[Recenzja] John Handy - "Recorded Live at the Monterey Jazz Festival" (1966)



John Handy to jazzowy saksofonista, znany przede wszystkim ze współpracy z Charlesem Mingusem (można go usłyszeć m.in. na słynnym "Mingus Ah Um"). Jako lider wielkiej kariery nie zrobił, jednak pozostawił po sobie jeden wielki album. "Recorded Live at the Monterey Jazz Festival", zapis  występu z 18 września 1965 roku, to jedno z najciekawszych i najbardziej prekursorskich wydawnictw lat 60. Interesujący jest już samo instrumentarium, bo oprócz saksofonu altowego, kontrabasu i perkusji, obejmuje ono także gitarę elektryczną i skrzypce. Sama muzyka, choć grana głównie na akustycznych instrumentach (zaś gitara ma czyste, nieprzekształcone żadnymi efektami brzmienie), jest już wyraźną zapowiedzią nurtu fusion. Słychać tu wyraźne podobieństwa do późniejszych dokonań Milesa Davisa, Mahavishnu Orchestra, a nawet King Crimson.

Na album składają się tylko dwa utwory (oba są kompozycjami Handy'ego): prawie półgodzinny "If Only We Knew" i dwudziestominutowy "Spanish Lady". Pierwszy z nich wyróżnia się nieoczywistą strukturą. Po bardzo ładnym temacie na gitarę, saksofon i skrzypce, następuje długie, fantastyczne solo lidera bez żadnego akompaniamentu, momentami lekko ocierające się o stylistykę free czy może bardziej spiritual. Po krótkim temacie całego kwintetu, rozbrzmiewa kolejny porywający popis solowy, tym razem basisty Dona Thompsona, który z czasem przeradza się we wspaniały duet z gitarzystą Jerrym Hahnem. Kolejno dochodzą pozostali muzycy (czyli poza liderem także grający na skrzypcach Mike White i perkusista Terry Clarke), a ostatnie kilkanaście minut to już doskonała improwizacja całego zespołu, o prawie transcendentnym klimacie, zakończona powtórzeniem pierwszego tematu. Drugi utwór, pomijając długi saksofonowy wstęp w stylu flamenco, w całości opiera się na porywającej interakcji całego kwintetu, a każdy muzyk ma sporo okazji do zabłyśnięcia swoim talentem i wirtuozerią. Znów słychać elementy, które miały powrócić u późniejszych twórców fusion i spiritual jazzu. Warto zwrócić też uwagę na bardzo dobrą jakość dźwięku w obu nagraniach.

Na kompaktowych reedycjach z lat 1996 i 2007 dołączono bonusowy utwór "Tears of Ole Miss (Anatomy of a Riot)" (także autorstwa Handy'ego), zarejestrowany 28 czerwca 1967 roku podczas występu w nowojorskim klubie The Village Gate. Liderowi towarzyszył wówczas zupełnie inny skład, z wibrafonistą Bobbym Hutchersonem, gitarzystą Patem Martino, basistą Albertem Stinsonem i perkusistą Dougiem Sidesem. Nagranie zostało oryginalnie wydane na albumie "New View" (1967), w całości będącym zapisem wspomnianego występu. "Tears of Ole Miss" to kolejna porywająca, 23-minutowa improwizacja, momentami mocniej kierująca się w stronę free jazzu, choć nie brakuje elementów kojarzących się z fusion. Ponownie zwraca uwagę bardzo dobra jakość dźwięku.

"Recorded Live at the Monterey Jazz Festival" to zdecydowanie album wyprzedzający swój czas, zawierający sporo nowatorskich elementów, które wkrótce miały stać się normą. Do dziś ta muzyka brzmi bardzo świeżo i porywająco. Szkoda, że album jest praktycznie zapomniany i nie mówi, ani nie pisze się o nim tak wiele, na ile zasługuje. Dodam jeszcze tylko, że jest to longplay, którego koniecznie trzeba posłuchać.

Ocena: 9/10



John Handy - "Recorded Live at the Monterey Jazz Festival" (1966)

1. If Only We Knew; 2. Spanish Lady

Skład: John Handy - saksofon; Mike White - skrzypce; Jerry Hahn - gitara; Don Thompson - kontrabas; Terry Clarke - perkusja
Producent: John H. Hammond


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Annette Peacock - "I'm the One" (1972)

[Recenzja] Julia Holter - "Aviary" (2018)

[Recenzja] Amirtha Kidambi's Elder Ones - "New Monuments" (2024)

[Recenzja] Moor Mother - "The Great Bailout" (2024)

[Recenzja] Joni Mitchell - "Song to a Seagull" (1968)