[Recenzja] Funkadelic - "Free Your Mind... and Your Ass Will Follow" (1970)



Drugi album Funkadelic, przynajmniej według słów lidera grupy, George'a Clintona, został w całości nagrany pod wpływem LSD. Cóż, słuchając rozpoczynającego całość utworu tytułowego trudno w to wątpić. "Free Your Mind... and Your Ass Will Follow" to 10-minutowy jam, pełen zapętleń i sprzężeń, zanurzony w gęstej, ćpuńsko-psychodelicznej atmosferze. Jeszcze większy odlot muzycy fundują w finałowym "Eulogy and Light", w którym kuriozalnej warstwie wokalnej towarzyszą wyłącznie dźwięki z odwróconej taśmy. Pozostałe  cztery kawałki to już pozornie bardziej konwencjonalne granie, łączące wyraźny, funkowy puls sekcji rytmicznej z zadziornymi, hendrixowskimi gitarami i rozbudowaną warstwą wokalną. Pozornie, bo i nad nimi unosi się mocno narkotyczny klimat i nie brakuje dziwnych odjazdów, jak choćby to niepasujące do reszty kawałka pianino w "Funky Dollar Bill", albo coraz bardziej zamglone brzmienie czadowego "I Wanna Know If It's Good to You?". Nawet typowo bluesowy w warstwie instrumentalnej "Some More" został udziwniony w warstwie wokalnej.

Muzycy Funkadelic zafundowali sobie i słuchaczom prawdziwie psychodeliczny odlot. "Free Your Mind... and Your Ass Will Follow" pod względem ćpuńskiej atmosfery przebija nawet najbardziej odjechane nagrania Grateful Dead i 13th Floor Elevators.

Ocena: 8/10



Funkadelic - "Free Your Mind... and Your Ass Will Follow" (1970)

1. Free Your Mind and Your Ass Will Follow; 2. Friday Night, August 14th; 3. Funky Dollar Bill; 4. I Wanna Know If It's Good to You?; 5. Some More; 6. Eulogy and Light

Skład: Eddie Hazel - gitara, wokal (2,4,5,6); Tawl Ross - gitara, wokal (3); Bernie Worrell - instr. klawiszowe; Billy Nelson - gitara basowa, wokal (2,4); Tiki Fulwood - perkusja; George Clinton - wokal (1,5,6); Fuzzy Haskins - dodatkowy wokal; Ray Davis - dodatkowy wokal; Calvin Simon - dodatkowy wokal; Grady Thomas - dodatkowy wokal
Gościnnie: Telma Hopkins i Joyce Vincent - dodatkowy wokal (2)
Producent: George Clinton


Komentarze

  1. Zawsze zastanawiało mnie jakim cudem muzycy potrafią na kwasie nawet nie nagrywać płyty (to nie jest jedyny album tego typu, no bo przecież jeszcze "After Bathing at Baxter's" chociażby, albo, idę o zakład, że tak było, "Ash Ra Tempel"), ale w ogóle wziąć instrumenty do rąk i cokolwiek zagrać ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tytułwy utwóry kojarzy mi się Revolution 9 Beatelsów,czyli słaby,bez ładu i składu.Kiedyś myślałem że Funkadelic to najlepszy zespół funkowy do czasu aż poznałem H.Hancocka i Headhunters.

    OdpowiedzUsuń
  3. Album kwaśny a utwór tytułowy to szaleństwo...uwielbiam.

    W "Eulogy and Light" podkładem z efektem odwróconej taśmy jest utwór "Open Your Eyes" śpiewany przez Eddiego Hazela. Dołączali go jako bonus na reedycjach debiutu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Niedawno powtórzyłem ten album i niestety, nieco u mnie stracił. Doceniam wszelkie eksperymenty z brzmieniem i efektami, ale ciężko mi traktować tę płytę inaczej niż taką miłą ciekawostkę w dyskografii Funkadelic. Czuć groove w niektórych momentach, jest parę fajnych melodii, ale ogólnie, same utwory nie potrafią przyciągnąć bardziej mojej uwagi. Wszystko pomiędzy tytułowym, a "Eulogy and Light" jest jakieś takie bez większej ikry, a udziwnienia są wplatane trochę bez ładu i składu do tych kawałków, nieco na siłę - tak, to jest ciekawe, ale nic ponadto niestety. Cały album właściwie brzmi bardziej jak jakieś ćwiczenie z miksowania czy obróbki studyjnej (nie wiem jak inaczej to nazwać) niż pełnokrwista z krwi i kości muzyka. Tak, wszystko można nazwać muzyką, ale to wygląda bardziej jak taka próba; to jest coś, co można dać jako jakieś bonusy lub wydać jako archiwa po kilku czy kilkunastu latach, ale by robić z czegoś takiego pełnoprawne wydawnictwo studyjne? Lubię, jak możliwości studia nagraniowego są wykorzystywane w pełnej objętości, jako coś, czym można wspomóc przestrzeń, ale chyba nie powinny być celem samym w sobie, tylko środkiem do celu. Jeżeli to miało na celu stworzyć narkotyczną atmosferę, w pewnym sensie się to udało, ale osobiście, nie mam ochoty wracać więcej do tego albumu, bo po prostu, nie jest to coś, czego w chwili obecnej chciałbym słuchać. Tak jak piszę, poza eksperymentami "Free Your Mind... and Your Ass Will Follow" nie ma dużo do zaoferowania. Daję 7/10, bo jednak doceniam to, że nie próbowali stać w miejscu i to jednak jest unikatowe wydawnictwo na swój sposób. Lecz, poza eksperymentami i tymi udziwnieniami, pod każdym względem przegrywa z debiutem, a nawet i "Maggot Brain" ostatnio bardziej doceniłem; poza tytułowym utworem, który jest jedną z lepszych propozycji w katalogu tego zespołu, inne kawałki również wydają mi się bardziej wyraziste niż te na "Free Your Mind...".

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Annette Peacock - "I'm the One" (1972)

[Recenzja] Julia Holter - "Aviary" (2018)

[Recenzja] Amirtha Kidambi's Elder Ones - "New Monuments" (2024)

[Recenzja] Moor Mother - "The Great Bailout" (2024)

[Recenzja] Joni Mitchell - "Song to a Seagull" (1968)