tag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post568960084726508625..comments2024-03-28T11:17:21.433+01:00Comments on Pablo's Reviews: Recenzje płyt: [Recenzja] Queen - "Innuendo" (1991)Paweł Pałaszhttp://www.blogger.com/profile/11390970107187461571noreply@blogger.comBlogger13125tag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-57258406173026664632023-08-16T15:17:32.397+02:002023-08-16T15:17:32.397+02:00Nigdy nie uważałem Maya za jakiegoś wielkiego gita...Nigdy nie uważałem Maya za jakiegoś wielkiego gitarzystę i żadne jego solo nie zachwyca mnie szczególnie, natomiast niewątpliwie jego partie są od razu rozpoznawalne - pod tym względem można go postawić obok Hendrixa, Claptona, Frippa czy Gilmoura, a chyba wyżej od Howe'a.Paweł Pałaszhttps://www.blogger.com/profile/11390970107187461571noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-45972176796433473692023-08-16T12:08:14.458+02:002023-08-16T12:08:14.458+02:00Właśnie do mnie doszło, że partia Howe'a podob...Właśnie do mnie doszło, że partia Howe'a podoba mi się bardziej niż jakiekolwiek solo MayaCymbergajhttps://www.blogger.com/profile/06736168461811106692noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-23136140991126308552022-11-16T13:41:36.861+01:002022-11-16T13:41:36.861+01:00Bardzo dobry album abstrahując od okoliczności w j...Bardzo dobry album abstrahując od okoliczności w jakich powstał i śmierci Freddiego niedługo potem. Wszelako utwory Ride The Wild Wind i Hitman są zdecydowanie słabsze. Tytułowy i Show Must Go On zapierają dech. These Are The Days wywołuje wzruszenie- podobnie jak Too Much Love Will Kill You, oba nabierają innego znaczenia w kontekście choroby i śmierci Freddiego. Jego dramatyczny okrzyk "on with the show!" przy końcu ostatniego utworu jest niesamowity, jakby smutne przesłanie pizostawiane żyjącym. Beze mnie show będzie trwać.Derayeshttps://www.blogger.com/profile/18251098474687128578noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-39859075831322485932022-03-27T13:02:04.942+02:002022-03-27T13:02:04.942+02:00Powiem szczerze. Bardzo lubie ten album, ale to do...Powiem szczerze. Bardzo lubie ten album, ale to do jakich gargantuicznych rozmiarów Media i film nadmuchały ten zespół to jest dla mnie mega irytujące, są osoby, które Queen wywyższają ponad takie legendy jak Pink Floyd, The Doors, Led Zeppelin czy Deep Purple przez to wszystko co dla mnie jest nieporozumieniem żeby do takich rozmiarów ich wywyższać, może się bardziej muzyka Queen podobać od ww ale wywyższenie ich ponad ww zespoły, które były prekursorami tego co grało Queen i powstało wcześniej to jest herezja... Lukohttps://www.blogger.com/profile/03958013783915903774noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-13615889282456179362020-11-15T04:00:41.169+01:002020-11-15T04:00:41.169+01:00Jako że to jest mój ulubiony zespół, to zawsze z w...Jako że to jest mój ulubiony zespół, to zawsze z wielką chęcią mówię o tym albumie :) Dlaczego? Bo mimo wszystko staram się być obiektywny a wielu fanów, (nie tylko chodzi o muzykę) jeśli coś lubi, to za nic w świecie nie chce usłyszeć czegoś krytycznego. Zgadzam się z autorem recenzji że album jest niesamowicie przereklamowany, choć nie powiedziałbym że zdobywa wysokie recenzje u krytyki, niby najbardziej poczytne pismo czy też opiniotwórcze, Rolling Stone nie przepadało za tym zespołem i nie chciało go docenić, czasami doceniając grupy/solistów, którzy byli gorsi lub jak mówił Blackmore, grają 3 akordy na krzyż, według niego to był klucz do zdobycia rynku w US. Ale wracając, album przynajmniej w połowie to są zapychacze. Ewidentnie najgorsze są utwory All God's People i Delilah. Ten pierwszy to nie wiem czy nawiązanie do czasów Opery, jeśli tak to wątpię aby to było zamysłem twórców, bo utwór został napisany przez Mercury'ego i Morana na Barcelonę i to jest odrzut z tamtego albumu nagranego ze śpiewaczką