[Recenzja] May Blitz - "May Blitz" (1970)



Na przełomie lat 60. i 70. działało wiele grup, którym zwyczajnie się nie powiodło. W najlepszym razie pozostawiły po sobie jeden, dwa albumy, które przepadały komercyjnie, po czym drogi muzyków się rozchodziły. Niektórzy mieli szczęście dołączyć do kapel, które radziły sobie lepiej, inni dalej grali bez powodzenia, by w końcu całkiem zerwać z muzyką. Świetnie widać to na przykładzie brytyjskiej grupy May Blitz, powiązanej zresztą z innym zespołem tego typu, Bakerloo. Od tria Bakerloo wszystko się zaczęło. Kiedy po nagraniu jednej płyty skład opuścił śpiewający gitarzysta Clem Clempson - odszedł do bardziej popularnego Colosseum - basista Terry Poole i perkusista Keith Baker nawiązali współpracę z Kanadyjczykiem Jamesem Blackiem. Muzycy zmienili nazwę na May Blitz, ale zanim zdążyli cokolwiek nagrać, Pool i Baker zdecydowali przejść do innych kapel. Lepiej wybrał ten drugi - Uriah Heep to dziś o wiele bardziej znana nazwa niż Vinegar Joe, choć kariera Bakera w tym zespole zakończyła się na jednym albumie, "Salisbury". Tymczasem Black zaangażował do May Blitz swojego krajana, basistę Reida Hudsona, a także brytyjskiego perkusistę Tony'ego Newmana, który miał już na koncie jeden album z The Jeff Beck Group. 

Chociaż w epoce mało kto o tym zespole słyszał, sytuacja zmieniła się na początku lat 90. - po spopularyzowaniu płyt kompaktowych i licznych, często pirackich, wznowień takich wykopalisk - a jeszcze bardziej w czasach rozwoju Internetu. Dziś May Blitz to kapela kultowa wśród miłośników starego rocka, którym znudziło się już słuchanie tych kilkudziesięciu najpopularniejszych twórców, a nie chcą otworzyć się na inne rodzaje muzyki. Eponimiczny debiut grupy ma w zasadzie wszystko, co zachwyci takich słuchaczy - to klasycznie rockowe granie oparte na zadziornej gitarze i wyrazistej sekcji rytmicznej, wyraźnie jeszcze osadzone w bluesie, momentami lekko psychodeliczne (np. "Dreaming", "Tomorrow May Come"), a czasem nawet niemal funkowo rozbujane (np. "I Don't Know", "Squeet"), ale przede wszystkim kierujące się w stronę hard rocka. Zdecydowanie nie należy spodziewać się tutaj oryginalności. Podobnie w samej Wielkiej Brytanii grały wówczas dziesiątki zespołów. Można też przyczepić się do braku charyzmatycznego wokalisty i niezbyt wyrazistych kompozycji, ale trio nadrabia mnóstwem energii, a we fragmentach o nieco bardziej jamowym charakterze - ze znakomitym otwieraczem "Smoke the Day Away" na czele - wypada nawet lekko powyżej ówczesnej średniej. Materiał ten niewątpliwie wymaga odpowiedniego podejścia - z pozycji miłośnika takich brzmień lub po prostu bez nastawiania się na przełomowe dzieło, tylko spoko rockowe granie z odległej przeszłości.

Grupa z rozpędu wydała jeszcze jeden, mniej ceniony album "The 2nd of May", po czym dokonała swojego żywota. Kanadyjskie dwie trzecie zespołu praktycznie się rozpłynęły, natomiast całkiem udaną dalszą karierę miał Newman, współpracując m.in. z Davidem Bowiem. Takich historii, jak tam było wówczas mnóstwo. Być może niektóre z nich tu jeszcze przytoczę.

Ocena: 7/10

Zaktualizowano: 04.2022



May Blitz - "May Blitz" (1970)

1. Smoking the Day Away; 2. I Don't Know; 3. Dreaming; 4. Squeet; 5. Tomorrow May Come; 6. Fire Queen; 7. Virgin Waters

Skład: James Black - wokal i gitara; Reid Hudson - gitara basowa, dodatkowy wokal; Tony Newman - perkusja i instr. perkusyjne
Producent: May Blitz


Komentarze

  1. Fajna recenzja tego dość zapomnianego zespołu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sam album nie jest jakiś mega, ale "Smoking The Day Away" to jeden z największych i najwspanialszych reliktów ery początków hard rocka. Słuchając tej solówki, zawsze mam ciarki na plecach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Bębniarz też super, patrz otwarcie "Fire Queen" !

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)