[Recenzja] Ghost - "Infestissumam" (2013)



Dwa i pół roku zajęło muzykom szwedzkiego Ghost przygotowanie drugiego albumu. Nie przypadkiem podkreślam narodowość zespołu, bo jak nie trudno się domyślić, istnieje więcej grup o tej nazwie. Doprowadziło to do dość kuriozalnej w sumie sytuacji. Muzycy zostali prawnie zmuszeni, aby na terenie Stanów używać zmienionej nazwy. Stąd też na okładce amerykańskiego wydania "Infestissumam" widnieje nazwa Ghost B.C. To nie jedyna zmiana. W opisie albumu zamiast Papy Emeritusa widnieje Papa Emeritus II. W rzeczywistości grupa ma wciąż tego samego frontmana, który dzięki charakterystycznej barwie głosu został zidentyfikowany jako Tobias Forge, były członek zespołów Subvision, Repugnant i Crashdïet. Tożsamość pozostałych muzyków, Bezimiennych Upiorów, wciąż owiana jest tajemnicą. Ghost nie zmienił zatem swojej strategii - wciąż przyciąga uwagę za pomocą świadomie infantylnej i kiczowatej otoczki. A co oferuje pod względem muzycznym?

Po sukcesie "Opus Eponymous" muzycy mogli kurczowo trzymać się wypracowanej, rozpoznawalnej stylistyki, jednak postanowili nieco ją dopracować i wprowadzić parę nowych elementów. Na "Infestissumam" położono jeszcze większy nacisk na wyrazistość melodii, a także bardziej przyłożono się do aranżacji. W nagrania został nawet zaangażowany prawdziwy chór. I album rozpoczyna się właśnie od jego partii, śpiewanej po łacinie, najpierw a capella, a już po chwili z podniosłym akompaniamentem zespołu. Właśnie to oferuje tytułowy "Infestissumam", będący niespełna dwuminutową introdukcją, płynnie przechodzącą w "Per Aspera ad Inferi". To jeden z ciekawszych momentów albumu. Zwrotki utrzymane są w stylu znanym już z poprzedniego albumu: posępny metalowy riff, partia organów - trochę kościelna, trochę w klimacie starych horrorów, ale też nieco psychodeliczna - a także melodyjny, popowy śpiew Emeritusa. Ale już podniosły i całkiem chwytliwy refren, śpiewany przez wokalistę wyłącznie z akompaniamentem perkusji i organów, to nowy, bardzo udany pomysł.

Do tego poziomu zbliża się jeszcze kilka kawałków. Na szczególne wyróżnienie zasługuje na pewno finałowy "Monstrance Clock", z najbardziej chyba chwytliwym refrenem i bardzo zgrabną aranżacją, w której typowe dla grupy elementy wzbogacono bardzo fajnymi, oldskulowymi dźwiękami syntezatora oraz, ponownie, partią chóru. Ten ostatni patent istotną rolę ogrywa też w "Year Zero", zdecydowanie cięższym i mroczniejszym, choć wciąż całkiem chwytliwym. Ciekawie i dość zaskakująco prezentuje się również "Ghuleh / Zombie Queen". W pierwszej części jest to łagodna piosenka, w trochę psychodelicznym klimacie, z akompaniamentem klawiszy i perkusji, do których dopiero po dłuższym czasie dołącza gitara. Druga część jest już ostrzejsza, za to wyróżnia się wręcz kabaretowym charakterem.

Z pozostałych kawałków trzeba wymienić przede wszystkim singlowy "Secular Haze", ze świetnymi klawiszami, kojarzącymi się z klasycznymi filmami grozy, ale też całkiem charakterystycznymi, posępnymi riffami, a ponadto wyrazistym basem i kolejną melodyjną partią wokalną. Broni się jeszcze najcięższy na płycie "Depth of Satan's Eyes", w którym nie zabrakło przebojowego refrenu. Ale już "Idolatrine" okazuje się nieco bezbarwny. Najbardziej jednak rozczarowują "Jiggalo Har Megiddo" i "Body and Blood" - niby fajne, chwytliwe, ale jakieś takie zbyt pogodne, zbliżające się do zwyczajnego pop-rocka. A przecież jednym z atutów Ghost jest łączenie odległych, pozornie niepasujących do siebie rzeczy. W tych dwóch kawałkach tego brakuje i mam nadzieję, że nie jest to kierunek, w jakim zespół podąży na następnych albumach. Choć z drugiej strony zastanawia mnie, jak wiele jeszcze da się wydobyć ze stylistyki prezentowanej w pozostałych kawałkach. Prędzej lub później zespół będzie musiał pójść w inną stronę. Mam nadzieję, że zaproponuje raczej coś wymykającego się łatwemu zaszufladkowaniu, co na razie się udaje. 

"Infestissumam" to, podobnie jak debiut, wydawnictwo przeznaczone przede wszystkim dla osób z poczuciem humoru pozwalającym na załapanie tej pastiszowej estetyki, a także otwartych na muzykę, która w równym stopniu czerpie z metalu i popu, dodając do tego parę innych rzeczy. Album przebija swojego poprzednika pod względem kompozytorskim, aranżacyjnym, brzmieniowym, a może i wykonawczym, jednak nie każdy utwór prezentuje się równie ciekawie, a niektóre z nich są co najmniej kontrowersyjne. Dlatego wyraźny postęp zaowocował tylko trochę lepszym albumem.

Ocena: 7/10



Ghost - "Infestissumam" (2013)

1. Infestissumam; 2. Per Aspera ad Inferi; 3. Secular Haze; 4. Jiggalo Har Megiddo; 5. Ghuleh / Zombie Queen; 6. Year Zero; 7. Idolatrine; 8. Body and Blood; 9. Depth of Satan's Eyes; 10. Monstrance Clock

Skład: Papa Emeritus II - wokal; Nameless Ghouls - wszystkie instrumnety
Gościnnie: St. Trident Tenors of Tinseltown - dodatkowy wokal
Producent: Nick Raskulinecz


Po prawej: okładka singla "Secular Haze".


Komentarze

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Republika - "Nowe sytuacje" (1983) / "1984" (1984)

[Recenzja] Present - "This Is NOT the End" (2024)

[Zapowiedź] Premiery płytowe kwiecień 2024

[Recenzja] Extra Life - "The Sacred Vowel" (2024)