[Recenzja] Eddie Henderson - "Sunburst" (1975)



Trzeci album Eddiego Hendersona przynosi kilka zmian. Ta najmniej istotna to przejście z wytwórni Capricorn pod skrzydła zasłużonej dla jazzu Blue Note. Poważniejsza to znaczące przegrupowanie zespołu. Z muzyków, którzy towarzyszyli mu na "Realization" i "Inside Out", w podstawowym składzie został tylko Bennie Maupin. Rola Bustera Williamsa i Billy'ego Harta ograniczyła się do zagrania w jednym utworze - w pozostałych ich miejsca zajęli odpowiednio Alphonso Johnson (z Weather Report) i Harvey Mason (z Head Hunters). George Duke zastąpił natomiast Herbiego Hancocka i Patricka Gleesona. W sesji wziął za to udział Julian Priester, współpracujący z Hendersonem po raz pierwszy od czasu "Sextant". Stężenie członków Mwandishi jest tu zatem wciąż wysokie. Ponadto, w nagraniu jednego utworu wziął udział Bobby Hutcherson - prawdopodobnie najsłynniejszy jazzowy wibrafonista (tutaj jednak grający na marimbie).

Największe zmiany zaszły jednak w kwestii muzycznego kierunku. Eddie, najwyraźniej zachęcony komercyjnym sukcesem Hancocka i jego Head Hunters, postanowił zwrócić się stronę funku. Już w rozpoczynających całość "Explodition" i "The Kumquat Kids" zwraca uwagę uproszczona, taneczna rytmika i bardziej syntetyczne brzmienie, a także potężna dawka energii. Nie brakuje w nich jednak długich i naprawdę dobrych popisów instrumentalnych. Zdecydowanie mniej ciekawie prezentuje się "Hop Scotch", w którym muzycy posunęli się za daleko w stronę czystego funku i mainstreamowego brzmienia. Kawałek jest po prostu kiepski. Za to w "Involuntary Bliss" nowa stylistyka fantastycznie miesza się z kosmicznym klimatem nagrań Mwandishi. Do stylu tej grupy bezpośrednio nawiązują natomiast takie nagrania, jak zatopiony w brzmieniu elektrycznych klawiszy tytułowy "Sunburst", hipnotyzujący "Galaxy" (w którym Maupin przypomina sobie o klarnecie basowym, rewelacyjnie wzbogacając nim nastrój), oraz - a właściwie przede wszystkim - prawdziwie transcendentny "We End in a Dream" (to właśnie w nim zagrali Williams i Hart).

"Sunburst" powinien spodobać się zarówno wielbicielom bardziej ambitnej odmiany elektrycznego jazzu, jak i osobom wolącym jego skomercjalizowaną, jazz-funkową formę. Oba te podejścia doskonale się tutaj przeplatają i uzupełniają, tworząc zaskakująco spójną całość (z której, niestety, trochę wyłamuje się jedno nagranie). Może nie jest to najlepszy solowy album Eddiego Hendersona (na to miano bardziej zasługuje na pewno "Realization"), ale prawdopodobnie mój ulubiony.

Ocena: 8/10



Eddie Henderson - "Sunburst" (1975)

1. Explodition; 2. The Kumquat Kids; 3. Sunburst; 4. Involuntary Bliss; 5. Hop Scotch; 6. Galaxy; 7. We End in a Dream

Skład: Eddie Henderson - trąbka, skrzydłówka, kornet; Bennie Maupin - saksofon, saxello, klarnet basowy; Julian Priester - puzon; George Duke - instr. klawiszowe; Alphonso Johnson - gitara basowa i kontrabas (1-6); Harvey Mason - perkusja (1-6)
Gościnnie: Bobby Hutcherson - marimba (6); Buster Williams - kontrabas (7); Billy Hart - perkusja (7)
Producent: Skip Drinkwater


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)