[Recenzja] Scorpions - "Love at First Sting" (1984)



"Love at First Sting" uznawany jest za jeden z najlepszych albumów Scorpions. Zespół dopracował styl z trzech poprzednich wydawnictw i wydał prawdziwą kopalnię hitów. To oczywiście wciąż granie pozbawione artystycznych ambicji, przeważnie rażące banałem i sztampą, oraz wygładzonym brzmieniem. Ale kompozycje tym razem są nieco bardziej udane. Pod tandetnymi aranżami i topornym wykonaniem często znajdziemy naprawdę dobre melodie. Wyróżniają się przede wszystkim dwa najbardziej znane kawałki z tego krążka, czyli oparty na bardzo fajnym, rozpoznawalnym riffie "Rock You Like a Hurricane", oraz nieco ckliwy, ale całkiem zgrabny "Still Loving You", będący wzorem rockowej power ballady. Ale nawet te bardziej sztampowe utwory, jak "Big City Nights", "Bad Boys Running Wild" czy "I'm Leaving You" są dość znośne, jak na taką stylistykę. Choć są też wyjątki, jak chaotyczny "The Same Thrill", czy bardziej stonowany, niemiłosiernie rozciągnięty "As Soon As the Good Times Roll".

Z ciekawostek warto wspomnieć o tym, że niewiele zabrakło, a album zostałby nagrany z inną sekcją rytmiczną. W 1983 roku z zespołu odeszli Francis Buchholz i Herman Rarebell, a ich miejsca zajęli Jimmy Bain (ex-Rainbow, Dio) i Bobby Rondinelli (ex-Rainbow, później w Black Sabbath). W tym składzie zarejestrowane zostało nawet demo "Love at First Sting", jednak na właściwą sesję nagraniową wrócili Buchholz i Rarebell. Zaskoczeniem może być także fakt, że pomysł na "Still Loving You" pojawił się już około 1977 roku, ale aż siedem lat zajęło muzykom doszlifowanie tej kompozycji i napisanie tekstu. Wyszło to jednak na dobre, bo w porównaniu z wcześniejszymi balladami słychać jakościowy postęp.

"Love at First Sting" wypada lepiej od innych albumów Scorpions z komercyjnego okresu, przynajmniej pod względem kompozytorskim, bo wykonawczo, aranżacyjnie i brzmieniowo jest to wciąż podrzędny hard rock bez żadnych ambicji, nastawiony na mało wymagających słuchaczy.

Ocena: 5/10



Scorpions - "Love at First Sting" (1984)

1. Bad Boys Running Wild; 2. Rock You Like a Hurricane; 3. I'm Leaving You; 4. Coming Home; 5. The Same Thrill; 6. Big City Nights; 7. As Soon As the Good Times Roll; 8. Crossfire; 9. Still Loving You

Skład: Klaus Meine - wokal; Rudolf Schenker - gitara; Matthias Jabs - gitara; Francis Buchholz - gitara basowa; Herman Rarebell - perkusja
Producent: Dieter Dierks


Komentarze

  1. Pyromania Def Leppard czy Love At First Sting Scorpions? Ja jednak wolę Pyromanie szczerze mówiąc, chociaż są to albumy na podobnym poziomie ale Pyromania mimo, że słodka, banalna itd to ma swój klimat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem co sądzi o tym gospodarz, ale nawet te płyty DL gdzie jest mniej glamowo wypadają nie za fajnie w porównaniu z tą - nie oszukujmy się - kopalnią papkowatych, ale jednak hitów.

      Usuń
    2. Oba albumy to jest już taki poziom, że zupełnie nie czuję potrzeby dywagowania nad tym, który z nich jest lepszy, ale chyba faktycznie Scorpions bardziej znośny.

      Usuń
    3. Czy ja wiem czy takie złe, obie lepsze kompozycyjnie, technicznie i klimatycznie, przyjemniejsze w słuchaniu i lepsze niż wszystko co nagrało np Guns n Roses, którego przesłucha człowiek 5 razy i nie chce się do tego wracać.

      Usuń
    4. Bo jak wiadomo, istnieją tylko te trzy zespoły.

      Samo istnienie gorszej muzyki od X to żaden argument na korzyść X. Można też polemizować, czy akurat GNR jest z tej trójki najgorszy, bo to wszystko jest muzyka tego samego typu - jeden odsłuch wystarczy, żeby usłyszeć wszystko, co ta muzyka ma do zaoferowania, czyli niewiele.

