[Recenzja] DeWolff ‎- "Roux-Ga-Roux" (2016)



Holandia  z muzyką rockową jakoś specjalnie raczej się nie kojarzy. Owszem, przed latami działały tam takie zespoły, jak Focus, Golden Earring, Group 1850, Supersister czy Clan of Xymox, jednak ostatnie dziesięciolecia wydają się okresem kompletnej posuchy. Okazuje się jednak, że być może wcale nie jest tak źle. Od blisko dekady działa tam bowiem trio DeWolff. Z nazwą po raz pierwszy zetknąłem się parę dni temu, przy okazji premiery najnowszego albumu "Roux-Ga-Roux", jednak jest to już szóste pełnowymiarowe wydawnictwo tej ekipy. Muzycznie mamy tu do czynienia z ewidentnym hołdem dla późnych lat 60. Holendrzy posunęli się nawet do tego, że materiał zarejestrowano w sposób całkowicie analogowy, prosto na taśmę, bez pomocy żadnych komputerów. Nie miałem wprawdzie okazji zapoznać się z albumem z analogowego nośnika, który w pełni oddałby osiągnięty w ten sposób efekt, jednak nawet cyfrowa kopia brzmi bardzo ciepło, z odpowiednią głębią i przestrzenią.

Pełniące rolę wstępu tytułowe nagranie "Roux-Ga-Roux" - tworzące klamrę z finałowym "Toux-Da-Loux" - świetnie wprowadza w klimat całości, przywołując wyraźne skojarzenia z "Electric Ladyland" czy nawet "Sgt. Pepper's Lonely Hearts Club Band". Przez całe pięćdziesiąt minut grupa łączy w mniej więcej równych proporcjach wpływy psychodelii, bluesa i hard rocka, dodając do tego lekko soulowe zabarwienie. Dominują stosunkowo zwarte, bardzo energetyczne i chwytliwe kawałki, w których wyraziste riffy kwaśno brzmiącej gitary przeplatają się z granymi slide'em solówkami, a także ciepłym brzmieniem elektrycznych organów, zaś główny wokal męski często dopełniają żeńskie chórki. Przykładem takiego grania są m.in. "Black Cat Woman", singlowy "Sugar Moon", "Baby's Got a Temper" czy "Easy Money", by wymienić te najbardziej wbijające się w pamięć już przy pierwszym kontakcie. Każdy z nich mógłby być sporym przebojem, gdyby ukazał się w epoce klasycznego rocka. Całości dopełniają dwa dłuższe nagrania, nieco bardziej stonowane nagrania: "What's the Measure of a Man" i chyba najlepszy na płycie "Tired of Loving You", który po lekko jazzującym wstępie przeradza się w niemal tradycyjną bluesową balladę z dobrze budowanym napięciem oraz bardzo udanymi solówkami gitary i organów.

"Roux-Ga-Roux" to zaskakująco udana porcja retro-rocka. Oczywiście, jest to przede wszystkim sentymentalna wycieczka dla tych, którzy chcieliby, aby muzyka zatrzymała się na przełomie lat 60. i 70., zamiast dalej się rozwijać. Moim zdaniem lepszym podejściem było umiejętne czerpanie także z późniejszych dokonań, zamiast udawania, że wciąż trwa 1968 rok. Niemniej jednak, jak na to, czym szósty album DeWolff próbuje być, "Roux-Ga-Roux" prezentuje się naprawdę solidnie i pod względem kompozycji, aranżacji czy wykonania wyprzedza znaczną część zespołów retro. To już coś.

Ocena: 7/10

Zaktualizowano: 03.2022



DeWolff ‎- "Roux-Ga-Roux" (2016)

1. Roux-Ga-Roux; 2. Black Cat Woman; 3. Sugar Moon; 4. Baby's Got a Temper; 5. What's the Measure of a Man; 6. Easy Money; 7. Lucid; 8. Stick It to the Man; 9. Tired of Loving You; 10. Love Dimension; 11. Toux-Da-Loux

Skład: Pablo van de Poel - wokal, gitara, gitara basowa; Robin Piso - instr. klawiszowe, dodatkowy wokal; Luka van de Poel - perkusja, dodatkowy wokal
Producent: DeWolff


Komentarze

  1. No to od siebie dorzucę jeszcze rewelacyjne bluesowe Dutch Band'y - "Livin' Blues" i "Cuby and The Blizzards".. Miodzio !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Focus, Kayak, The Gathering, Golden Earring, Ayreon, Within Temptation... CHociaż, cholera, nie ma ich tak dużo w głowie na zawołanie :o)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde, fajnie by było jakby ci bardziej eksperymentujący wykonawcy albo ten zalążek nowej sceny (black midi, Squid, Black Country, New Road) spróbował nagrać album w sposób analogowy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Squid niedawno zarejestrował dwa utwory bezpośrednio na winyl. Wyszło to jako limitowane wydawnictwo na Record Store Day pod tytułem "Near the Westway".

      Usuń
    2. Super, mam nadzieję że zrobią coś takiego jakby mieli wydać kolejną płytę.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024