[Recenzja] Bruce Dickinson - "Tyranny of Souls" (2005)
"Tyranny of Souls" to jedyny - przynajmniej na obecną chwilę - solowy album Bruce'a Dickinsona nagrany i wydany po jego powrocie do Iron Maiden. I zarazem najbliższy twórczości jego głównego zespołu. Takie utwory, jak "Abduction", "Soul Intruders" czy "Power of the Sun", spokojnie mogłyby trafić do repertuaru Żelaznej Dziewicy i nie wymagałyby nawet żadnych zmian. Wiele pozostałych nagrań również nie odchodzi daleko od tego stylu. Co najwyżej pojawiają się w nich nietypowe dla zespołu Steve'a Harrisa brzmienia elektroniczne ("Kill Devil Hill", "River of No Return", "Believil"). Czymś zupełnie innym jest jedynie częściowo akustyczny "Navigate the Seas of the Sun", z ładną, zupełnie niemaidenową melodią i wyjątkowo subtelnym śpiewem Dickinsona. To za mało, żeby uzasadnić sens wydania takiego albumu - wokalista mógł zachować swoje pomysły na kolejne wydawnictwo Iron Maiden. Inna sprawa, że poza "Navigate...", ewentualnie jeszcze "Abduction" i "Kill Devil Hill", jest to mocno przeciętny materiał, całkiem pozbawiony świeżości. Choć poza tandetnie popowym refrenem "Devil on a Hog" nie ma tutaj szczególnie irytujących momentów. Tylko po co w ogóle ten album powstał?
Ocena: 5/10
Bruce Dickinson - "Tyranny of Souls" (2005)
1. Mars Within (Intro); 2. Abduction; 3. Soul Intruders; 4. Kill Devil Hill; 5. Navigate the Seas of the Sun; 6. River of No Return; 7. Power of the Sun; 8. Devil on a Hog; 9. Believil; 10. A Tyranny of Souls
Bruce Dickinson - "Tyranny of Souls" (2005)
1. Mars Within (Intro); 2. Abduction; 3. Soul Intruders; 4. Kill Devil Hill; 5. Navigate the Seas of the Sun; 6. River of No Return; 7. Power of the Sun; 8. Devil on a Hog; 9. Believil; 10. A Tyranny of Souls
Skład: Bruce Dickinson - wokal; Roy Z - gitara, bass (7,9); David Moreno - perkusja; Ray Burke - bass (1,4-6,8,10); Juan Perez - bass (2,3); Maestro Mistheria - instr. klawiszowe
Producent: Roy Z
W mojej ocenie płyta obok Accident of Birth to największe solowe osiągnięcie Dickinsona. Brak tu słabych utworów. Fantastyczne melodie, dobre brzmienie - czego chcieć więcej?
OdpowiedzUsuńPierwszy solowy Bruce jakiego usłyszałem (w okolicach premiery albumu), więc jakiś tam sentyment jest. Fajna, dość różnorodna płytka, z typowo ironowymi czadami (jak "Power of the Sun") i kawałkami które na płycie Maidenów raczej by się nie znalazły, przynajmniej w tamtym czasie. Spośród tego zestawu chyba najbardziej przypadł mi do gustu rozbudowany, nastrojowy "Navigate the Seas of the Sun" i "Kill Devil Hill" z fajną zmianą klimatu w drugiej połowie.
OdpowiedzUsuńJak ci się podoba ten album po latach od napisania recenzji?
Wtedy słyszałem go po raz ostatni.
UsuńPo co ten album powstał? Bruce'owi się nudziło między "Dance of Death" a "A Matter of Life and Death", ewentualnie bardzo polubił współpracę z Roy'em Z. I tyle.
OdpowiedzUsuń" Takie utwory, jak "Abduction", "Soul Intruders" czy "Power of the Sun", spokojnie mogłyby trafić do repertuaru Żelaznej Dziewicy i nie wymagałyby nawet żadnych zmian. ". No niekoniecznie, bo McBrain nie gra - z jednym wyjątkiem - na podwójnej stopie ;) Choć akurat w "Power of the Sun" tego brakuje.