Posty

Wyświetlanie postów z wrzesień, 2016

[Recenzja] Jimi Hendrix - "Machine Gun: The Fillmore East First Show" (2016)

Obraz
Na przełomie 1969 i 1970 roku Jimi Hendrix dał cztery występy w nowojorskim Fillmore East - po dwa 31 grudnia oraz 1 stycznia. Towarzyszył mu wówczas nowy zespół, nazwany Band of Gypsys, w skład którego wchodzili także basista Billy Cox i perkusista Buddy Miles. Grupa okazała się efemerydą. Pod koniec stycznia zagrała jeszcze jeden koncert, który był kompletną porażką z powodu występującego na haju lidera. Niektórzy wierzą, że to ówczesny menadżer, Michael Jeffery, podał muzykowi LSD, ponieważ chciał rozpadu Band of Gypsys oraz powrotu wcześniejszej grupy The Jimi Hendrix Experience, z Mitchem Mitchellem i Noelem Reddingiem. Jeżeli faktycznie tak było, to osiągnął swój cel jedynie połowicznie. Band of Gypsys faktycznie się rozpadło, a do swojego kolejnego składu Jimi ściągnął z powrotem Mitchella, ale jednocześnie zdecydował się kontynuować współpracę z Coxem, swoim kumplem jeszcze z czasów służby wojskowej. Wszystkie cztery występy tria w Fillmore East zostały profesjonalnie za

[Recenzja] Gary Moore - "Blues for Greeny" (1995)

Obraz
"Blues for Greeny" to hołd dla jednego z największych idoli Gary'ego Moore'a - Petera Greena. Na repertuar złożyły się wyłącznie utwory, które ten nieco zapomniany gitarzysta nagrał z Johnem Mayallem i jego Bluesbreakers ("The Same Way", "The Supernatural") lub z założonym przez siebie Fleetwood Mac (wszystkie pozostałe). Co ciekawe, Moore nie sięgnął po te najbardziej oczywiste tytuły - jak "Black Magic Woman", "Albatross", "Man of the World", "Oh Well" czy "The Green Manalishi" - lecz wybrał mniej znane kawałki. W zdecydowanej większości są to kompozycje jego autorstwa lub współautorstwa, choć znalazło się też miejsce na "Need Your Love So Bad" Little Willie'ego Johna, który grupa Fleetwood Mac włączyła do swojego wczesnego repertuaru. Moore postanowił zagrać nawet na dokładnie tej samej gitarze Les Paul Standard z 1959 roku, której Peter Green używał w oryginalnych nagraniach -

[Recenzja] Anthrax - "Among the Living" (1987)

Obraz
Cykl "Ciężkie poniedziałki" #9 1986 mógł być najlepszym rokiem dla thrash metalu, który pomimo swojej brutalności i ciężaru coraz bardziej przenikał do mainstreamu. To wtedy grupy Metallica, Megadeth i Slayer wydały swoje najsłynniejsze stricte thrashowe płyty: "Master of Puppets", "Peace Sells… But Who's Buying?" oraz "Reign in Blood". Do kompletu zabrakło jedynie pełnowymiarowego wydawnictwa Anthrax - nowojorski kwintet dopiero pracował nad "Among the Living". Album ukazał się dopiero na początku kolejnego roku, jednak w dyskografii zespołu jest dokładnie tym, czym wspomniane wyżej klasyki dla ich twórców. Tym, co od razu zwraca uwagę, okazuje się znaczny progres w kwestii brzmienia. Za odpowiednią jakość nagrań - i właściwy dla takiej muzyki ciężar - zadbał producent oraz inżynier dźwięku Eddie Kramer, znany ze współpracy z Jimim Hendrixem, Led Zeppelin, Erikiem Claptonem czy The Rolling Stones. Jednak "Among the Living&

[Recenzja] Island - "Pictures" (1977)

