[Recenzja] Herbie Hancock - "Crossings" (1972)
Przed przystąpieniem do nagrywania "Crossings" - drugiej części "trylogii Mwandishi" - Herbie Hancock postanowił rozbudować swój klawiszowy zestaw. Do tamtej pory grał wyłącznie na pianinie akustycznym i elektrycznym, Teraz zdecydował się sięgnąć także po melotron i syntezatory. W związku z tymi ostatnimi, nawiązał współpracę z Patrickiem Gleesonem, który początkowo miał zająć się jedynie programowaniem, lecz ostatecznie wziął udział w nagrywaniu albumu (a wkrótce potem stał się pełnoprawnym członkiem Mwandishi). Nie wszystkim muzykom w zespole podobał się pomysł wykorzystania syntezatorów. Przeciwny temu był zwłaszcza Buster Williams, który twierdził, że nie jest to nawet instrument. Na "Crossings" syntezatory zostały jednak użyte ze smakiem i wyczuciem, zresztą pełnią niewielką rolę, polegającą na różnych niuansach i urozmaiceniu brzmienia. Dopiero na kolejnym albumie zostały wykorzystane na szerszą skalę.
Kolejna zmiana zaszła w samym podejściu do kompozycji. Słychać to przede wszystkim w wypełniającym całą pierwszą stronę winylowego wydania utworze "Sleeping Giant" autorstwa Hancocka. Zamiast typowej dla jazzu improwizacji wokół tematu, otrzymujemy tutaj wielowątkową strukturę przypominającą rock progresywny. Kompozycja składa się z pięciu części, zróżnicowanych pod względem klimatu i charakteru. Zespół zabiera w nich słuchacza w fantastyczną podróż, wypełnioną głównie kosmicznymi dźwiękami elektrycznego pianina, hipnotyzującym basem, polirytmicznymi partiami perkusyjnymi i subtelnymi dęciakami, choć nie brakuje też bardziej żywiołowych momentów, o wręcz rockowej dynamice. Utwór jest zarazem bardzo przystępny i nie powinien stanowić wyzwania dla słuchaczy ambitniejszych odmian rocka. Dwie kompozycje Benniego Maupina ze strony B mają już trochę bardziej eksperymentalny charakter. To w nich pojawiają się syntezatory, użyte do wykreowania kosmicznej atmosfery i różnych dziwnych odgłosów. Nieco oniryczny "Quasar" składa się jakby z dwóch części. Pierwsza połowa kompozycji może wydawać się nieco chaotyczna, jakby każdy z muzyków ciągnął ją w nieco innym kierunku, lecz w drugiej grają już w pełnej harmonii. Z kolei przez "Water Torture" przewija się całkiem chwytliwy motyw, lecz i ten utwór posiada bardzo luźną strukturę i w większości składa się z dźwiękowych eksperymentów. Za tworzenie świetnego klimatu odpowiadają głównie partie melotronu i klarnetu basowego.
"Crossings" to najbardziej przystępny, choć niepozbawiony ciekawych eksperymentów, album Mwandishi. Dlatego bez obaw mogą sięgnąć po niego nawet osoby nieosłuchane z jazzem (ale dobrze osłuchane z rockiem progresywnym i psychodelicznym). Zdecydowanie warto, bo to jeden z najlepszych albumów w bogatej dyskografii Herbiego Hancocka.
