[Recenzja] Depeche Mode - "Songs of Faith and Devotion" (1993)



Po sukcesie albumu "Violator" grupa zrobiła sobie kilkuletnią przerwę. W tym czasie Dave Gahan wyprowadził się do Stanów, gdzie zapuścił długie włosy, wpadł w narkotykowy nałóg, ale także - co najważniejsze - zafascynował się muzyką rockową, zwłaszcza popularnym wówczas grunge'em. Po ponownym spotkaniu muzyków, zaproponował grupie bardziej rockowy kierunek. Pomysł nie przypadł do gustu Martinowi Gore i Andy'emu Fletcherowi, jednak Gahan zyskał poparcie Alana Wildera. A ponieważ to właśnie on miał największy wpływ na brzmienie i aranżacje utworów, udało się przynajmniej częściowo zrealizować pomysł głównego wokalisty. Wilder postanowił nawet zagrać w kilku utworach na perkusji i gitarze basowej.

Album zatytułowany "Songs of Faith and Devotion" jest jednak bardzo eklektyczny pod względem stylistycznym. Prawdziwie rockowy charakter mają tylko trzy utwory: ciężki "I Feel You", zbudowany na prostym, nieco bluesowym riffie; spokojniejszy "Walking in My Shoes", napędzany pulsującą partią gitary basowej i zawierający coś w rodzaju gitarowej solówki; a także chwytliwy "Mercy in You", oparty na zadziornych gitarowych zagrywkach. We wszystkich tych utworach znacznie ograniczone zostały brzmienia elektroniczne. W takiej stylistyce zespół wypada równie interesująco, a Martin Gore nie zapomniał, jak pisać dobre melodie. "I Feel You" i "Walking in My Shoes" zostały wydane na singlach i odniosły spory sukces (do dziś stanowią obowiązkowe punkty każdego występu grupy), a "Mercy in You" z pewnością też sprawdziłby się w tej roli.

Rockowe wpływy słychać także w dwóch bardziej elektronicznych, mroczniejszych utworach: agresywnym "Rush" i podniosłym "In Your Room", który stanowi swego rodzaju kulminację, najbardziej emocjonalny fragment albumu. Ten drugi utwór został wydany na singlu, ale w zupełnie innej, już nie tak klimatycznej wersji. "Zephyr mix", przygotowany przez Butcha Viga (producenta znanego ze współpracy z Nirvaną), zawiera jedynie partie wokalną oryginału i zupełnie nowy, prosty akompaniament o rockowym charakterze. Co ciekawe, na koncertach zespół wykonuje zwykle wersję singlową (utwór był jednak grany tylko na niektórych trasach).

Z wcześniejszą twórczością Depeche Mode najwięcej wspólnego ma najbardziej elektroniczny "Higher Love" - dość ładny utwór, ale stanowiący niezbyt efektowny finał. Czymś zupełnie nowym są natomiast wpływy muzyki gospel, słyszalne w singlowym "Condemnation" i w "Get Right with Me". Nigdy nie mogłem się przekonać do tych utworów, zaniżają one moim zdaniem poziom całości. Jednak zdecydowanie najsłabiej wypadają tutaj dwa kawałki śpiewane przez Gore'a - przesłodzony, nudny "Judas" i kiczowaty "One Caress". Nie pomagają im, a wręcz irytują, aranżacyjne smaczki (w pierwszym wykorzystano dudy, w drugim instrumenty smyczkowe). Całości dopełnia instrumentalny przerywnik "Interlude #4" (ukryty na jednej ścieżce z "Get Right with Me"), który podczas koncertów był używany jako intro do "I Feel You".

"Songs of Faith and Devotion" jest albumem bardzo niespójnym i nierównym. O ile te bardziej rockowe momenty wypadają naprawdę dobrze i świetnie odświeżają brzmienie zespołu, tak inne eksperymenty pozostawiają niesmak i wprowadzają zbyt wielką różnorodność, która tylko szkodzi całości. 

Ocena: 7/10



Depeche Mode - "Songs of Faith and Devotion" (1993)

1. I Feel You; 2. Walking in My Shoes; 3. Condemnation; 4. Mercy in You; 5. Judas; 6. In Your Room; 7. Get Right with Me; 8. Rush; 9. One Caress; 10. Higher Love

Skład: Dave Gahan - wokal; Martin Gore - gitara, instr. klawiszowe, wokal; Alan Wilder - perkusja, bass, instr. klawiszowe, dodatkowy wokal; Andy Fletcher - instr. klawiszowe, dodatkowy wokal
Gościnnie: Stefan Hanningan - dudy (5); Bazil Meade, Hildia Campbell, Samantha Smith - dodatkowy wokal (7); Will Malone - aranżacja instr. smyczkowych (9)
Producent: Depeche Mode i Mark "Flood" Ellis


Komentarze

  1. Dawno już wyrosłem z fascynacji tym albumem, dziś wydaje mi się nazbyt patetyczny i przeładowany (szczególnie "In Your Room" i "Walking In My Shoes").
    "Condemnation" z kolei brzmi zdecydowanie lepiej w wersjach koncertowych czy nawet singlowej z inną perkusją. Moim zdaniem to właśnie ten utwór jest tu najbardziej emocjonalny, a za nim "One Caress" i "Higher Love" (ten eksplodujący śpiew Gahana "heaven bound on the wings of love...", moc!)
    Całość jest w ogóle świetna wokalnie, najlepsza pod tym względem do "Delta Machine", gdzie Gahan osiągnął życiową formę (tak to odbieram). Ciekawie panowie ułożyli utwory, nr 2, 4, 6, 8 są mocniejsze, bardziej rockowe, a nr 3, 5, 7, 9 delikatniejsze, bardziej zmysłowe. Choć "Get Right With Me" jakby przejaskrawione.
    Z sesji ponoć pochodzi "Slow", utwór wydany na "Delta Machine", i jest jedynym takim utworem w historii DM.
    Lubię, ale to nie takie DM, jakie dziś cenię najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak dla mnie najsłabsze na tym albumie: Get Right With Me, One Caress. Gdyby ich nie było, nic by się nie stało. Reszta to utwory dobre i w zwyż.
    Szkoda, że Gahan nie przeforsował więcej gitar na ten album. Ale jak dla mnie to wyszli ze swojej bezpiecznej niszy i nagrali coś odmiennego, bardziej niepokojącego, agresywnego, mrocznego. Dlatego daje 8, pomimo tych dwóch wpadek, które wymieniłem.
    Ps. A Condemnation do mnie przemawia jak ch....a. Rewelacja.

    OdpowiedzUsuń
  3. One Caress to mój ulubiony kawałek z tej płyty, czyli mam kiczowaty gust. Dobrze mi z tym.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024