedział czasowy jest dość spory, bowiem obejmuje okres od jesieni 1968 roku do maja roku 1970. Rozczarować może tracklista, ponieważ na sześć utworów aż dwie kompozycje występują dwukrotnie. Można by zatem potraktować to wydawnictwo jako bezsensowny zbiór różnych ścinków, wydany wyłącznie w celach merkantylnych. W żadnym wypadku nie należy tego jednak robić, gdyż to kolejny bardzo wartościowy dokument, uzupełniający widzę na temat rozwoju zespołu w jego najciekawszym okresie. Najstarszy w tym zestawie jest utwór ostatni, czyli pierwotna wersja studyjna "Moon in June". Pierwsza, quasi-piosenkowa część została zarejestrowana samodzielnie przez Roberta Wyatta na przełomie paździe

[Recenzja] Egg - "The Polite Force" (1971)

Obraz
Pracując nad swoim drugim albumem, muzycy Egg byli już całkowicie świadomi swoich mocnych i słabych stron. To, co poprzednio wyszło im najlepiej, tutaj występuje w jeszcze większych ilościach. Niemal całkiem porzucili zaś próby grania na rockowym instrumentarium muzyki klasycznej, co nie przysłużyło się jakości pierwszej płyty. "The Polite Force" jest w efekcie wydawnictwem znacznie bardziej spójnym, lepiej przemyślanym i niewątpliwie dojrzalszym. Stylistycznie jeszcze bardziej kieruje się w stronę kanterberyjskiego nurt proga. I nawet jeśli nie jest to poziom tych najwybitniejszych albumów ze sceny Canterbury, to jakoś znacznie też im nie ustępuje. Tym razem trio całkowicie zrezygnowało z miniatur, proponując tylko cztery, za to zwykle bardzo rozbudowane utwory. Jedynie "Contrasong" trwa poniżej pięciu minut. To także najbardziej piosenkowy, przebojowy i pogodny fragment płyty, wzbogacony gościnnym udziałem sekcji dętej - trębaczy Henry'ego Lowthera i Mike'

[Recenzja] Egg - "Egg" (1970)

Obraz
Scena Canterbury kojarzy się z ambitnymi inspiracjami, kunsztem wykonawczym oraz sporym poczuciem humoru. Nic więc dziwnego, że właśnie tam wykluł się zespół o nazwie Egg - trio złożone z klawiszowca Dave'a Stewarta, śpiewającego basisty Monta Cambella oraz perkusisty Clive'a Brooksa. Początkowo towarzyszył im jeszcze gitarzysta Steve Hillage, który jednak postanowił skupić się na studiach. W czasach kwartetu muzycy posługiwali się szyldem Uriel i bynajmniej nie zamierzali z niego zrezygnować po zredukowaniu składu. Sprzeciw wyraził jednak management klubu Middle Earth, który nie chciał umieszczać na afiszach nazwy brzmiącej podobnie do urynału. Muzycy zgodzili się grać jako Egg. Tak też zakontraktował ich Deram, pododdział Decca Records specjalizujący się w postępowych odmianach rocka. Zanim grupa przystąpiła do prac nad debiutanckim albumem, pojawiła się możliwość zarejestrowania repertuaru Uriel, w dodatku z udziałem Hillage'a. W czerwcu 1969 roku kwartet dokonał nagrań

[Recenzja] Soft Machine - "Noisette" (2000)

Obraz
Koncertowe archiwalia Soft Machine to temat rzeka. Niewątpliwie warto się w niego zagłębić, ponieważ to dobre kilkadziesiąt godzin znakomitej muzyki, które w nieoceniony sposób wzbogaca wiedzę na temat ewolucji zespołu. Do tych najbardziej wartościowych wydawnictw trzeba zaliczyć opublikowany u samego schyłku ubiegłego wieku "Noisette". Według opisu album zawiera materiał zarejestrowany podczas występu w Croydon z 4 stycznia 1970 roku. Co ciekawe, to właśnie fragment wykonanego wówczas "Facelift" stał się podstawą wersji zamieszczonej na albumie "Third". Niestety, nie wykorzystano szansy, by w końcu wydać oficjalnie pełne wykonanie - kompozycja została po prostu pominięta. To zresztą niejedyny brak, ponieważ zapis występu nie był kompletny. Część dziur załatano jednak fragmentami koncertu z 10 stycznia w Londynie. Trochę rozczarowuje nienajlepsze brzmienie oraz monofoniczny miks. "Noisette" dokumentuje krótki okres, kiedy zespół występował jako k