Obraz
Jednym z ciekawszych przedstawicieli tzw. Nieznanego Kanonu Rocka (jakkolwiek głupio by to określenie nie brzmiało) jest pochodząca ze Szwajcarii grupa Island. Istniała tylko przez krótki okres drugiej połowy lat 70. - dokładne lata działalności nie są znane - i pozostawiła po sobie dwa wydawnictwa, w tym jedno opublikowane dopiero po wielu latach. Debiutancki album "Pictures" przyciąga uwagę już swoją niepokojącą okładką, stworzoną przez kontrowersyjnego H. R. Gigera, mającego na koncie także grafiki "Brain Salad Surgery" Emerson, Lake & Palmer, "Attahk" francuskiej grupy Magma, "To Mega Therion" Celtic Frost czy "How the Gods Kill" Danzig. Mroczny styl Gigera idealnie komponuje się z muzyką Island. W nagraniu tej płyty udział wzięli klawiszowiec Peter Scherer, grający na różnych instrumentach dętych René Fisch, perkusista Güge Jürg Meier oraz były wokalista hardrockowego Toad, Benjamin Jäger. W zespole nie było w tamtym czasie

[Recenzja] Led Zeppelin - "The Complete BBC Sessions" (2016)

Obraz
Grupa Led Zeppelin zawsze była wyjątkowo powściągliwa w wydawaniu albumów koncertowych. W czasie działalności zespołu ukazała się zaledwie jedna koncertówka, "The Song Remains the Same". Kolejna ujrzała światło dzienne dopiero dwadzieścia jeden lat później. Wtedy właśnie, pod koniec 1997 roku, wydany został album "BBC Sessions". Wydawnictwo przyniosło naprawdę solidną porcję muzyki - dwie płyty kompaktowe, zawierające w sumie 24 utwory o łącznym czasie trwania przekraczającym dwie i pół godziny. Niestety, był też pewien mankament - album nie wyczerpał tematu nagrań zespołu dla brytyjskiego radia. Część materialu pominięto z prozaicznego powodu braku miejsca. Na ich publikację trzeba było czekać niemal kolejne dwadzieścia lat. Właśnie wydany album "The Complete BBC Session" zawiera zarówno materiał znany z "BBC Sessions", jak i trzeci kompakt - dostępne jest także pięciopłytowe wydanie winylowe - z dziewięcioma dodatkowymi utworami, z których

[Recenzja] Ghost - "Popestar" (2016)

Obraz
To chyba nowa tradycja, że niedługo po wydaniu kolejnego albumu - od premiery płyty "Meliora" minął ledwie rok - Ghost wraca z EPką wypełnioną głównie przeróbkami cudzych kompozycji. W przeciwieństwie jednak do "If You Have Ghost" sprzed trzech lat, "Popestar" zawiera też jeden autorski, zupełnie premierowy kawałek. Jeżeli jest to nagranie z tej samej sesji, co "Meliora", to zupełnie mnie nie dziwi, że "Square Hammer" nie znalazł się na tamtym wydawnictwie. Odstawałby jednak nie tyle poziomem, co charakterem - to Ghost w nieco lżejszym, bardziej przebojowym wydaniu. Całkiem możliwe, że to najbardziej chwytliwy kawałek w dotychczasowej karierze tajemniczej grupy. Pewnym zaskoczeniem może być natomiast wybór cudzesów, bo Echo & The Bunnymen, Simian Mobile Disco, Eurythmics czy szwedzka grupa post-punkowa Imperiet to stylistycznie raczej odległe klimaty od Ghost. Szczególnie udanie wypada "I Believe" SMD, który z tandetnego

[Recenzja] Trettioåriga Kriget - "Krigssång" (1975)

Obraz
Drugi album szwedzkiego kwartetu Trettioåriga Kriget, "Krigssång" ( pieśń wojenna ), to udana kontynuacja i rozwinięcie eponimicznego debiutu. Udało się zachować to, co tam się udało - czyli przede wszystkim to charakterystyczne, całkiem ciężkie na tamte czasy i dobrze zbalansowane brzmienie - a jednocześnie zaprezentować materiał bardziej zróżnicowany, niezlewający się w nierozpoznawalną masę. Dużo tutaj różnego rodzaju urozmaiceń. Już w otwierającym całość podniosłym utworze tytułowym istotną rolę pełni gitara akustyczna i melotron, jednak utwór stopniowo nabiera na intensywności, dochodzą ostrzejsze solówki i przede wszystkim mocna, głęboka partia basu. W "Metamorfoser" nastrój z początku jest jeszcze bardziej sielski, z czym kontrastuje cięższa, lekko jazzująca część środkowa. Dopiero folkowy "Jag Och Jag Och "Jag"" zawiera stricte akustyczną aranżację. Dla odmiany tuż po nim rozbrzmiewają dwa najcięższe utwory - "Mitt Mirakel"

