[Recenzja] Miles Davis - "Big Fun" (1974)



Następca "On the Corner" spotkał się z raczej chłodnym przyjęciem. Głównym powodem takiego stanu rzeczy był fakt, że album "Big Fun" wypełniają nagrania dokonane w różnych składach, na przestrzeni czterech lat (1969-72). Nie jest to jednak zbiór odrzutów. Są to utwory, które powstały pomiędzy sesjami nagraniowymi konkretnych albumów i po prostu nie pasowałyby do charakteru żadnego z nich. Co więcej, wszystkie nagrania zostały specjalnie na to wydawnictwo zmiksowane przez producenta Teo Macero (szczególnie napracował się w przypadku "Go Ahead John", sprytnie skompilowanego z kilku jamów muzyków), a wcześniej dobrane w taki sposób, aby tworzyć spójną całość.

"Big Fun" składa się z czterech utworów, w tym dwóch niemal półgodzinnych i dwóch lekko przekraczających 21 minut. Na oryginalnym, winylowym wydaniu każdy z nich zajmuje jedną stronę tego dwupłytowego wydawnictwa. Większość materiału została zarejestrowana pomiędzy sesjami do albumów "Bitches Brew" i "Jack Johnson", a jeden w okresie "On the Corner".

Najstarsze nagrania, czyli "Great Expectations" (w rzeczywistości są to połączone dwa utwory zarejestrowane tego samego dnia: "Great Expectations" i "Orange Lady") z listopada 1969 roku i "Lonely Fire" ze stycznia 1970 roku, zostały zarejestrowane w podobnym, rozbudowanym składzie, co "Bitches Brew", lecz dodatkowo poszerzonym o indyjskich muzyków: Khalila Balakrishnę (sitar) i - tylko w pierwszym z nich - Bihariego Sharimę (tambura, tabla). Pod względem muzycznym nagrania te nie mają właściwie nic wspólnego z ciężkim fusion z "Bitches Brew". Bliżej im do elektrycznego jazzu o ambientowym klimacie, znanego z "In a Silent Way". To pozornie monotonna, hipnotyzująca muzyka o medytacyjnym charakterze, zaczerpniętym z muzyki hindustańskiej. "Orange Lady" pod względem subtelności i nastroju przypomina utwór tytułowy z "In a Silent Way"; w "Great Expectations" i "Lonely Fire" transowy charakter został połączony z większą dynamiką.

"Go Ahead John", zarejestrowany w marcu 1970 roku, utrzymany jest już w jazzrockowej stylistyce "Jacka Johnsona". W przeciwieństwie do pozostałych utworów z "Big Fun", nagrany został w małym, zaledwie pięcioosobowym składzie - tylko trąbka, saksofon, elektryczna gitara i gitara basowa, oraz perkusja. Była to jedna z niewielu sesji Davisa bez udziału muzyka grającego na klawiszach. Gra sekcji rytmicznej Holland/DeJohnette ma funkowy puls, a gitarowe zagrywki McLaughlina zdecydowanie rockowo-bluesowy charakter. Lecz mimo tego, utwór dobrze wpisuje się w hipnotyczny klimat całości.

W powyższych utworach Davisa wciąż wspierali głównie muzycy o jazzowych korzeniach. W chwili wydania "Big Fun", większość z nich skupiała się już na własnych projektach, kontynuując w nich elektryczne eksperymenty Milesa: Wayne Shorter i Joe Zawinul w Weather Report, Herbie Hancock i Bennie Maupin w Mwandishi, a potem w The Headhunters, Chick Corea w Return to Forever, John McLaughlin i Billy Cobham w Mahavishnu Orchestra, a Jack DeJohnette w Directions. Inni rozpoczęli lub kontynuowali kariery solowe (niektórzy z nich, jak Dave Holland, całkowicie stronili od elektrycznego grania). Sesja nagraniowa "On the Corner" była ostatnią, podczas której Davisowi towarzyszyli dawni współpracownicy (Hancock, McLaughlin, DeJohnette, Maupin). W tamtym czasie trębacz zaczął budować zupełnie nowy skład, do którego ściągał muzyków z zespołów funkowych.