      Ale patrząc na całokształt twórczości, Skorpiony nagrały "Lonesone Crow", płytę wtórną i spóźnioną, ale znośną pod względem stylistyki, brzmienia, nienajgorzej wykonaną. Chociaż tyle.

      Usuń
    5. A jak by Pan ocenił album Saxon Wheels of Steel?

      Usuń
    6. Możesz sprawdzić tutaj: https://rateyourmusic.com/collection/RocknRollWillNeverDie/strm_a/Saxon/1

      Usuń
    7. A albumy Rammsteina?

      Usuń
    8. 2/5 czyli 4/10 by było biorąc pod uwagę tą średnią.

      Usuń
    9. Możesz w tym linku zastąpić "Saxon" dowolnym wykonawcą. Jeśli nazwa ma kilka członów, to zamiast spacji wpisujesz "+".

      Usuń
    10. Widziałem. 0,5 gwiazdki na 5 = 1 na 10 dla wszystkich albumów R+. Czy zasługują na taką ocene? Moim zdaniem nie, nie wiem czym kierowałeś się przy ich ocenie, swoją droga zastanawia mnie jak bys ocenił Zeit i Zapałke?

      Usuń
    11. To ich połączenie topornego metalu z wręcz zaskakująco nieciekawą elektroniką jest naprawdę okropne i uważam, że w tym stylu nie da się nagrać nic dobrego. Dlatego nie widzę powodów, by słuchać ich kolejnych albumów

      Usuń
    12. Takie są uroki Industrial Metalu, mimo wszystko jest to dość niekonwencjonalny styl i za to chociaż powinno się ich docenić, nie są kalką Innych zespołów i w tej toporności połączonej ze słodką elektroniką jest coś enigmatycznego. Troxhę to jest jak połączyć smaki słodkie z ostrym.

      Usuń
    13. Wręcz przeciwnie, to bardzo konwencjonalne granie, choć zdarzali się nieco ciekawsi przedstawiciele, z God na czele. Z reguły jest to jednak strasznie zachowawcze i pozbawione wyobraźni połączenie metalowej sztampy z podrzędnym EDM. Znacznie bardziej kreatywne rzeczy można znaleźć w tym właściwym industrialu (nie mającym nic wspólnego z metalem i niewiele z elektroniką) w rodzaju Throbbing Gristle czy Coil.

      Usuń
    14. Co do Scorpions to się nawet zgodze i nawet te najlepsze albumy są nierówne i potrafią mnie przynudzić monotonią, mimo, że można poczuć klimat 80s. Natomiast jest coś jeszcze bardziej "gównianego" The Ramones. Przy tym Green Day to klasowa muzyka, Ramoneski brzmią jak Parodia Punk Rocka i nawet nasza Kobranocka, Armia i Dezerter to znacznie lepsze pozycje do przeałuchania od nich. Ja się tylko dziwie za co takie wysokie oceny dostał ich pierwszy album od różnych magazynów i umieścili go tak wysoko w rankingu wszechczasów.

      Usuń
    15. Najlepsze albumy Scorpions to jednak te z lat 70., także bardzo nierówne i przeważnie niewychodzące ponad poziom trzecioligowego hard rocka. Wyjątek to "Lonesome Crow", dość przyjemny hard rock z lekkimi wpływami Pink Floyd czy Ten Years After. Można posłuchać, jeśli lubi się takie classic rockowe klimaty, ale zdecydowanie nie ma się czym zachwycać, bo to muzyka o dobre dwa lata spóźniona, niewnosząca nic nowego i zdradzająca spore braki warsztatowe muzyków, szczególnie w kwestii kompozycji. W zasadzie to samo można zarzucić kolejnym płytom, ale tutaj chociaż stylistyka jest trochę ciekawsza.

      Z takiego czystego punk rocka to daleko w tyle wszystko pozostawia debiut Wire, "Pink Flag". To 22 kipiące energią, bardzo proste, pozbawione jakichkolwiek ozdobników kawałki, a jednak bardzo pomysłowe to granie, bo każde nagranie brzmi wyraziście i nie zlewa się z pozostałymi. No i to jest faktycznie rzecz warta uwagi.

      Usuń
    16. Ostatnio spodobał mi się album FF Wasting Light. Dla mnie świetny album, tak słuchając go i porównując z tym co Skorpiony oferują tutaj to teochę blado to u Skorpionów wypada, jasne Wasting Light to nie jest szczyt muzyczny , ale jednak poróenując Prace gitar i energie jaka tam panuje to niebo a ziemia.

      Usuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024