[Recenzja] Soft Machine - "Virtually" (1998)

Obraz
W drugiej połowie lat 90. do firm wydających archiwalny materiał Soft Machine dołączyła amerykańska wytwórnia Cuneiform Records. Na pierwszy ogień poszedł recenzowany już "Spaced" - płyta z pewnością interesująca, bo poszerzająca wiedzę na temat stylistycznego rozwoju grupy, ale niekoniecznie porywająca pod względem czysto muzycznym. W przypadku kolejnego "Virtually" zdecydowanie nie można już postawić takiego zarzutu. Tu jednak mamy do czynienia z koncertowym wcieleniem najsłynniejszego składu grupy - z Robertem Wyattem, Mikiem Ratledge'em, Hugh Hopperem oraz Eltonem Deanem - który na scenie charakteryzował się niesamowitą interakcją oraz kreatywnością, dzięki której znane kompozycje za każdym razem wypadały zupełnie inaczej. Nie inaczej było 23 marca 1971 roku podczas występu w bremeńskim Gondel Filmkunsttheater. Był to ostatni koncert w ramach trasy promującej czwarty album zespołu, o wszystko mówiącym tytule "Fourth". W repertuarze znalazły się wsz

[Recenzja] Soft Machine - "Spaced" (1996)

Obraz
Niedługo po zakończeniu prac nad albumem "Volume II", prawdopodobnie w maju 1969 roku, grupa Soft Machine przygotowała oprawę muzyczną do awangardowego, multimedialnego spektaklu "Spaced" w reżyserii Petera Dockleya. Przedsięwzięcie nie spotkało się z wielkim zainteresowaniem i już po tygodniu od premiery spektakl przestał być wystawiany, a słuch praktycznie o nim zaginął. Co prawda doszło jeszcze do wyemitowania jego fragmentów przez BBC, jednak bez oryginalnej ścieżki dźwiękowej, którą zastąpiły nagrania grupy Pink Floyd. Materiał przygotowany przez Soft Machine przez wiele lat przeleżał w archiwum, bez planów publikacji, aż w 1996 roku został wydany nakładem Cuneiform Records. Od tamtej pory nie doczekał się żadnego wznowienia. W zasadzie trudno się dziwić małej popularności tego wydawnictwa. To najbardziej hermetyczne dokonanie Soft Machine - w zasadzie zapis sonorystycznych eksperymentów, w których to brzmienie odgrywa najważniejszą rolę, całkowicie marginalizu

[Recenzja] Matching Mole - "Little Red Record" (1972)

Obraz
Drugie wydawnictwo Matching Mole, zespołu stworzonego przez Roberta Wyatta po rozstaniu z Soft Machine, to niewątpliwie najbardziej kontrowersyjny album sceny Canterbury, a może i całego rocka progresywnego. Tytuł "Little Red Record", będący parafrazą "Little Red Book", czyli książki z cytatami Mao Zedonga, a także okładka nawiązująca do chińskich plakatów propagandowych z okresu rewolucji kulturalnej, były ponoć pomysłem wydawcy, o którym sami muzycy dowiedzieli się już po fakcie, gdy album trafił do sprzedaży. Powszechnie znana jest jednak ówczesna sympatia Wyatta do maoizmu - komunistycznej ideologii Przewodniczącego Mao, która pociągnęła za sobą kilkadziesiąt milionów ofiar śmiertelnych wśród obywateli Chińskiej Republiki Ludowej. Po latach Wyatt tłumaczył, że nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co naprawdę działo się w Chinach, a wszelkie doniesienia traktował jako propagandę zachodnich, kapitalistycznych rządów. Jednak w tekście utworu "Righteous Rhu

[Recenzja] Soft Machine - "Live at the Paradiso 1969" (1996)