Wczesna wersja tego składu (w której ostał się jeszcze Maupin) w czerwcu 1972 roku - zaraz po zakończeniu głównej sesji nagraniowej "On the Corner" - zarejestrowała kompozycję "Ife". Choć nie odchodzi ona daleko od stylistyki wspomnianego przed chwilą albumu, jest znacznie bardziej przystępna. Opiera się na rewelacyjnym basowym motywie Michaela Hendersona, który pomimo hipnotyzującej repetycyjności, jest zarazem bardzo chwytliwy i nadaje niemal tanecznego charakteru. Linia basu stanowi perfekcyjną oś, wokół której pozostali instrumentaliści grają swoje porywające partie. W zamyśle utwór w całości miał się opierać na jednym rytmie, ale z powodu pomyłki któregoś z muzyków, został on w pewnym momencie przełamany, co niespodziewanie dało naprawdę interesujący efekt.

"Big Fun" zdecydowanie nie brzmi jak zbiór odrzutów. To pełnoprawny album, całkiem spójny, mający swój własny charakter. Na korzyść działa nawet to, że poszczególne utwory zostały zarejestrowane w różnych składach - dzięki temu, można tu usłyszeć więcej wybitnych instrumentalistów, niż na jakimkolwiek innym longplayu Milesa Davisa.

Ocena: 9/10



Miles Davis - "Big Fun" (1974)

LP1: 1. Great Expectations / Orange Lady; 2. Ife
LP2: 1. Go Ahead John; 2. Lonely Fire

Skład: Miles Davis - trąbka; Steve Grossman - saksofon (LP1: 1, LP2: 1); Bennie Maupin - klarnet basowy i flet (LP1: 1,2, LP2: 2); John McLaughlin - gitara (LP1: 1, LP2: 1); Khalil Balakrishna - sitar (LP1: 1, LP2: 2); Bihari Sharima - tambura, tabla (LP1: 1); Herbie Hancock - elektryczne pianino (LP1: 1); Chick Corea - elektryczne pianino (LP1: 1, LP2: 2); Ron Carter - kontrabas (LP1: 1); Harvey Brooks - gitara basowa (LP1: 1, LP2: 2); Billy Cobham - perkusja (LP1: 1, LP2: 2); Airto Moreira - instr. perkusyjne (LP1: 1, LP2: 2); Sonny Fortune - saksofon i flet (LP1: 2); Carlos Garnett - saksofon (LP1: 2); Lonnie Liston Smith - elektryczne pianino (LP1: 2); Harold Williams - elektryczne pianino (LP1: 2); Michael Henderson - gitara basowa (LP1: 2); Al Foster - perkusja (LP1: 2); Billy Hart - perkusja (LP1: 2); Badal Roy - tabla (LP1: 2); James Mtume - instr. perkusyjne (LP1: 2); Dave Holland - gitara basowa (LP2: 1), kontrabas (LP2: 2); Jack DeJohnette - perkusja (LP2: 1, LP2: 2); Wayne Shorter - saksofon (LP2: 2); Joe Zawinul - instr. klawiszowe (LP2: 2)
Producent: Teo Mecero


Komentarze

  1. Nic nie wspominasz o wersji kompaktowej, gdzie na każdej płycie są po 2 dodatkowe kompozycje - dwie niespełna 10 minutowe, jedna prawie 20 i jedna 6 minutowa, co w de facto mogłoby ukazać się jako odrębny album. Słyszałeś je?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam właśnie to wydanie "Big Fun", kompakt z bonusami. A nie wspominam o tych utworach tutaj, ponieważ one oryginalnie zostały wydane w boksie "The Complete 'Bitches Brew' Sessions", który ma osobną recenzję.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Annette Peacock - "I'm the One" (1972)

[Recenzja] Julia Holter - "Aviary" (2018)

[Recenzja] Amirtha Kidambi's Elder Ones - "New Monuments" (2024)

[Recenzja] Moor Mother - "The Great Bailout" (2024)

[Recenzja] Joni Mitchell - "Song to a Seagull" (1968)