[Recenzja] The Rolling Stones - "Brussels Affair (Live 1973)" (2012)



Po latach wydawania całej masy byle czego - najwyraźniej wychodząc z założenia, że z logiem The Rolling Stones sprzeda się cokolwiek - okazało się, że w archiwach znajduje się coś naprawdę godnego uwagi. "Brussels Affair" to zapis występu z 17 października 1973 roku, niemal u schyłku współpracy z Mickiem Taylorem i tuż przed ostatecznym pogrążeniem się muzyków w kryzysie twórczym. Wówczas zespół wciąż jeszcze prezentował na koncertach znakomitą formę oraz maksymalne zaangażowanie. A ten zapis potwierdza to w sposób nie pozostawiający żadnych wątpliwości. I jak potraktowano ten materiał? Gdy już po blisko czterech dekadach, w 2011 roku, wygrzebano go z szafy, udostępniono go wyłącznie w postaci plików do pobrania, a dopiero rok później w formie drogiego, limitowanego do 2000 egzemplarzy boksu, gdzie został zdublowany na dwóch kompaktach i trzech winylach. Trudno pojąć, dlaczego nie uczyniono tych nagrań bardziej powszechnymi, by więcej ludzi mogło się przekonać, jak świetnym zespołem był kiedyś The Rolling Stones.

Podczas koncertu w Brukseli grupa - rozszerzona do oktetu za sprawą udziału Billy'ego Prestona na klawiszach oraz dwuosobowej sekcji dętej, choć goście nie grają we wszystkich kawałkach - promowała swój najnowszy wówczas album "Goats Head Soup". W repertuarze nie zabrakło jedynego przeboju z tego albumu, nieznośnie ogranej przez radio ballady "Angie" - tutaj jednak zaprezentowanej w mniej cukierkowatej wersji, z dłuższą solówką Prestona na organach. Zespół zagrał też kilka dziś zapomnianych kawałków z tej płyty: "Starfucker" (oryginalnie "Star Star"), "Dancing with Mr D." i "Doo Doo Doo Doo Doo (Heartbreaker)", które okazują się świetnymi koncertowymi wymiataczami. Nie brakuje też co lepszych momentów z wcześniejszych albumów, choć całkowicie zignorowano dorobek sprzed 1968 roku. Już na otwarcie pojawia się obowiązkowy "Brown Sugar", a później słyszymy m.in. porywające wersje "Gimme Shelter", "Jumpin' Jack Flash" czy "Street Fighting Man", ale też gospelowy "You Can't Always Get What You Want" i rozimprowizowany blues "Midnight Rambler". Wszystkie te nagrania, ale też pozostałe - może z wyjątkiem chaotycznego "Happy", z męczącym się wokalnie Richardsem - pokazują, że zespół był wówczas u szczytu swoich możliwości, jeśli chodzi o występy. Wykonania po prostu kipią od energii i przeważnie przebijają swoje studyjne pierwowzory. Także pod względem repertuaru trudno o lepszą koncertówkę Stonesów.

Gdyby ktoś chciał mieć na półce tylko jedno wydawnictwo The Rolling Stones, to pokazujące zespół od jak najlepszej strony, warto byłoby rozważyć "Brussels Affair" - problem w tym, że brakuje sensownego, ogólnodostępnego wydania w formie fizycznej. Chyba, że brać pod uwagę bootlegi. Materiał już wcześniej wielokrotnie ukazywał się w nieoficjalnym obiegu, w dodatku z bardziej estetycznymi okładkami. Taką niekompetencją przemysł fonograficzny sam się wykańcza.

Ocena: 8/10

PS. Zapis koncertu doczekał się wznowienia w 2020 roku, ponownie w niezbyt satysfakcjonującej formie: jako jedna z dodatkowych płyt rozszerzonej edycji "Goats Head Soup". Przy okazji trafił do oficjalnego streamingu, jednak wyłącznie jako część tego boksu.

Zaktualizowano: 11.2022



The Rolling Stones - "Brussels Affair (Live 1973)" (2012)

CD1: 1. Brown Sugar; 2. Gimme Shelter; 3. Happy; 4. Tumbling Dice; 5. Starfucker; 6. Dancing with Mr. D.; 7. Doo Doo Doo Doo Doo (Heartbreaker); 8. Angie
CD2: 1. You Can't Always Get What You Want; 2. Midnight Rambler; 3. Honky Tonk Women; 4. All Down the Line; 5. Rip This Joint; 6. Jumpin' Jack Flash; 7. Street Fighting Man

Skład: Mick Jagger - wokal, harmonijka; Keith Richards - gitara, wokal (3), dodatkowy wokal; Mick Taylor - gitara; Bill Wyman - gitara basowa; Charlie Watts - perkusja
Gościnnie: Billy Preston - instr. klawiszowe, dodatkowy wokal; Trevor Lawrence - saksofon; Steve Madaio - trąbka, skrzydłówka
Producent: -


Komentarze

  1. To jak Stonesi potraktowali ten materiał jest absurdalne. Wydają z pompą Flashpoint, który jest nudny, wypuszczają jakieś dziwne rzeczy (No Security), a Brussels Affair chodzi co najwyżej jako oficjalny bootleg. Nie wiem, może oni się wstydzą, że kiedyś zajmowali się graniem muzyki, a nie samym wciąganiem kreski i pływaniem jachtami?

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)