Obraz
"Live at the Paradiso 1969" portretuje koncertowe oblicze zespołu w momencie tuż po zakończeniu prac nad "Volume Two", a jeszcze przed wydaniem tego longplaya. To zapis występu z 29 marca 1969 roku w amsterdamskim klubie Paradiso. Zespół, w którego skład wchodzili wówczas Robert Wyatt, Mike Ratledge i Hugh Hopper, na tym etapie wyraźnie już chciał zerwać z dotychczasową, psychodeliczną stylistyką na rzecz bardziej swobodnego grania o jazz-rockowym charakterze. Dojmujący jest fakt, że w repertuarze nie znalazł się ani jeden fragment eponimicznego debiutu. Tamten album nagrano jeszcze z basistą Kevinem Ayersem, który opowiadał się z bardziej piosenkowym graniem. Gdy jednak jego miejsce zajął Hopper, trio zaczęło stopniowo ewoluować w bardziej abstrakcyjnym kierunku. Choć na "Volume Two" zachowano psychodeliczne brzmienie, to same utwory zyskały zdecydowanie swobodniejszą formę. Rozwój grupy jeszcze lepiej pokazuje recenzowana koncertówka. Repertuar "Liv

[Recenzja] Picchio Dal Pozzo - "Picchio Dal Pozzo" (1976)

Obraz
Scena Canterbury była niezwykle ciekawym zjawiskiem. Specyficzne połączenie rocka psychodelicznego z wpływami jazzu i innych ambitnych rodzajów muzyki okazało się naprawdę świetnym pomysłem na granie. Jednak prawdziwie wybitnych albumów w tym nurcie nie ma aż tak wiele. Kilka wielkich płyt nagrały w pierwszej połowie lat 70. grupy Soft Machine, Gong i Caravan, jednak każda z nich poszła później w innym, mniej ciekawym kierunku. Z kolei Hatfield and the North, Matching Mole, National Health, Quiet Sun czy Khan okazały się jedynie efemerydami, które nie pozostawiły po sobie wiele materiału - aczkolwiek ten istniejący faktycznie prezentuje wysoki poziom. Trafiło się też kilka znakomitych albumów nagranych przez członków tych grup, by wspomnieć o "Fish Rising" Steve'a Hillage'a oraz wybitnym "Rock Bottom" Roberta Wyatta. I to by było chyba wszystko, jeśli chodzi o przedstawicieli nurtu faktycznie związanych z miastem Canterbury. O twórczości ich licznych naślado

[Recenzja] Soft Machine - "Live in France" (1995)

Obraz
Z recenzowaniem dyskografii Soft Machine zmagam się, z przerwami, już od blisko czterech lat. Wciąż jednak pozostaje wiele ciekawego materiału do opisania. Ktoś może się zastanawiać, po co recenzować tyle archiwalnych koncertówek, które w dodatku często mają podobny repertuar. Otóż nawet jeśli zespół grał kompozycje doskonale znane z regularnych albumów, to za każdym razem prezentował je w zupełnie inny sposób. Ponadto, muzyka stale zmieniającej skład grupy nieustannie ewoluowała, często drastycznie zmieniając się z płyty na płytę. Koncertowe albumy pozwalają dokładniej prześledzić, co działo się pomiędzy poszczególnymi sesjami nagraniowymi; dowiedzieć się, w jaki sposób przebiegały zmiany w muzyce Soft Machine. Nie inaczej jest w przypadku "Live in France", znanego też pod tytułem "Live in Paris May 2nd, 1972". Na dwie płyty kompaktowe trafił kompletny zapis występu z 2 maja 1972 roku w paryskiej Olympii. Zespół był już po nagraniu, ale jeszcze przed wydaniem a

[Recenzja] Dedalus - "Dedalus" (1973)

Obraz
Debiutancki album włoskiego Dedalus bywa czasem zaliczany do nurtu Canterbury. W końcu o przynależności do niego nie decyduje pochodzenie - choć większość głównych przedstawicieli wywodzi się z tego brytyjskiego miasta - ale to, jaką się wykonuje muzykę. Tak samo jak istnieją nieniemieccy przedstawiciele krautrocka czy niefrancuscy przedstawiciele zeuhlu, tak też można spotkać niebrytyjskich wykonawców nawiązujących do kanterberyjskiego brzmienia. Dość powiedzieć, że Gong, jeden z głównych przedstawicieli tej stylistyki, powstał we Francji, a przez jego skład przewinęli się muzycy o przeróżnych narodowościach. Mniej znanych reprezentantów można znaleźć też w wielu innych krajach. Szczególnie dobrze pod tym względem wypadają Włochy, gdzie oprócz Dedalus działał też Picchio dal Pozzo, mający zresztą znacznie więcej wspólnego z kanterberyjską stylistyką. W przypadku Dedalus podobieństwa dotyczą nie tyle całego nurtu Canterbury, co tylko jednego z tworzących go zespołów. Na myśli ma