operową, Caballe. Delilah z kolei to jest coś w kategorii muzycznego żartu (a muzycy bardzo często umieszczali jeden taki utwór na swoich albumach), Freddie miał kotkę o tym imieniu i stąd ta gitara. Choć szkoda że nie wydali w ich miejsce innych piosenek, bo przeglądając bootlegi mieli na pewno lepsze pomysły od tych. Jeśli chodzi o trendy i grunge, gitarzysta sam wspominał że żyli na zapożyczonym czasie, bo Freddie miał nie dożyć nawet premiery albumu (luty 1991) dlatego raczej postanowili nie iść za modą tylko pisać i aranżować "po swojemu" bo wokalista sam tego chciał, aby koledzy przynosili mnóstwo pomysłów, on zaśpiewa a jak go nie będzie to dokończą robotę. Jeśli miałbym ocenić utwory na plus to na pewno tytułowy, Headlong, These Are..., Ride the Wild Wind, Don't Try So Hard i Show Must Go On. Mam mieszane odczucia co do I'm Going Slightly Mad, utwór kultowy ale tylko i wyłącznie dzięki teledyskowi choć muzycznie jest inny, nie jestem w stanie powiedzieć czy na plus czy na minus, ale nie można zwalać wszystkiego co złe na syntezatory bo np. w tym utworze robią ciekawy podkład. Bijou też nie powiedziałbym że to jakiś słaby utwór choć zapewne nie wykorzystany należycie, mozna było to rozwinąć o wiele lepiej ale choć uważam Briana za świetnego gitarzystę, to jednak mało kiedy porywał się na jakąś improwizację, jak np. jego solo na koncertach, zawsze przewijam. Ride the Wild Wind czy Don't Try so Hard (zwłaszcza ten drugi) to również nie są "kule u nogi". These Are the Days of Our Lives - to piosenka typowo radiowa, ale tutaj znowu sporo robi teledysk, ma się wrażenie że ta piosenka bez klipu (jak i poprzednia o której wspominałem) po prostu sporo traci. I na koniec tandem, Show... najpopularniejszy utwór z tego okresu. Przewyższający absolutną większość utworów z lat 80, ale myślę że i spoglądając na lata 70 nie jest to najsłabsze dokonanie, kilka by się znalazło, ale faktem jest że końcówka jest zepsuta, za dużo chaosu tych chórków... a utwór tytułowy moim zdaniem to też nie jest utwór "elitarny" tylko i wyłącznie porównując go z latami 80.<br /><br />Ale kończąc może nawet swoją mini recenzję (choć nie miałem takiego celu) to uważam że powyższa opinia autora bloga, może nie w całości (wiadomo różne gusta), ale w większości jest trafna. Album kultowy, lecz jadący na śmierci frontmana, niesamowicie nierówny, obok naprawdę fajnych czy może nawet świetnych utworów (mniejszość choć i tak nie pozbawionych pewnych wad) są mniej udane jak i kompletne zapychacze. Mam wrażenie że poprzednik, The Miracle miał ich mniej.Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-73884767456924461212020-10-31T12:03:12.207+01:002020-10-31T12:03:12.207+01:00Nie pamiętam już, z jakich źródeł korzystałem, ale...Nie pamiętam już, z jakich źródeł korzystałem, ale skoro Howe dopiero niedawno ujawnił na czym polegał jego wkład, to raczej nie mogłem tego wiedzieć w 2013 roku.Paweł Pałaszhttps://www.blogger.com/profile/11390970107187461571noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-9527473419554866642020-10-30T17:28:21.026+01:002020-10-30T17:28:21.026+01:00Kilka błędów rzeczowych - tekst do These Are The D...Kilka błędów rzeczowych - tekst do These Are The Days napisał Taylor o swoim życiu rodzinnym. Mercury w Don’t Try So Hard śpiewa w rejestrze głosowym i mixem, nie falsetem. Steve Howe dodał od siebie tylko linie melodyczną (ozdobniki) do podstawy którą już nagrał Brian na akustyku. Kiedy Howe nagrywał swoją partię, Innuendo było już gotowe, on tylko dodał jeszcze jedna ścieżkę od siebie, gdyż akurat był w Montreux w lecie 1990. Mówił o tym ostatnio w wywiadzie. Czytam sobie wszystkie recenzje Queen, ale tutaj nie zgadzam się z wieloma rzeczami. Tekstowo to chyba najlepszy album Queen. These Are The Days jest po prostu piękną balladą, z piękną i wysmakowaną grą Briana. Teledysk i tekst tutaj nie ma znaczenia. Syntezatory w I’m Going Slightly