Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2014

[Recenzja] Jack Bruce - "Harmony Row" (1971)

Obraz
Jack Bruce przygotował ten album wyłącznie z pomocą dwóch muzyków Nucleus, gitarzysty Chrisa Speddinga i perkusisty Johna Marshalla, a także tekściarza Pete'a Browna. Powrót do formuły tria mógłby sugerować chęć stworzenia nowego Cream, może nawet w bardziej jazzrockowym wydaniu ze względu na wcześniejsze dokonania Marshalla i Speddinga. To jednak coś innego. Bruce wyszalał się artystycznie już w The Tony Williams' Lifetime i na albumie "Escalator over the Hill" Carli Bley. Na "Harmony Row" rzadko proponuje coś ambitniejszego. Jedynie "Smiles and Grins" zahacza o bardziej progresywne rejony i pozwala wykazać się instrumentalistom. Przede wszystkim liderowi, w którego partiach - na gitarze basowej i pianinie - słychać pewne echa jazzowych doświadczeń. Pozostałe nagrania to raczej konwencjonalne piosenki, niewychodzące poza rockową stylistykę. To jednak przeważnie dość spokojny materiał, czasem wręcz oparty wyłącznie na ascetycznym akompaniamenc

[Recenzja] Jack Bruce - "Things We Like" (1970)

Obraz
"Things We Like" ukazał się jako drugi solowy album Jacka Bruce'a, jednak zarejestrowany został wcześniej. To zapis sesji z sierpnia 1968 roku, gdy basista wciąż był członkiem Cream. Co więcej, duża część zawartych tutaj utworów opiera się na motywach, które wymyślił kilkanaście lat wcześniej jako nastolatek. Pod względem stylistycznym jest to bardzo nietypowe dla niego wydawnictwo, niemające nic wspólnego z rockiem. Jest to bowiem album stricte jazzowy, w pełni instrumentalny. Liderowi, który zagrał wyłącznie na kontrabasie, w nagraniach towarzyszyli gitarzysta John McLaughlin, saksofonista Dick Heckstall-Smith oraz perkusista Jon Hiseman. Dwaj ostatni w tamtym czasie byli członkami Bluesbreakers Johna Mayalla, a niedługo potem założyli jazzrockowy Colosseum. Natomiast gitarzysta niedługo po tej sesji przeniósł się do Stanów, gdzie grał m.in. z Milesem Davisem, Tonym Williamsem i innymi wybitnymi jazzmanami. Co ciekawe, w połowie lat 60. wszyscy przewinęli się przez

[Recenzja] Jack Bruce - "Songs for a Tailor" (1969)

Obraz
Przed dwoma dniami, 25 października, zmarł Jack Bruce. Jeden z najbardziej utalentowanych i najbardziej inspirujących basistów rockowych i bluesowych (chociaż sam uważał siebie przede wszystkim za muzyka jazzowego). Człowiek, który zrewolucjonizował grę na gitarze basowej w zespole rockowym, traktując ją nie tylko jako instrument rytmiczny, ale także melodyczny i solowy. Pozostawił po sobie kilkadziesiąt albumów, zarówno solowych, jak i nagranych z licznymi zespołami. Największą sławę przyniosły mu te nagrane z Erikiem Claptonem i Gingerem Bakerem pod szyldem Cream. Po rozpadzie tej grupy wciąż odnosił artystyczne sukcesy, współpracując m.in. z Tonym Williamsem, Johnem McLaughlinem, Carlą Bley, Michaelem Mantlerem, Johnem Surmanem, Lou Reedem czy Frankiem Zappą. Ale komercyjnie już nigdy nie zbliżył się do poziomu, jaki osiągnął z Cream. Co dziwi tym bardziej, że to właśnie Bruce jest autorem tych najbardziej znanych utworów grupy, jak "I Feel Free", "Sunshine of Yo

[Artykuł] Najważniejsze utwory Soundgarden

Obraz
Już za niespełna tydzień, 27 czerwca, zespół Soundgarden zagra swój pierwszy koncert w Polsce. Z tej okazji warto przypomnieć sobie najważniejsze utwory zespołu - część z nich na pewno zostanie zaprezentowana na zbliżającym się występie. Soundgarden w latach 90.: Chris Cornell, Kim Thayil, Ben Shepherd i Matt Cameron. 1. "Hunted Down" (z EPki "Screaming Life", 1987) Debiutancki singiel Soundgarden, definiujący styl zespołu: ciężkie riffy w stylu Black Sabbath, brudne brzmienie, mroczny klimat i tekst dotyczący wewnętrznych problemów.  W zamierzeniach, piosenka nie miała mieć tak ciężkiego brzmienia - mówił Kim Thayil, gitarzysta i kompozytor kawałka. Dopiero gdy rozpoczęliśmy jamowanie, okazało się że piosenka jest bardzo rytmiczna, oraz że solo jest bardzo hałaśliwe . 2. "Big Dumb Sex" (z albumu "Louder Than Love", 1989) Chociaż ponury klimat cechuje większość starszych utworów Soundgarden, ta kompozycja Chrisa Cornella jest

