[Recenzja] Gentle Giant - "In a Glass House" (1973)



"Octopus" doprowadził styl Gentle Giant do perfekcji, ale niestety okazał się także końcem pewnego etapu. Z zespołu zdecydował się odejść Phil Shulman, mający dość tras koncertowych i narastających konfliktów między nim, a jego braćmi, Derekiem i Rayem. Muzycy nie zdecydowali się przyjąć nikogo na jego miejsce. Zwiększyła się natomiast rola Dereka, który wysunął się na pozycję głównego wokalisty (choć w studiu wciąż miał dzielić się partiami wokalnymi z Kerrym Minnearem) i został jedynym członkiem grupy umiejącym grać na saksofonie. Wraz z odejściem Phila, zmieniła się muzyka zespołu. Na "In a Glass House" wszystkie składowe elementy stylu Gentle Giant są obecne, ale doszła nowa inspiracja - amerykańskim jazz rockiem, co słychać przede wszystkim w brzmieniu albumu.

Na longplayu dominują wyjątkowo długie - jak na ten zespół - utwory. "The Runaway", "Experience" i tytułowy "In a Glass House" przekraczają siedem minut, a "Way of Life" - osiem (co czyni go drugim najdłuższym - po "Nothing at All" z debiutu - utworem w dyskografii grupy). "The Runaway", "Way of Lie" i "Experience" opierają się na wyrazistej grze sekcji rytmicznej - jak zwykle bardzo skomplikowanej, lecz tym razem funkowo roztańczonej. Stanowi ona akompaniament dla typowych dla grupy elementów: intrygujących partii wokalnych, rozbudowanych brzmień klawiszowych (często syntezatorowych) i zadziornej gitary. Tu i ówdzie pojawiają się stanowiące kontrapunkt fragmenty z łagodniejszymi motywami nawiązującymi do muzyki dawnej, także poprzez instrumentarium (flet, organy, smyczki). W podobny sposób - ale z bardziej rockową grą sekcji rytmicznej i wysuwającą się na pierwszy plan riffującą gitarą - zbudowany został doskonały utwór tytułowy, pełen interesujących kontrastów rytmicznych, melodyjnych i nastrojowych. To bez wątpienia kulminacyjny punkt albumu. Całości dopełniają dwa krótsze, spokojniejsze utwory, bliższe wcześniejszych dokonań grupy. "An Inmate's Lullaby" to bardzo awangardowa kompozycja, pozbawiona rytmu, niemelodyjna. Dla odmiany, "A Reunion" to bardzo melodyjny, prześliczny utwór, oparty głównie na akompaniamencie instrumentów smyczkowych, nawiązując tym i do folku, i do muzyki dawnej.

Gentle Giant od zawsze grało skomplikowaną muzykę, ale "In a Glass House" sprawia wrażenie jeszcze trudniejszego w odbiorze, niż "Octopus" czy "Acuiring the Taste". Amerykański wydawca zespołu tak bardzo przestraszył się niekomercyjności tego albumu, że skazał tamtejszych słuchaczy na importowanie egzemplarzy z Europy. "In a Glass House" rzeczywiście nie należy do najbardziej przystępnych albumów, wymaga jeszcze więcej przesłuchań niż poprzednie (i późniejsze) dokonania zespołu, ale warto poświęcić mu ten czas, bo to także jedno z największych osiągnięć Gentle Giant i całego progresywnego rocka.

Ocena: 10/10



Gentle Giant - "In a Glass House" (1973)

1. The Runaway; 2. An Inmate's Lullaby; 3. Way of Life; 4. Experience; 5. A Reunion; 6. In a Glass House

Skład: Derek Shulman - wokal (1-4,6), flet (1), saksofon (6); Kerry Minnear - wokal, instr. klawiszowe, flet (1,3), instr. perkusyjne (2), wiolonczela (5); Gary Green - gitara, flet (3), mandolina (6), instr. perkusyjne (6); Ray Shulman - gitara basowa, gitara (1,6), skrzypce (3-6), instr. perkusyjne (4), dodatkowy wokal; John Weathers - perkusja i instr. perkusyjne
Producent: Gentle Giant i Gary Martin


Komentarze

  1. Choć w wielu wypowiedziach czytam/słyszę o zachwytach nad tą właśnie pozycją, osobiście - będąc zagorzałym wielbicielem GG od ich muzycznych początków - zupełnie nie podzielam tego zdania. Płyta, owszem niezła ale na poziomie max. 7-8 pkt. Zbyt mało "powietrza" pomiędzy poszczególnymi dźwiękami - co było tak charakterystyczne i wspaniałe w poprzednich dokonaniach. Lubię ale nie kocham... :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie najtrudniejsza ich płyta. Piękna, jedna z najlepszych, ale cholernie ciężka do załapania, chyba przez tą amerykańskość.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024