[Recenzja] Black Sabbath - "Seventh Star" (1986)



Po rozstaniu z Ianem Gillanem, który wrócił do reaktywowanego Deep Purple, Tony Iommi i Geezer Butler, znów wsparci przez Billa Warda, podjęli próby stworzenia kolejnego wcielenia Black Sabbath. Nowym wokalistą został Dave Donato. Nic jednak z tego nie wyszło, skład ten nigdy nie wydał żadnego albumu. W 1985 roku doszło natomiast do występu grupy na Live Aid - w oryginalnym składzie, z Ozzym Osbournem. Było to jednak jednorazowe zjednoczenie, a wkrótce po tym wydarzeniu zespół został rozwiązany. Iommi postanowił nagrać album solowy, na którym śpiewać mieli różni wokaliści. Spisałem sobie listę osób, które chciałem zaprosić, takich jak Robert Plant, Rob Halford, David Coverdale, czy Glenn Hughes - tłumaczył gitarzysta. Ale przekonanie ich do współpracy okazało się nie takie proste. Musiałem załatwić kontrakty, rozmawiać z przedstawicielami wytwórni, którzy nie pozwalali swoim podopiecznym brać udziału w tym przedsięwzięciu i wszyscy po kolei mi odmawiali.

Iommi zdecydował się nagrać album z nieznanym wokalistą Jeffem Fenholtem, ale ostatecznie udało się pozyskać Glenna Hughesa, znanego z Trapeze i Deep Purple. Składu dopełnił współpracownik Black Sabbath, klawiszowiec Geoff Nicholls, a także sekcja rytmiczna pożyczona z zespołu Lity Ford (ówczesnej partnerki Tony'ego): perkusista Eric Singer (później członek Kiss) i basista Gordon Copley. Ten ostatni został wkrótce zastąpiony przez Dave'a Spitza, który zarejestrował większość partii gitary basowej (tylko w "No Stranger to Love" zachowała się oryginalna partia Copleya). Album był gotowy przed końcem 1985 roku. Problemy zaczęły się podczas przygotowań go do wydania. Menadżer Iommiego, Don Arden, nie zgodził się na wydanie "Seventh Star" jako albumu solowego. Zgodnie z kontraktem, gitarzysta musiał dostarczyć jeszcze jeden album pod szyldem Black Sabbath. Udało się jednak osiągnąć pewien kompromis i longplay ukazał się pod idiotycznym szyldem "Black Sabbath featuring Tony Iommi", który miał zapewnić lepszą sprzedaż.

Problem w tym, że "Seventh Star" zupełnie nie brzmi jak album Black Sabbath. Gitarzysta postanowił zrezygnować z charakterystycznych dla grupy elementów (całkiem słusznie, skoro miał to być album solowy) i zwrócić się w stronę standardowego heavy metalu z naleciałościami AOR-u. Iommi, jak to Iommi, pozostawił daleko w tyle konkurencję, tym razem w rodzaju takich zespołów, jak Foreigner, Kiss czy Rainbow bez Dio. Trudno jednak nagrać w takiej stylistyce arcydzieło. I "Seventh Star" do tego daleko. Znaczna część longplaya to sztampowe kawałki w szybkim tempie (np. "In for the Kill", "Turn to Stone", "Danger Zone"). Nieco lepiej wypadły ballady. Przyznam, że mam słabość do "No Stranger to Love", mimo płynącego z niego banału. Bardzo ładnie i przejmująco wypada natomiast finałowa "In Memory...". Glenn Hughes w obu tych utworach pokazał prawdziwy talent wokalny, a melodie zapadają w pamięć. Fajnym pomysłem było urozmaicenie albumu kawałkiem bluesowym, jednak wykonanie - w postaci "Heart Like a Wheel" - nie zachwyca. Warto natomiast wspomnieć o klimatycznej instrumentalnej miniaturce "Sphinx (The Guardian)" i następującym po niej, potężnym utworze tytułowym (z kolejnym fantastycznym popisem wokalnym Hughesa), w których pojawia się odrobina sabbathowego klimatu. Pozwala to przypuszczać, że gdyby muzycy przystępując do nagrania "Seventh Star" wiedzieli, że będzie to album Black Sabbath, potrafiliby nagrać znacznie ciekawszy materiał

"Seventh Star" wypada fatalnie jako album Black Sabbath i ledwo przeciętnie jako solowe dzieło Iommiego. Zwrot w kierunku metalowej sztampy lat 80. trudno uznać za dobry pomysł, choć pewnie miały na to wpływ względy merkantylne. Szkoda, że Iommi Hughes zmarnowali swój talent na taki album... Co gorsze, "Seventh Star" był dopiero początkiem bardzo dziwnego okresu, kiedy Iommi z pomocą zupełnie przypadkowych muzyków kontynuował działalność Black Sabbath.

Ocena: 5/10



Black Sabbath featuring Tony Iommi - "Seventh Star" (1986)

1. In for the Kill; 2. No Stranger to Love; 3. Turn to Stone; 4. Sphinx (The Guardian); 5. Seventh Star; 6. Danger Zone; 7. Heart Like a Wheel; 8. Angry Heart; 9. In Memory...

Skład: Glenn Hughes - wokal; Tony Iommi - gitara; Dave Spitz - bass; Geoff Nicholls - instr. klawiszowe; Eric Singer - perkusja
Gościnnie: Gordon Copley - bass (2)
Producent: Jeff Glixman


Komentarze

  1. Bardzo lubię ten album i nie przeszkadza mi szyld pod jakim został nagrany. Wiem że większość fanów Sabbatów nie akcepuje tej płyty i Glenna Hughesa za mikrofonem. Ale ja do takich ortodoksów nie należę. Powiem więcej, naprawde nie znajduję tu słabego utworu. Każdy numer czymś wciąga. Jest krwisty hard rock(In For The Kill, Turn To Stone czy Angry Heart) jest rewelacyjnie zaśpiewana ballada (No Stranger To Love) jest ciężki blues (Heart Like A Wheel) czy potężny numer tytułowy. Iommi i Hughes w znakomitej formie. Jedynie reszta zespołunieco odstaje ale kompozycje dame się bronią. Nie ma się do czego przyczepić. Dziwna sprawa, większość płyt Black Sabbath na pewno jest lepsza ale Seventh Star cenię bardzo wysoko. Często wracam do tego albumu i polecam ją każdemu fanowi hard rocka. Trzeba mieć jednak na uwadze fakt że nie jest to klimat Black Sabbath.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Komentarze niezwiązane z tematem posta nie będą publikowane. Jeśli jesteś tu nowy, przed zostawieniem komentarza najlepiej zapoznaj się ze stroną FAQ oraz skalą ocen.

Popularne w ostatnim tygodniu:

[Recenzja] Julia Holter - "Something in the Room She Moves" (2024)

[Recenzja] Alice Coltrane - "The Carnegie Hall Concert" (2024)

[Recenzja] Laurie Anderson - "Big Science" (1982)

[Recenzja] Księżyc - "Księżyc" (1996)

[Zapowiedź] Premiery płytowe marzec 2024