[Recenzja] Paul Di'Anno - "The Beast Arises" (2014)

Obraz
Paul Di'Anno od ponad trzydziestu lat nie może pogodzić się z faktem, że nie jest już wokalistą Iron Maiden (brał udział w nagrywaniu dwóch pierwszych albumów tego zespołu, "Iron Maiden" i "Killers"). Wystarczy spojrzeć na okładkę jego najnowszego, koncertowego wydawnictwa, zatytułowanego "The Beast Arises" - nazwisko muzyka jest stylizowane na logo jego byłego zespołu, a tytuł napisany tą samą czcionką, co tytuły albumów "Killers" i "The Number of the Beast" (oraz singli z tamtego okresu). Odwracamy album na stronę z tracklistą i co widzimy? Na piętnaście utworów aż trzynaście pochodzi z dwóch pierwszych longplayów Żelaznej Dziewicy. Pozostałe dwa to cover "Blitzkrieg Bop" The Ramones, oraz jedyny tutaj post-maidenowy kawałek autorstwa Di'Anno, "Childern of Madness" z repertuaru zespołu Battlezone. Ok, w wersji DVD i winylowej "The Beast Arises" są jeszcze utwory "Marshall Lockjaw" i

[Recenzja] Vanilla Fudge - "Vanilla Fudge" (1967)

Obraz
Vanilla Fudge, jedna z najpopularniejszych amerykańskich grup rockowych lat 60., zaczynała od grania przeróbek popularnych hitów. Debiutancki album kwartetu praktycznie w całości składa się z cudzych kompozycji. Na warsztat wzięto The Beatles ("Ticket to Ride", "Eleanor Rigby"), The Zombies ("She's Not There"), soulowe grupy The Impressions ("People Get Ready") i The Supremes ("You Keep Me Hanging On"), a także popowych wykonawców, jak Cher ("Bang Bang") i Trade Martin ("Take Me for a Little While"). Poza tym znalazły się tu tylko cztery instrumentalne miniaturki o łącznym czasie trwania około jednej minuty. Dlaczego zatem warto w ogóle o takim wydawnictwie wspominać? Zespół nadał wszystkim tym utworom własnego brzmienia, które w dodatku okazało się bardzo inspirujące dla późniejszych wykonawców w rodzaju Deep Purple czy Uriah Heep. Album zdominowany jest przede wszystkim przez brzmienie elektrycznych org

[Recenzja] Night Sun - "Mournin'" (1972)

Obraz
Cykl "Trzynastu pechowców" - część 5/13 Po raz pierwszy w tym cyklu przyjrzymy się wykonawcy nie pochodzącemu z Wielkiej Brytanii, lecz z Niemiec. Na początku lat 70. tamtejsza scena zdominowała była przez ambitne zespoły, przekładające artystyczne ambicje nad sukcesy komercyjne. Pomimo wielu różnic, prasa muzyczna wrzuciła je wszystkie do jednego nurtu, pogardliwie nazwanego krautrockiem. Nie brakowało jednak grup, których nie interesowało eksperymentowanie, lecz naśladowanie anglosaskich twórców z głównego nurtu. Niektórym z nich wychodziło to na tyle dobrze, że przy nieco większym szczęściu, mogłyby zdobyć pewną popularność. Jednym z takich przypadków jest Night Sun. Zespół powstał w 1970 roku na gruzach właśnie rozwiązanej grupy Take Five (nazwanej tak od słynnego jazzowego standardu, napisanego przez Paula Desmonda dla Dave Brubeck Quartet), specjalizującej się w jazzujących przeróbkach rockowych i bluesowych hitów. Nazwa początkowo brzmiała Night Sun Mournin&#

[Recenzja] The Jeff Beck Group - "Jeff Beck Group" (1972)

Obraz
Longplay "Rough and Ready" nie powtórzył sukcesu albumów oryginalnego wcielenia The Jeff Beck Group, "Truth" i "Beck-Ola". Muzycy postanowili zatem powrócić do wcześniejszej formuły. Na swoim kolejnym wydawnictwie ograniczyli wpływy funku i soulu, wrócili do bardziej bluesowego grania. A ponieważ Beckowi zawsze lepiej wychodziło granie cudzych niż własnych kompozycji, w repertuarze znów dominują przeróbki, których wybór często jest dość zaskakujący - sięgnięto bowiem do dorobku m.in. Boba Dylana ("Tonight I'll Be Staying Here with You") i Steviego Wondera ("I Got to Have a Song"), ale też po popową piosenkę "I Can't Give Back the Love I Feel for You", przerobioną na instrumentalny popis lidera. Album nie posiada tytułu, jakby chciano zasugerować: to właśnie taki Jeff Beck Group, jaki lubicie najbardziej . Problem w tym, że nie. To tylko cień  tego, czym był ten zespół pod koniec poprzedniej dekady. Solówki Becka

[Recenzja] The Jeff Beck Group - "Rough and Ready" (1971)

