[Recenzja] Motörhead - "Aftershock" (2013)



Czego należy spodziewać się po nowym albumie Motörhead? Ostrego, szybkiego i bardzo energetycznego grania. Dokładnie tak, jak na klasycznych dokonaniach w rodzaju "Overkill", "Bomber" czy "Ace of Spades". Już pierwszy udostępniony przez zespół kawałek, "Crying Shame", pokazywał, że muzycy są w dobrej formie. Chociaż średnia ich wieku mocno przekracza 50 lat, a sam Lemmy zbliża się do siedemdziesiątki, to wciąż potrafią przyłożyć mocniej od większości współczesnych rockowych grup. Większość utworów z najnowszego wydawnictwa spokojnie mogłaby trafić na któryś z wspomnianych wyżej albumów (np. "Heartbreaker", "End of Time", "Going to Mexico", "Queen of the Damned", "Paralyzed"). Wiele z nich ma też spory potencjał komercyjny, w dobrym tego słowa znaczeniu, żeby wspomnieć tylko o "Knife" czy "Keep Your Powder Dry". 

Na "Aftershock" nie brak jednak bardziej zaskakujących momentów. Już trzeci na płycie "Lost Woman Blues", zgodnie z tytułem czerpie z bluesa, a do tego charakteryzuje się wolniejszym tempem i całkiem dobrą melodią. Wyróżnia się także świetnym brzmieniem gitary. Pod koniec muzycy trochę niepotrzebnie przyśpieszają, przez co znika cały klimat kawałka. W całości łagodny jest za to "Dust And Glass" z zaskakująco delikatnym śpiewem Lemmy'ego. To coś absolutnie nowego w twórczości Motörhead. Grupa już wcześniej nagrywała ballady, ale głos wokalisty zawsze brzmiał w nich chropowato. Do mniej typowych momentów longplaya zaliczyć można jeszcze "Death Machine", oparty na transowych, monotonnych riffach, ale przecież zespół nagrywał takie rzeczy już wcześniej.

"Aftershock" to po prostu solidny, motörheadowy album, o którym za parę lat mało kto będzie pamiętał. Dyskografia zespołu zawiera już wiele podobnych płyt, z których materiał jest całkiem pomijany na koncertach. Tu również nie słyszę utworów, które mogłyby wejść do setlisty na dłużej niż do końca trasy promującej longplay (co najwyżej "Going to Mexico" będzie powracał podczas występów w Meksyku). "Aftershock" nowych wielbicieli grupie z pewnością nie przysporzy, choć wszyscy dotychczasowi powinni być zadowoleni. Bo i za bardzo nie ma do czego się tutaj przyczepić, może z wyjątkiem długości - kilka kawałków spokojnie można było pominąć (moje typy: "Do You Believe", "Silence When You Speak to Me"). Ale chyba nikt nie oczekuje po takich grupach czegoś więcej niż albumu dla długoletnich fanów, którzy klasyczne albumy znają już na pamięć i chcą czegoś więcej w dokładnie tym samym stylu, co najwyżej z jedną czy dwiema niespodziankami. Motörhead od dobrych dwudziestu lat nagrywa wyłącznie takie płyty i "Aftershock" niczego w tej kwestii nie zmienia.

Ocena: 6/10



Motörhead - "Aftershock" (2013)

1. Heartbreaker; 2. Coup De Grace; 3. Lost Woman Blues; 4. End of Time; 5. Do You Believe; 6. Death Machine; 7. Dust And Glass; 8. Going to Mexico; 9. Silence When You Speak to Me; 10. Crying Shame; 11. Queen of the Damned; 12. Knife; 13. Keep Your Powder Dry; 14. Paralyzed

Skład: Lemmy Kilmister - wokal i gitara basowa; Phil Campbell - gitara; Mikkey Dee - perkusja
Producent: Cameron Webb


Komentarze

  1. Strasznie mi się podoba ta płyta! Motory nigdy nie dawali ciała, ale tym razem jest bardzo dobrze. No i świetne brzmienie całego krążka.
    Tak, jak napisałeś niechaj młodziki uczą się od nich jak grać rock'n'rolla!

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024