[Recenzja] Rare Earth - "Get Ready" (1969)



Odnosząca ogromne sukcesy w latach 60. wytwórnia Motown specjalizowała się wyłącznie w muzyce afroamerykańskiej. Szczególnie w R&B, który był wówczas w Stanach najbardziej popularnym gatunkiem. Pod koniec dekady zaczęło jednak wzrastać zainteresowanie granym głównie przez białych muzyków rockiem. Przedstawiciele Motown Records zdecydowali się na to odpowiedzieć otwarciem nowego pododdziału, Rare Earth Records, nazwanym tak od… pierwszej zakontraktowanej grupy. Propozycja nazwy padła ze strony samego zespołu, w formie żartu, jednak ku zaskoczeniu muzyków spotkała się z aprobatą. Na tym labelu zaczęto wydawać płyty bardziej gitarowe, odstające od profilu spółki-matki.

Rare Earth miał już wówczas na koncie jeden album, wydany przez Verve w 1968 roku "Dreams/Answers", który wypełniły wyłącznie przeróbki cudzych kompozycji, zaprezentowanych w zupełnie nieodkrywczych, nieciekawych formalnie wersjach, a stylistycznie utrzymanych gdzieś na pograniczu popu, soulu i psychodelii. Co ciekawe, jedna z tych piosenek, "Get Ready" z repertuaru The Temptations, powraca także na drugim longplayu, któremu zresztą daje tytuł. W tym jednak wykonaniu pierwowzór posłużył za punkt wyjścia do dwudziestominutowego jamu, podczas którego wszyscy muzycy mają czas na zaprezentowanie swoich popisów. Nie jest to może improwizacja na miarę największych rockowych grup tamtych czasów, jak Cream, Band of Gypsys, The Allman Brothers Band, Quicksilver Messenger Service czy Grateful Dead, jednak jest to bardzo przyjemne granie w duchu epoki, zanurzone w psychodeliczno-soulowym klimacie, a jednocześnie niepozbawione rockowej energii. Z nagrania dało się też wyciąć niespełna trzyminutowy singiel, który okazał się większym przebojem od oryginału The Temptations.

"Get Ready" samodzielnie wypełnia drugą stronę winyla, natomiast pierwsza to zbiór krótszych kawałków, w zdecydowanej większości także cudzesów. Na warsztat wzięto głównie dość popularne utwory, jak "Tobacco Road" The Nashville Teens, "Feelin' Alright" Traffic czy "Train to Nowhere" Savoy Brown, choć wybrano też "In Bed" z repertuaru innego podopiecznego Rare Earth Records, Wesa Hendersona, który wydał tylko ten jeden singiel. Najciekawiej wypada "Tobacco Road" - w tej wersji  rozrósł się do siedmiu minut i nabrał odrobinę jamowego luzu. Pozostałe kawałki, włącznie z autorskim "Magic Key", to już zwyczajne piosenki, nieodbiegające od standardów ówczesnego mainstreamu. Uwagę zwracają co najwyżej tym połączeniem rockowej zadziorności z psychodelicznymi i soulowymi naleciałościami, jednak nie jest to znów jakieś wielkie odstępstwo od tego, jak wtedy grano.

Drugi album Rare Earth, w przeciwieństwie do debiutu, to płyta, która z pewnością może i powinna podobać się miłośnikom klasycznego rocka, szczególnie tym niestroniącym od psychodelii czy R&B. Nie da się jednak ukryć, że "Get Ready" to relikt późnych lat 60., który mocno się postarzał. Współczesny słuchacz raczej nie znajdzie tu wiele dla siebie.

Ocena: 7/10

Zaktualizowano: 06.2023



Rare Earth - "Get Ready" (1969)

1. Magic Key; 2. Tobacco Road; 3. Feelin' Alright; 4. In Bed; 5. Train to Nowhere; 6. Get Ready

Skład: Pete Rivera - wokal, perkusja i instr. perkusyjne; Rod Richards - gitara, dodatkowy wokal; John Parrish - gitara basowa, puzon, dodatkowy wokal; Kenny James - instr. klawiszowe, dodatkowy wokal; Gil Bridges - saksofon, instr. perkusyjne, dodatkowy wokal
Producent: Rare Earth


Komentarze

  1. Świetna płyta. Mam wrażenie, że jakby nie rozkminiać czy to soul, czy nie soul to wyszedłby z tego po prostu fajny klasyczny rock ;) Myślę, że każdemu fanowi rocka z tamtych lat "Get Ready" będzie się podobało. Jeśli nie od pierwszego odsłuchu to od któregoś kolejnego, ale będzie.

    Rare Earth super jest jeszcze "In Concert" z 71. A z podgatunku zwanego psychodelicznym soulem polecam sprawdzić przede wszystkim dwie płyty Shuggie Otisa:

    Freedom Flight (1971)
    Inspiration Information (1974)

    Miejscami bliżej temu do jazz-rocka niż soulu. Zresztą facet przewinął się nawet przez zespół Franka Zappy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Doskonały album. Koncert rzeczywiście równie świetny..

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024