Obraz
Możliwą przyczyną, dlaczego Jeff Beck nigdy nie zdobył aż takiej popularności, jak Eric Clapton i Jimmy Page, był rozpad The Jeff Beck Group tuż przed zaplanowanym udziałem w festiwalu Woodstock. Nie było już czasu na znalezienie nowych muzyków, występ musiał zostać odwołany. Jakiś czas później gitarzysta nawiązał współpracę z sekcją rytmiczną właśnie rozwiązanego Vanilla Fudge, basistą Timem Bogertem i Carminem Appice'em. Wówczas nic z tego nie wyszło przez samochodowy wypadek Becka. Bogert i Appice założyli zespół Cactus, który pochłonął ich na kolejne dwa i pół roku. Po tym czasie projekt Beck, Bogert & Appice doszedł w końcu do skutku. W między czasie brytyjski muzyk nie tylko zdążył wrócić do zdrowia, ale też zebrał zupełnie nowy skład i nagrał dwa kolejne albumy pod szyldem Jeff Beck Group. W odświeżonym zespole znaleźli się wokalista Alex Ligertwood, klawiszowiec Max Middleton, basista Clive Chaman, a także najbardziej w tym gronie znany Cozy Powell (późniejszy

[Recenzja] The Jeff Beck Group - "Beck-Ola" (1969)

Obraz
"Beck-Ola", drugi album The Jeff Beck Group (i pierwszy, który ukazał się pod tym szyldem), został zarejestrowany niespełna rok po bardzo udanym "Truth". W międzyczasie Beck pozbył się perkusisty Micky'ego Wallera, którego sposób gry uważał za zbyt miękki. Potrzebował bębniarza, którego gra będzie bardziej adekwatna do muzyki zespołu, coraz bardziej oddalającej się od bluesowych korzeni w stronę hard rocka (jakby próbując dogonić Led Zeppelin, który przecież sam sporo zawdzięczał Jeff Beck Group). Znalazł takiego muzyka w osobie Tony'ego Newmana, późniejszego członka May Blitz oraz współpracownika Davida Bowie. Z drugiej strony, do składu na stałe dołączył też pianista Nicky Hopkins, co nieco złagodziło brzmienie. Kolejna istotna różnica w porównaniu z "Truth" to fakt, że tym razem na album trafiły tylko dwie cudze kompozycje. Obie zresztą z repertuaru Elvisa Presleya, co wydaje się raczej dziwnym wyborem. "Jailhouse Rock" jest zag

[Recenzja] Jeff Beck - "Truth" (1968)

Obraz
Brytyjski gitarzysta Jeff Beck zaczynał karierę w grupie The Yardbirds, która dziś jest pamiętana nie tyle dzięki swoim dokonaniom, co muzykom, jacy przewinęli się przez jej skład. Dość wspomnieć, że poprzednikiem Becka w zespole był Eric Clapton, a następcą - Jimmy Page. Każdy z tej trójki zrobił później wielką karierę, a także pozostawił po sobie kilka wspaniałych albumów. Podobnie jak pozostała dwójka, Beck po odejściu z Yardbirds założył swój własny zespół. Co prawda The Jeff Beck Group nigdy nie cieszył się taką popularnością, jak Cream i Led Zeppelin, jednak jego debiutancki "Truth" - z przyczyn kontraktowych wydany wyłącznie pod nazwiskiem lidera - jest jednym z najlepszych albumów na pograniczu bluesa i rocka, a także jednym z fundamentów hard rocka. Zupełnie nie słusznie pozostaje w cieniu późniejszych dokonań Led Zeppelin, dla których niewątpliwie był drogowskazem. O przypadku nie może być mowy, gdyż w nagraniach uczestniczyli Jimmy Page i John Paul Jones. Od

[Recenzja] Lucifer's Friend - "...Where the Groupies Killed the Blues" (1972)

Obraz
Drugi album Lucifer's Friend rozpoczyna się bardzo podobnie do eponimicznego debiutu. "Hobo" to kolejny energetyczny kawałek wywołujący silne skojarzenia z zeppelinowym "Immigrant Song". Jednak w porównaniu z "Ride the Sky" z poprzedniego longplaya, uwagę zwraca bardziej wygładzone brzmienie i nieco jakby skomercjalizowany charakter. Nie słychać też organów Hammonda, które na pierwszym albumie odgrywają znaczącą rolę - zastąpiono je pianinem. W jeszcze większe zdumienie może wprawić "Rose on the Vine", rozpoczynający się właśnie od solowej partii pianina o bardzo podniosłym charakterze. Później utwór nabiera hardrockowego ciężaru, a gitarowy czad dość ciekawie dopełniają lekko jazzujące klawisze. Pojawiają się też instrumentalne interludia o innym charakterze, przez które jednak całość wydaje się nieco przekombinowana. Ogólnie hard rocka na tym albumie nie ma wiele, bo oprócz tych dwóch nagrań pojawia się jeszcze tylko w tytułowym "