[Recenzja] Iron Maiden - "Killers" (1981)



Drugi album Iron Maiden przyniósł dwie istotne zmiany. Pierwsza to odejście Dennisa Strattona, którego miejsce zajął Adrian Smith, tworząc wraz z Dave'em Murrayem jeden z najsłynniejszych i najbardziej rozpoznawalnych gitarowych duetów. Co ciekawe, muzycy występowali razem już wcześniej, w amatorskiej grupie Urchin. Druga zmiana nastąpiła na stanowisku producenta - zespół zgłosił się do samego Martina Bircha, znanego ze współpracy m.in. z Deep Purple, Fleetwood Mac, Wishbone Ash, Rainbow, Whitesnake i Black Sabbath. Dzięki niemu brzmienie stało się bardziej klarowne, tracąc niestety naturalną surowość.

Sesje nagraniowe "Killers" rozpoczęły się niespełna rok po zakończeniu prac na albumem debiutanckim. Muzycy nieco się pośpieszyli, bo od tamtego czasu zdołali napisać tylko dwa nowe utwory ("Murders in a Rue Morgue" i "Prodigal Son"). Musieli ratować się kawałkami stworzonymi jeszcze w latach 70., które odrzucili podczas poprzedniej sesji, bo albo uznali je za zbyt słabe, albo były już wcześniej wydane ("Wrathchild" ukazał się wcześniej na "Metal for Muthas" - kompilacji różnych wykonawców z kręgu tzw. Nowej Fali Brytyjskiego Heavy Metalu). To właśnie wspomniane utwory stanowią najmocniejsze punkty tego albumu. Chwytliwy "Wrathchild", oparty na intensywnym basowym riffie (wywołującym skojarzenia z "Stormbringer" Deep Purple) zasłużenie stał się jednym z klasycznych utworów grupy. "Murders in a Rue Morgue" niewiele ustępuje mu pod względem przebojowości, natomiast "Prodigal Son" to łagodna, zgrabna ballada, w której ciężko usłyszeć jakiekolwiek elementy charakterystyczne dla stylu Iron Maiden. Z pozostałych nagrań wyróżnić można co najwyżej tytułowy "Killers", z uwypuklonym basem i dzikimi wrzaskami Di'Anno, oraz singlowy "Purgatory", z niezłymi unisonami gitar. Reszta albumu jest tak bezbarwna, że w ogólne nie warto o niej wspominać.

"Killers" to album doskonalszy brzmieniowo i wykonawczo od debiutanckiego "Iron Maiden", ale zdecydowanie słabszy pod względem kompozytorskim. Nawet najlepsze momenty są wyraźnie słabsze od najmocniejszych utworów z poprzednika, za to te słabsze są dużo bardziej nijakie. 

Ocena: 6/10



Iron Maiden - "Killers" (1981)

1. The Ides of March; 2. Wrathchild; 3. Murders in a Rue Morgue; 4. Another Life; 5. Genghis Khan; 6. Innocent Exile; 7. Killers; 8. Prodigal Son; 9. Purgatory; 10. Drifter

Skład: Paul Di'Anno - wokal; Dave Murray - gitara; Adrian Smith - gitara; Steve Harris - bass; Clive Burr - perkusja
Producent: Martin Birch


Komentarze

  1. "Prodigal Son" to niesamowity, magiczny utwór, choć dopiero po latach naprawdę go doceniłem. O jego wyjątkowości stanowią wspaniałe partie gitar (w tym solówka Smitha) i odpowiednio delikatny wokal Paula. Wolę go nawet od - i tak znakomitego - "Strange World".

    Szkoda, że reszta krążka nie jest już tak udana, a wręcz nierówna. Są tu świetne "Wrathchild", "Murders in the Rue Morgue" (z rewelacyjnym balladowym wstępem) czy kawałek tytułowy, a z drugiej strony 2 wypełniacze - "Drifter" i "Innocent Exile", do których chyba nigdy się nie przekonam. W nieco lepszym od nich "Another Life" lubię ten wstęp perkusyjny i unisona gitar po zwrotkach, poza tym nie jest tak chaotyczny i przekombinowany jak "Drifter". Choć jako całość nie jest to coś niezwykłego.

    Resztę krążka lubię, a że zalet jest dużo więcej niż wad, to uważam "Killers" za udany krążek, zasługujący na ocenę 8. Poza tym to prawdopodobnie najszybsza płyta Maidenów, bardzo w stylu NWOBHM.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Pearl Jam - "Dark Matter" (2024)

[Recenzja] ||ALA|MEDA|| - "Spectra Vol. 2" (2024)

[Recenzja] Death - "Human" (1991)

[Recenzja] Santana - "Welcome" (1973)

[Recenzja] Van der Graaf Generator - "The Least We Can Do Is Wave to Each Other" (1970)