[Recenzja] Breakout - "Na drugim brzegu tęczy" (1969)



Debiutancki album grupy Breakout, "Na drugim brzegu tęczy", to pierwszy prawdziwie (choć nie całkiem) rockowy album, jaki ukazał się w Polsce. Zespół ewidentnie był pod wpływem anglosaskiej muzyki. Co prawda, dziś można stwierdzić, że longplay jest spóźnioną o jakieś dwa lata odpowiedzią na tamtejsze granie, jednak trzeba pamiętać, że to były nieco inne czasy, gdy wszystko z Zachodu dochodziło tu ze znacznym opóźnieniem. Jedno jest pewne. W 1969 roku nikt w Polsce nie brzmiał tak, jak Breakout. Ciężkie gitarowe riffy i mocna gra sekcji rytmicznej w takich kawałkach, jak "Poszłabym za tobą", "Na drugim brzegu tęczy" czy "Gdybyś kochał, hej!", wyraźnie zdradzają wpływy prekursorów hard rocka - Cream i The Jimi Hendrix Experience. Zespół nie ogranicza się jednak do kopiowania wspomnianych klasyków. W "Poszłabym za tobą" pojawia się interesujące zwolnienie z solówką na flecie, a utwór tytułowy wzbogacony jest jazzującymi partiami saksofonu - na obu tych instrumentach zagrał Włodzimierz Nahorny, uznany muzyk jazzowy. Wyróżnić warto także oparty na bluesowych zagrywkach "Nie ukrywaj - wszystko wiem", przywodzące na myśl bardziej psychodeliczne kawałki Cream "Masz na to czas" (w którym fajnym smaczkiem jest cytat z "Satisfaction" Stonesów) oraz "Gdzie chcesz iść".

O ile wspomnianym dotąd utworom nic nie mogę zarzucić pod względem muzycznym, tak problem stanowi warstwa wokalna. Bigbitowy śpiew Miry Kubasińskiej nie pasuje do tego typu muzyki i sprawia, że brzmi ona archaicznie. Gdyby śpiewał tutaj ktoś inny (np. gitarzysta Tadeusz Nalepa, który zresztą odpowiada za chórki i drugi wokal w "Gdybyś kochał, hej!"), utwory mogłyby robić znacznie lepsze wrażenie i nie zestarzały się tak bardzo. Dlatego też zdecydowanie słabiej wypadają tutaj łagodniejsze nagrania, w których wszystko podporządkowane jest wysuniętemu na pierwszy plan wokalowi - "Powiedzieliśmy już wszystko" i przeróbka niemenowskiego "Czy mnie jeszcze pamiętasz?". Trochę ratują je jednak partie Nahornego i pulsujący bas Michała Muzolfa. Czymś zupełnie niezrozumiałym i niepotrzebnym jest natomiast "Wołanie przez Dunajec" - dziwaczne połączenie rocka i... muzyki góralskiej, nagrany z pomocą żeńskiego chóru Alibabki. Jeszcze bardziej kuriozalne i nie na miejscu jest tango "Po ten księżyc złoty", ale to już ewidentny żart, nie trwający nawet minuty. Bez tych dwóch nagrań longplay byłby na pewno spójniejszy i po prostu lepszy.

Resumując, "Na drugim brzegu tęczy" jest albumem bardzo ważnym, przełomowym dla polskiej muzyki, lecz mającym liczne mankamenty. I, nie ma co ukrywać, dość wtórnym wobec muzyki anglosaskiej. Co było dużą zaletą w chwili wydania, gdy dostęp do zachodnich płyt był bardzo utrudniony, ale z dzisiejszej perspektywy już nią nie powinno być. Nawet jeśli ta wtórność ukrywana jest typowo polskim podejściem do partii wokalnych, gdyż właśnie one są tutaj najsłabszym ogniwem. Na szczęście, zespół wyciągnął z tego wnioski w przyszłości... ale o tym napiszę w kolejnych recenzjach.

Ocena: 6/10



Breakout - "Na drugim brzegu tęczy" (1969)

1. Poszłabym za tobą; 2. Nie ukrywaj - wszystko wiem; 3. Na drugim brzegu tęczy; 4. Czy mnie jeszcze pamiętasz?; 5. Wołanie przez Dunajec; 6. Masz na to czas; 7. Gdybyś kochał, hej!; 8. Powiedzieliśmy już wszystko; 9. Gdzie chcesz iść; 10. Po ten księżyc złoty

Skład: Mira Kubasińska - wokal; Tadeusz Nalepa - gitara, dodatkowy wokal; Michał Muzolf - gitara basowa; Józef Hajdasz - perkusja
Gościnnie: Włodzimierz Nahorny - saksofon i flet; Alibabki - dodatkowy wokal (5)
Producent: Wojciech Piętowski i Halina Jastrzębska-Marciszewska


Komentarze

  1. Świetny album, do którego nadal lubię powracać. Wokal Miry mi nie przeszkadza. I jeszcze jedno - brzmienie; płyta nawet dziś brzmi bardzo świeżo (co trudno powiedzieć o polskich płytach z przełomu lat 70-80).