[Recenzja] Stone the Crows - "Stone the Crows" (1970)

Obraz
Szkocki zespół Stone the Crows powstał pod koniec lat 60. i obrał popularny w tamtym czasie, choć już nieco przemijający, kierunek - granie na pograniczu rocka oraz bluesa. Przy dziesiątkach podobnych kapel byłoby niezwykle trudno się przebić, jednak Szkoci mieli pewien atut, odróżniający ich od innych brytyjskich grup blues-rockowych. Przy mikrofonie stała bowiem wokalistka, Maggie Bell. W tamtych czasach kobiety niezwykle rzadko zasilały składy rockowych zespołów, szczególnie w Wielkiej Brytanii był to prawdziwy ewenement. W dodatku nie była to byle jaka wokalistka - dzięki zbliżonej barwie głosu, swoim możliwościom i charyzmie szybko zyskała tytuł brytyjskiej Janis Joplin . Także towarzyszący jej instrumentaliści dysponowali odpowiednimi umiejętnościami. Gitarzysta Les Harvey, śpiewający basista Jimmy Dewar (później w grupie Robina Trowera) i klawiszowiec John McGinnis doskonale znali się na swoim fachu, zaś perkusista Colin Allen - jedyny Anglik w tym gronie - doświadczenie zd

[Recenzja] Paradise Lost - "Icon" (1993)

Obraz
Cykl "Ciężkie poniedziałki" #8 Twórczość Paradise Lost ewoluowała w bardzo konsekwentny sposób, stopniowo odwracając się o sto osiemdziesiąt stopni, a potem powoli wracając do punktu wyjścia. Trzy pierwsze albumy Brytyjczyków, wraz z wczesnymi dokonaniami grup Anathema i My Dying Bridge, uchodzą za początek tzw. metalu gotyckiego, który w tamtych czasach był hybrydą doom metalu (miażdżący ciężar, wolne tempa), death metalu (brutalność, growle) oraz rocka gotyckiego (charakterystyczny klimat). Płyty "Icon" i "Draconian Times" przyniosły jednak zwrot ku bardziej melodyjnymi graniu, z czystym śpiewem i coraz większą rolą brzmień klawiszowych. Te ostatnie powoli zaczęły dominować na "One Second", by niemal całkiem wyprzeć gitary na zdradzającym silną inspirację Depeche Mode "Host". Początek XXI wieku przyniósł powrót gitarowego brzmienia, ale też stylistykę bliską ówczesnego rock-metalowego mainstreamu. Miłą niespodzianką okazał się album &

[Recenzja] Khan - "Space Shanty" (1972)

Obraz
Jedną z ciekawszych odmian rocka progresywnego jest tzw. scena Canterbury. To właśnie z tym brytyjskim miastem była związana część przedstawicieli nurtu, którego epicentrum jednak szybko przeniosło się do Londynu, a zespołów zainspirowanych brzmieniem Canterbury zaczęło przybywać także w innych regionach Europy Zachodniej. Można powiedzieć, że wszystko zaczęło się od kanterberyjskiej grupy The Wilde Flowers, założonej w 1964 roku, która wprawdzie grała typowego dla tamtych czasów rhythm and bluesa, ale to właśnie w niej zaczynali karierę późniejsi założyciele grup Soft Machine i Caravan, które wraz z zespołami Gong oraz Egg zdefiniowały nową stylistykę. Wprawdzie każdy z nich grał nieco inaczej, jednak łączą je inspiracje - w różnych proporcjach - psychodelią, jazzem czy współczesną muzyką poważną, a także niechęć do obecnego w innych odmianach proga patosu. Warto jeszcze wspomnieć, że muzycy tych grup spotykali się w różnych konfiguracjach w kolejnych kapelach, jak Matching Mole,