Mad akurat moim zdaniem dodają do mrocznego i niepozbawionego czarnego humoru charakteru nagrania. Ale najbardziej nie zgadzam się z Don’t Try So Hard. Moim zdaniem to jedno z najlepszych nagrań zespołu po 1977 roku. Ważny tekst, klimatyczne i delikatne syntezatory, dramatyczna gra zespołu i jedno z najlepszych nagrań wokalnych z życiu Mercurego. Ten wokal tam to masterklasa. Tyle w nim detali i dramaturgii. No i piękna melodia. Tak naprawdę to jedno z moich ulubionych nagrań zespołu. Nie wiem dlaczego został określony jako bezbarwny. Ogólnie mówiąc Mercury był chyba w życiowej formie wokalnej w tym czasie. Na pewno wspólna praca z Montserrat Caballe przyniosła efekty. Brzmi on niewiarygodnie na tej płycie. Brian wreszcie wrócił do wysublimowanej i wyrafinowanej gry. Partie Johna na tej płycie są chyba jego najlepszymi, gra na The Show Must Go On jest piękna. Anonymousnoreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-65353836691460580982019-05-30T15:08:48.153+02:002019-05-30T15:08:48.153+02:00Chociaż bardzo lubię Queen to muszę się zgodzić z ...Chociaż bardzo lubię Queen to muszę się zgodzić z tą recenzją. To nie jest tak wybitny album jak chciały by tego pewne media.Przez lata obrosl kultem na który miały wpływ okoliczności, to oczywiste.Niemniej jednak jest tam kilka dobrych utworów, a tytułowy i The Show Must Go On to nagrania wybitne.Może to właśnie dzięki nim ocena tego albumu jest tak wysoka.Voytashttps://www.blogger.com/profile/01334069454376833707noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-44807484126625642832018-12-08T12:52:14.346+01:002018-12-08T12:52:14.346+01:00Nie znałem tego nagrania, ale potwierdza moją teor...Nie znałem tego nagrania, ale potwierdza moją teorię. Bo w tej wczesnej wersji nie słychać podobieństwa do "Peel the Paint". Dopiero w późniejszych doszły elementy z niego zapożyczone, w tym wykorzystanie efektu echa.Paweł Pałaszhttps://www.blogger.com/profile/11390970107187461571noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-2262738815468442722018-12-08T07:20:34.860+01:002018-12-08T07:20:34.860+01:00Polemizowałbym: wczesna wersja tej solówki pojawił...Polemizowałbym: wczesna wersja tej solówki pojawiła się już w utworze "Blag" zespołu Smile (w którym grał wówczas May) na kilka lat przed wydaniem "Three Friends".<br /><br />Nagranie z 1969: khttps://www.youtube.com/watch?v=MNbbZpR7bY8goffferhttps://www.blogger.com/profile/14200537952941849151noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-28753497469764785892018-12-04T21:52:48.679+01:002018-12-04T21:52:48.679+01:00Najsłynniejsza solówka Maya, z "Brighton Rock...Najsłynniejsza solówka Maya, z "Brighton Rock"/"Son and Daughter", wiele zawdzięcza tej z "Peel the Paint".Paweł Pałaszhttps://www.blogger.com/profile/11390970107187461571noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-7745372628076219812018-12-04T20:08:54.556+01:002018-12-04T20:08:54.556+01:00mógłbyś podać jeszcze jakieś inne inspiracje jakie...mógłbyś podać jeszcze jakieś inne inspiracje jakie Brian May zaczerpnął od Gentle Giant ? (nie licząc God Save The Queen)NatBorhttps://www.blogger.com/profile/13352058054116329956noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-7513734168842843579.post-10112385333448579812016-01-08T20:11:16.110+01:002016-01-08T20:11:16.110+01:00Dla mnie to szczególna płyta. Jedna z 5 najwybitni...Dla mnie to szczególna płyta. Jedna z 5 najwybitniejszych w historii rocka. Zresztą chyba każdy fan Queen ma do niej wyjątkowy stosunek. Aż ściska za gardło jak slucha się tu Freddiego. Utwór tytułowy to arcydzieło a The Show Must go on swoją potęgą fenomenalnie zamyka album i jest jedynym w swoim rodzaju pożegnaniem z publicznością. Przy These Are the Days of Our Lives ciarki przechodzą po plecach. Krótkie solo Briana Maya dostarcza niesamowitych emocji. Anonymoushttps://www.blogger.com/profile/02318787825925784158noreply@blogger.com