Ocena: 9/10
Herbie Hancock - "Crossings"
1. Sleeping Giant; 2. Quasar; 3. Water Torture
Skład: Mwandishi (Herbie Hancock) - instr. klawiszowe, instr. perkusyjne; Mwile (Bennie Maupin) - klarnet basowy, flet, saksofon, instr. perkusyjne; Mganga (Eddie Henderson) - trąbka, skrzydłówka, instr. perkusyjne; Pepo Mtoto (Julian Priester) - puzon, instr. perkusyjne; Mchezaji (Buster Williams) - gitara basowa, kontrabas, instr. perkusyjne; Jabali (Billy Hart) - perkusja i instr. perkusyjne; Patrick Gleeson - syntezator
Gościnnie: Victor Pantoja - kongi; Candy Love, Sandra Stevens, Della Horne, Victoria Domagalski, Scott Breach - głosy
Producent: David Rubinson
Kolejna zmiana zaszła w samym podejściu do kompozycji. Słychać to przede wszystkim w wypełniającym całą pierwszą stronę winylowego wydania utworze "Sleeping Giant" autorstwa Hancocka. Zamiast typowej dla jazzu improwizacji wokół tematu, otrzymujemy tutaj wielowątkową strukturę przypominającą rock progresywny. Kompozycja składa się z pięciu części, zróżnicowanych pod względem klimatu i charakteru. Zespół zabiera w nich słuchacza w fantastyczną podróż, wypełnioną głównie kosmicznymi dźwiękami elektrycznego pianina, hipnotyzującym basem, polirytmicznymi partiami perkusyjnymi i subtelnymi dęciakami, choć nie brakuje też bardziej żywiołowych momentów, o wręcz rockowej dynamice. Utwór jest zarazem bardzo przystępny i nie powinien stanowić wyzwania dla słuchaczy ambitniejszych odmian rocka. Dwie kompozycje Benniego Maupina ze strony B mają już trochę bardziej eksperymentalny charakter. To w nich pojawiają się syntezatory, użyte do wykreowania kosmicznej atmosfery i różnych dziwnych odgłosów. Nieco oniryczny "Quasar" składa się jakby z dwóch części. Pierwsza połowa kompozycji może wydawać się nieco chaotyczna, jakby każdy z muzyków ciągnął ją w nieco innym kierunku, lecz w drugiej grają już w pełnej harmonii. Z kolei przez "Water Torture" przewija się całkiem chwytliwy motyw, lecz i ten utwór posiada bardzo luźną strukturę i w większości składa się z dźwiękowych eksperymentów. Za tworzenie świetnego klimatu odpowiadają głównie partie melotronu i klarnetu basowego.
"Crossings" to najbardziej przystępny, choć niepozbawiony ciekawych eksperymentów, album Mwandishi. Dlatego bez obaw mogą sięgnąć po niego nawet osoby nieosłuchane z jazzem (ale dobrze osłuchane z rockiem progresywnym i psychodelicznym). Zdecydowanie warto, bo to jeden z najlepszych albumów w bogatej dyskografii Herbiego Hancocka.
Ocena: 9/10
Herbie Hancock - "Crossings"
1. Sleeping Giant; 2. Quasar; 3. Water Torture
Skład: Mwandishi (Herbie Hancock) - instr. klawiszowe, instr. perkusyjne; Mwile (Bennie Maupin) - klarnet basowy, flet, saksofon, instr. perkusyjne; Mganga (Eddie Henderson) - trąbka, skrzydłówka, instr. perkusyjne; Pepo Mtoto (Julian Priester) - puzon, instr. perkusyjne; Mchezaji (Buster Williams) - gitara basowa, kontrabas, instr. perkusyjne; Jabali (Billy Hart) - perkusja i instr. perkusyjne; Patrick Gleeson - syntezator
Gościnnie: Victor Pantoja - kongi; Candy Love, Sandra Stevens, Della Horne, Victoria Domagalski, Scott Breach - głosy
Producent: David Rubinson
Chyba mam inną wrażliwość muzyczną bo kupiłem i dziś słuchałem Mwandishi i Crossings i Mwndishi weszła jak masło będąc nią zachwycony a Crossings mimo że piszesz że najbardziej dostępna to jakoś mi nie weszła i nic z niej nie pamiętam a Mwandishi dalej chodzi mi po głowie...
OdpowiedzUsuńSądzę, że dla przeciętnego słuchacza ambitnego rocka, który jeszcze nie jest osłuchany z jazzem, "Crossings" jest bardziej przystępny, niż "Mwandishi", bo więcej tutaj elementów kojarzących się z rockiem.
Usuń