    OdpowiedzUsuń
  2. O w końcu coś po polsku. Rzeczywiście to jeden z pierwszych rockowych płyt w Polsce. Niemen na wcześniejszych przed Enigmatikiem raczej nie grał rocka a soul i big beat. Skaldowie tak samo.Bo To jedyne poważne firmy które coś rockowego czasami grały do czasu powstania płyty Breakoutu. Bo o Czerwonych Gitarach czy innym beatowym badziewiu nie ma co wspominać. A planujesz zrecenzować coś Niemena? Enigmatic np? Bo sądzę że rock progresywny Skaldów nie bardzo Cię zainteresuje oni własnie łączyli rocka z muzyką góralską która jak widzę nie bardzo ci się podoba. Ale Niemen sądzę że mógłby ci podejść. Szczególnie wspomniany Enigmatic i Czerwony Album. Tam jest trochę nawet hard rockowego grania. I z tych starych zespołów zainteresuj się Trzema Koronami i ich płytą debiutancką, Klenczon grał tam ostro, a także Dżamblami bo widzę że lubisz jazz rocka. SBB pewnie znasz i pozostałe polskie z elity.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam kilka progresywnych albumów Niemena, z pozostałymi też mam zamiar się zapoznać. Na razie nie mam w planach recenzowania, ale może jeszcze w tym roku się za to wezmę. Z twórczością SBB jakoś nigdy nie miałem okazji się bliżej zaznajomić. Z ciekawych polskich kapel jest jeszcze niewspomniany przez Ciebie Nurt, choć tam też wokal jest kiepski.

      Usuń
    2. Ja dodam od siebie pewną mocną pozycję - Klan "Mrowisko" progresywny rock w najlepszym polskim wydaniu.

      Usuń
    3. Polecam zapoznać się z twórczością SBB. Bo naprawdę warto.Szczególnie album "Pamięć" i ich te piękne suity które wcale nie nudzą. Nurt owszem fajny ale wokal jest słaby. Jeśli chodzi jeszcze o płyty to Dżamble "Wolanie o słońce nad światem" Skaldowie "Od Wschodu do Zachodu Słońca" i wymieniony powyżej "Mrowisko" Klanu. Jeśli chodzi o hard rocka to zainteresuj się grupą Stress, a także debiutem Testu. To obok Trzech Koron o którym wcześniej wspomnialem jedyne w Polsce grupy z początków lat 70-tych które grały hard rocka. Choć w szczególności zespół Test trochę kopiował Deep Purple ale skoro inspirować się to od najlepszych. A jeszcze jedno.Jeśli chodzi o inspirację.Pewnie słyszałeś nie raz "Jaskółkę uwięzioną" Stana Borysa, porównaj to do King Crimson i w czególności "Epitaph". Pieśni podobne a jednak inne. Nie jestem zwolennikiem kopiowania czyiś utworów ale jednak cieszy że nasi polscy artyści wtedy słuchali takich firm jak King Crimson czy Deep Purple i próbowali nawiązywać do tych grup. Jak już coś kopiować to od najlepszych.

      Usuń
  3. Instrumantalnie album jest super ale głos Miry momentami brzmi nienaturalnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiesz, że ta strona wykorzystuje Twoje recenzje?
    https://multikulti.com/blues/7308-na_drugim_brzegu_teczy_vinyl_1lp-190295943998.html

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie miałem pojęcia, ale przynajmniej podano źródło i autora. Zdarzało się to wcześniej w innych miejscach, ale bez takich informacji. Wtedy zareagowałem, teraz nie widzę konieczności. Może ktoś stamtąd trafi tutaj.

      Usuń
    2. a tak z ciekawosci to jak wtedy reagujesz?

      Usuń
    3. Wystarczyła prośba o usunięcie lub podanie źródła.

      Usuń
  5. W sumie to w latach 60-tych i 70-tych, jak na blok wschodni, mieliśmy dużo zespołów rockowych- Niebiesko-Czarni, Czerwone Gitary, Czerwono-Czarni, Breakout, Kombi, Niemen, SBB, Budka Suflera, Krzysztof Klenczon/Trzy Korony, Skaldowie, Klan- wiadomo, albumy były nierówne i nieco spóźnione (ale to zdarzało się na całym świecie- chociażby taki debiut Rush czy albumy Triumph), jednak pojedyncze utwory wypadają niekiedy bardzo ciekawie np. "Nie o Tobie dzisiaj myślę" czy "W Beatlandzie" Czerwono-Czarnych. Planujesz zrecenzować jeszcze coś z Polski z tamtych lat?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie w innych krajach nie brakowało rockowych grup, które ze swoją muzyką mniej lub bardziej się spóźniły. Problemem polskiej sceny był jednak brak twórców grających na czasie lub poszerzających granice gatunku. Czesław Niemen, zwłaszcza z okresu Grupy Niemen, to chlubny wyjątek od reguły. Być może nie jedyny, ale trudno mi przywołać z pamięci inny przykład.

      Nie mam w planach pisania o polskich grupach z tamtego okresu. Może kiedyś pojawi się SBB, który od dawna wciąż odkładam na kiedy indziej.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024