[Recenzja] BBM - "Around the Next Dream" (1994)

Obraz
Ćwierć wieku po rozpadzie Cream, doszło do ponownej współpracy dwóch członków tej grupy - Jacka Bruce'a i Gingera Bakera. Składu dopełnił Gary Moore, niejako zajmując miejsce Erica Claptona. Do powstania tego nowego tria - nazwanego BBM od pierwszych liter nazwisk muzyków - doszło w sumie nieco przypadkiem. "Around the Next Dream" miał być po prostu kolejnym solowym albumem Moore'a, jednak już na etapie komponowania w projekt mocno zaangażował się zaproszony przez gitarzystę do współpracy Bruce. To właśnie on zasugerował zatrudnienie Bakera, gdy okazało się, że ówczesny perkusista Moore'a ma inne zobowiązania w czasie sesji nagraniowej. Co prawda Ginger, delikatnie mówiąc, nigdy nie przepadał za Jackiem, ale też od dawna nie nagrał niczego dochodowego, a za udział w tej sesji zaproponowano mu pokaźną sumę. Co ciekawe, jeśli wierzyć słowom perkusisty, dopiero po zarejestrowaniu swoich partii dowiedział się, że w projekt zaangażowany jest także Gary. Ponieważ

[Recenzja] Testament - "The New Order" (1988)

Obraz
Cykl "Ciężkie poniedziałki" #7  Ze wszystkich ewentualnych kandydatów do poszerzenia thrash-metalowej Big 4 najbardziej sensownym wyborem może być Testament. Nie stawiałbym ani na Exodus, który zawsze wydawał mi się zbyt jednostajny, ani na Overkill, gdzie na płytach z klasycznego okresu słyszę zbyt wiele niezamierzonego kiczu. O innych kapelach nie ma chyba nawet co wspominać - mało kto w ogóle je proponuje ze względu na niszową popularność lub względy geograficzne. Tymczasem grupie Testament całkiem sprawnie wychodziło łączenie thrashowego łojenia z dość wyrazistymi kompozycjami, zdarzały się jej wypady w odrobinę inne rejony muzyczne, a do tego nawet nieźle radziła sobie pod względem komercyjnym. Dlaczego więc zespół nie jest wymieniany jednym tchem z Metalliką, Slayerem, Megadeth i Anthrax? Mimo wszystko kompozycje kwintetu nie są aż tak charakterystyczne, jak u wyżej wymienionych. Nie bez znaczenia jest też fakt zadebiutowania dopiero w 1987 roku, gdy tzw. wielka czw

[Recenzja] Trettioåriga Kriget - "Trettioåriga Kriget" (1974)

Obraz
Trettioåriga Kriget - wojna trzydziestoletnia w tłumaczeniu ze szwedzkiego - to bardzo dziwna nazwa dla zespołu. Kapela powstała w 1970 roku w Sztokholmie z inicjatywy szóstki nastolatków, w tym aż dwóch bębniarzy. Dość szybko z oryginalnego składu zostali tylko basista Stefan Fredin oraz perkusista Dag Lundquist, a poniekąd także Olle Thörnvall, który jednak porzucił grę na gitarze i harmonijce, aby skupić się wyłącznie na pisaniu tekstów. Nowymi muzykami zostali wokalista o swojsko brzmiącym nazwisku Robert Zima (z pochodzenia Austriak) oraz gitarzysta Christer Åkerberg. Kolejnych kilka lat muzycy spędzili na tworzeniu autorskiego materiału oraz szlifowaniu stylu. Dopiero w 1974 roku podpisali pierwszy kontrakt i nagrali swój debiutancki, eponimiczny longplay. Zawarta na nim muzyka jest różnie klasyfikowana, bywa nawet zaliczana do rocka progresywnego, jednak zdecydowanie dominują tu elementy hardrockowe czy nawet proto-metalowe. Taki "Kaledoniska Orogenesen" w najcięższ