[Recenzja] Pink Floyd - "1965: Their First Recordings" EP (2015)



W ostatni piątek, bez żadnych większych zapowiedzi, do sklepów trafiło nowe wydawnictwo grupy Pink Floyd. "1965: Their First Recordings" to podwójna EPka, wydana z okazji święta sklepów płytowych Records Store Day. Nakład wydawnictwa ograniczono do 1300 egzemplarzy, z czego trzysta przeznaczono do dystrybucji w Wielkiej Brytanii, a tysiąc w innych europejskich krajach. Zespół co prawda już zapowiedział, że wszystkie zawarte tutaj utwory w przyszłym roku staną się łatwiej dostępne dla każdego, jednak szkoda, że na razie tylko garstka szczęśliwców może cieszyć się tym materiałem. A jest to naprawdę fajna ciekawostka dla każdego wielbiciela słynnej grupy. Na dwie 7-calowe płyty winylowe trafiło sześć wcześniej niepublikowanych nagrań, zarejestrowanych na przełomie grudnia 1964 i stycznia 1965 roku. To prawdopodobnie najstarsze utwory Pink Floyd, który w tamtym czasie posługiwał się jeszcze nazwą The Tea Set.

Grupa była w tamtym czasie kwintetem, w skład którego wchodzili Syd Barrett, Roger Waters, Rick Wright, Nick Mason oraz gitarzysta Rado Klose, który odszedł niedługo po tej sesji, na dwa lata przed nagraniem debiutanckiego "The Piper at the Gates of Dawn". Trudno zresztą rozpoznać, ze to ten sam zespół. Jeśli ktoś zastanawiał się, dlaczego muzycy wzięli swój ostateczny szyld od imion dwóch mało znanych bluesmanów, Pinka Andersona oraz Floyda Councila, to tutaj znajdzie odpowiedź. Zespół w tym początkowym okresie był pod silnym wpływem bluesa, który w późniejszych latach został niemal całkiem wyparty z jego twórczości. Znalazła się tu nawet przeróbka "I'm a King Bee" bluesmana Slima Harpo, zaprezentowana w wersji dość bliskiej pierwowzoru, nawet z partią harmonijki. Zarówno ten utwór, jak i znaczna część autorskich kawałków - "Lucy Leave", "Double O Bo" (dedykowany Bo Diddleyowi) oraz "Remember Me" - to energetyczny rhythm 'n' blues. mocno kojarzący się z ówczesną twórczością The Rolling Stones. Nawet Barrett brzmi tutaj bardziej jak Mick Jagger niż on sam z albumów Pink Floyd. Nieco bardziej popowo robi się w "Walk With Me Sydney" z gościnnym występem wokalistki Juliette Gale, ówczesnej żony Wrighta. Z kolei wyróżniający się większą rolą brzmień klawiszowych i bardziej rozpoznawalnym głosem Barretta "Butterfly" stanowi jakby nieśmiałą zapowiedź późniejszych dokonań, wciąż jednak silnie osadzoną w stylistyce rhythm 'n' bluesa. Warto zwrócić uwagę na naprawdę solidne brzmienie większości utworów, co w tamtym czasie nie było standardem w przypadku muzyki stricte rozrywkowej.

"1965: Their First Recordings" można oceniać na dwa sposoby. Z jednej strony wydawnictwo ma ogromną wartość historyczną - po 50 latach w końcu wydano najstarsze dokonania jednego z najsłynniejszych zespołów rockowych. Dzięki niemu w końcu można dowiedzieć się, jak muzycy grali na samym początku swojej kariery. Fani Pink Floyd - szczególnie zaś wielbiciele okresu z Barrettem - nie mogą przejść obok tego faktu obojętnie. Z drugiej strony, jeśli oceniać te nagrania wyłącznie pod względem artystycznym - większych emocji raczej nie wzbudzają. To poprawne granie rhythm 'n' bluesowe, tak naprawdę niewyróżniające się szczególnie na tle dokonań innych ówczesnych wykonawców. Przyjemnie się tego słucha, ale z pewnością nie jest to muzyka, na którą warto wydać kilkaset złotych (najtańszy egzemplarz, jaki widziałem na eBayu, kosztuje 400 złotych z wysyłką; są też egzemplarze za ponad półtora tysiąca). Posłuchać jednak trzeba koniecznie.

Ocena: 7/10



Pink Floyd - "1965: Their First Recordings" EP (2015)

EP1: 1. Lucy Leave; 2. Double O Bo; 3. Remember Me
EP2: 1. Walk with Me Sydney; 2. Butterfly; 3. I'm a King Bee

Skład: Syd Barrett - wokal i gitara; Rado Klose - gitara; Roger Waters - gitara basowa, dodatkowy wokal; Nick Mason - perkusja i instr. perkusyjne; Rick Wright - instr. klawiszowe
Gościnnie: Juliette Gale - wokal (EP2: 1)
Producent: Andy Jackson


Komentarze

  1. Bez względu na wartość muzyczną wydawnictwo to jest symbolicznym pożegnaniem i historycznym źródłem. Pół wieku w służbie rocka. Wielki szacunek dla Pink Floyd!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)